Najlepsza z juniorek wkracza w seniorską siatkówkę. Damaske: Jestem takim szogunem, głośno wyrażam swoje emocje [WYWIAD]

Materiały prasowe / Polska Siatkówka, autor: Piotr Sumara / Na zdjęciu: Paulina Damaske
Materiały prasowe / Polska Siatkówka, autor: Piotr Sumara / Na zdjęciu: Paulina Damaske

Zgrupowanie seniorskiej reprezentacji, matura i w końcu zdobycie mistrzostwa Polski juniorek. Paulina Damaske w ostatnich tygodniach nie próżnowała. Czy zawojuje także parkiety Tauron Ligi? Jestem trochę takim szogunem - mówi MVP kaliskiego turnieju.

[b]

Piotr Woźniak, WP SportoweFakty: Co się odwlecze to nie uciecze. W zeszłym roku byłaś bardzo blisko zdobycia mistrzostwa Polski juniorek, docierając aż do finału. Dziś jesteś już złotą medalistką. [/b]

Paulina Damaske, MVP mistrzostw Polski juniorek, przyjmująca Grot Budowlanych Łódź: Rzeczywiście, grając w zespole z Piły byłam bardzo blisko sięgnięcia po ten tytuł, dlatego pozostał mały niedosyt. Natomiast, to co wydarzyło się przed kilkoma dniami w Kaliszu... lepiej nie mogłam sobie wymarzyć końca młodzieżowej kariery. Stworzyłyśmy świetny zespół. Stając się jego częścią poznałam wiele nowych, fantastycznych osób. To cieszy mnie równie mocno jak ten tytuł.

Siatkówka młodzieżowa rządzi się swoimi prawami, trudno w niej o regularność. Jak tego dokonałyście, że przez cały turniej finałowy mistrzostw Polski nie straciłyście nawet seta?

Też chciałabym wiedzieć, jak to zrobiłyśmy. Przed turniejem zdawałyśmy sobie sprawę, że będzie ciążyła na nas dość duża presja wyniku, ze względu na to, że miałyśmy w swoich szeregach wiele zawodniczek z SMS-u. Myślę, że po prostu dobrze się dogadywałyśmy na boisku, na każdą trudną sytuację udawało nam się znaleźć jakieś rozwiązanie. Trener Marcin Widera cały czas wykorzystywał możliwość rotacji i każda szóstka spełniła swoje zadanie. Nawet w meczach z najtrudniejszymi rywalami potrafiłyśmy zrobić swoje i zakończyć spotkanie w trzech setach.

Turniej finałowy MP juniorek to dla wielu zawodniczek pierwsza okazja, by zaprezentować się przed szerszą publicznością. Doping rodziny czy fanów pozwala także sprawdzić, jak młode siatkarki radzą sobie z presją. Czy nie żałujesz tego, że w tym roku była to impreza zamknięta dla kibiców?

Publiczność zwykle odgrywa dość dużą rolę na tych zawodach. W kaliskiej Arenie mogliśmy każdą akcję rozgrywać na spokojnie, z zimną głową, nie martwiąc się o reakcje. Trudno było się "zagotować". Pamiętam, że przed rokiem w naprawdę wymagających momentach, kiedy w hali był dość głośny doping, nie było łatwo się skupić i wrócić do swojej gry. Mi osobiście brak kibiców w Kaliszu nie przeszkadzał. Dziewczyny w kwadracie nie szczędziły gardeł i to pomagało pozostałym zawodniczkom.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pokazali, jak na nartach skakać do wody

Należysz do zawodniczek, które robią na boisku dużo hałasu, czy raczej do boiskowych milczków?

Ja zdecydowanie należę do tych głośniejszych zawodniczek.

Nie mogę nie poruszyć wątku twojej siostry, Magdaleny Damaske. Czy kiedykolwiek była pomiędzy wami zazdrość, chęć udowodnienia czegoś swojej starszej siostrze?

Nie. Nasze kłótnie, jeżeli już są, to nigdy nie biorą się z zazdrości. Staramy się, żeby praca nie miała żadnego przełożenia na nasze osobiste relacje. W ogóle rzadko w domu rozmawiamy o siatkówce. Każda z nas stara się podnosić swoje umiejętności i to boisko pewnie kiedyś zweryfikuje, kto jest lepszy. Wiadomo, że chcę dorównać siostrze i cieszę się, że zawsze mogę liczyć na jej wsparcie. Czasami z tego korzystamy, pytamy się nawzajem, co robimy źle. Myślę, że jest tyle zawodniczek, z którymi możemy rywalizować, że nie ma potrzeby robić tego akurat z siostrą.

Jeżeli chodzi o charaktery to wydajecie się być z siostrą jak ogień i woda. Co najbardziej was różni?

Myślę, że ja jestem trochę takim szogunem (śmiech). Czasami nie potrafię utrzymać języka za zębami, ale pracuję nad tym. Głośno wyrażam swoje emocje. Magda z perspektywy osób trzecich jest bardzo spokojna, ale to też do końca tak nie jest, niektórzy nie wiedzą co w niej siedzi.

Niebawem zadebiutujesz w Tauron Lidze. W swoim nowym zespole nie będziesz jednak musiała rywalizować z dziewczynami, które doświadczeniem przebijają ciebie o głowę, bo Zuzanna Górecka i Monika Fedusio wywodzą się praktycznie z tego samego pokolenia siatkarek.

Trochę mi ulżyło, kiedy dowiedziałam się, że będzie to właśnie taki zespół. Martwiło mnie to, że trafię od razu do drużyny, w której większość dziewczyn będzie powiedzmy 10 lat starsza ode mnie. Fedi miałam okazję poznać na ostatnim zgrupowaniu kadry. Zuzę znałam już wcześniej, grałyśmy razem w młodzieżowych reprezentacjach. Już teraz mamy świetne relacje, więc nie mogę doczekać się sezonu. Każda będzie chciała zająć miejsce w "szóstce", ale o tym zadecydują treningi.

Czujesz się zmotywowana faktem, że każda z was zaczyna wspomnianą walkę o miejsce w składzie z podobnego pułapu? 

Na pewno jest to motywujące. Idę do dobrego klubu, żeby się rozwijać, ale każda dziewczyna chce nabyte umiejętności móc potem zaprezentować na boisku.

Jesteś tegoroczną maturzystką. Czy udział w zgrupowaniu kadry nie zakłócił w jakiś sposób twoich przygotowań do egzaminu?

Szczerze mówiąc, to nie. Bodajże cztery dni przed maturą zaczęłyśmy zgrupowanie. Każda z dziewczyn nakręcała mnie mówiąc: "Uważaj, skup się. Musisz skoncentrować się na maturze". Ja starałam się raczej o tym nie myśleć, a dzięki treningom mogłam dodatkowo odreagować stres. Dostałam wolne od kadry na okres matur, ale też miałam taką umowę, że jeżeli potrzebowałam chwili na naukę, to dostałabym ją. Podczas samego pisania matur oczywiście stres był. Wcześniej jednak pomyślałam sobie, że co będzie to będzie, nie nauczę się dużo więcej w kilka dni, niż przez ostatnie kilka lat.

Poza angielskim, matematyką i językiem polskim zdawałaś na maturze także geografię. Dlaczego akurat ten przedmiot wybrałaś jako dodatkowy, wiążesz z tym jakiś plan B na życie?

Nie, na razie nie mam planu B. Miałyśmy w klasie cztery osoby i większość wybrała geografię i tak troszkę poszłam w ślady reszty. Teraz skupiam się na siatkówce i jeszcze nie wiążę z tymi wyborami większej przyszłości.

Ile prawdy jest w stwierdzeniu, że jednym z twoich pozaboiskowych ulubionych zajęć jest gotowanie?

Lubię jeść, stąd też naturalne jest to, że samo gotowanie też sprawia mi przyjemność. Wracając do domu często pomagam mamie w kuchni, więc trochę się podszkoliłam. Nie jestem jednak jakimś masterchefem. Nie mam popisowego dania, bo staram się nie powtarzać tego samego, często wymyślam coś na bieżąco czy improwizuję.

Zobacz również:
Siatkówka. Polska - Czechy. Michaela Mlejnkova: Zorganizowanie tych spotkań wymagało dużo wysiłku [WYWIAD]
Wilfredo Leon: Z trudnych tematów nie żartuję

Komentarze (0)