Final Six LŚ: Festiwal błędów w meczu Brazylii i Argentyny

Piątkowa potyczka grupy F pomiędzy drużynami Brazylii i Argentyny była prawdziwym festiwalem błędów. Wprawdzie Argentyńczycy grali pod sporym ciśnieniem, gdyż porażka z mocarnymi Canarinhos eliminowała ich z turnieju finałowego, lecz nic nie jest w stanie usprawiedliwić aż trzydziestu dwóch błędów własnych, jakie popełnili. Tym samym Brazylijczycy, mimo nie najlepszej postawy, pokonali ich 3:0.

W tym artykule dowiesz się o:

Brazylia - Argentyna 3:0 (25:20, 25:22, 25:20)

Brazylia: Bruno, Giba, Vissotto, Murilo, Lucas, Rodrigao, Sergio (libero) oraz Sidao, Marlon, Rivaldo.

Argentyna: Gabriel Adrian Arroyo, Gustavo Federico Scholtis, Rodrigo Daniel Quiroga, Alexandro Spacji, Guillermo Gabriel Garcia, Luciano De Cecco, Pablo Meana (libero) oraz Javier Filardi, Lucas Samuel Ocampo, Nicolas Uriarte, Facundo Conte, Lucas Matias Chavez.

Pojedynek pomiędzy ekipą Canarinhos a reprezentacją Argentyny zadecydować miał o tym, która z drużyn odpadnie z rywalizacji w Final Six w Belgradzie. Rzecz jasna, Brazylijczycy mieli już zapewniony udział w półfinale, lecz znak zapytania znajdował się przy teamie z Kuby, który mógł zostać zepchnięty z drugiego miejsca na trzecie przez walecznych podopiecznych Javiera Webera. Tak się jednak nie stało. Argentyńczycy chyba sami nie wierzyli w możliwość powalczenia jak równy z równym ze swoimi rywalami z Kraju Kawy. Popełnili zbyt wiele prostych błędów, które natychmiast się zemściły. Mimo że Brazylijczycy również nie ustrzegli się słabszych momentów w grze, nie mieli jednak większych problemów z pokonaniem młodych przeciwników.

Festiwal błędów rozpoczął się od uzyskania szybkiej przewagi w premierowej odsłonie konfrontacji przez zawodników Bernardo Rezende. Na zagrywce bardzo dobrze radzili sobie wszyscy Brazylijczycy - od Bruna zaczynając, a na Lucasie kończąc. Cztery oczka przewagi po ich stronie zmusiły argentyńskiego szkoleniowca do wzięcia czasu na żądanie (2:6). Dystans, jaki od pierwszej przerwy technicznej dzielił obie reprezentacje (8:3 dla Canarinhos), nie został zniwelowany przez Argentyńczyków już do samego końca seta. Co prawda przy stanie 9:4 dla Brazylijczyków, podopieczni Webera zbliżyli się do swych rywali na trzy oczka (9:6). Strata ta stopniała dzięki wyśmienitym zagrywkom celowanym w słabo tego dnia dysponowanego Murilo w wykonaniu Arroyo. Później jednak brazylijski przyjmujący wyraźnie odegrał się na przeciwnikach, posyłając na ich stronę asa. Najsłabszym ogniwem w szeregach Canarinhos był chyba Vissotto, który momentami nie radził sobie nawet z pojedynczym blokiem, lecz błędy własne Argentyńczyków nie dały im najmniejszej choćby szansy na postraszenie przeciwników. Brazylijczycy wygrali więc premierową odsłonę 25:20.

Drugi set był o wiele bardziej wyrównany. Obie ekipy popełniały podobną ilość błędów, szczególnie w polu serwisowym, co pozwalało zawodnikom Javiera Webera na utrzymanie kontaktu z mistrzami świata. Początkowo Canarinhos mieli dwa oczka przewagi (8:6), lecz Argentyńczycy wciąż wytrwale dążyli do doprowadzenia do remisu. Wyrównanie nastąpiło za sprawą świetnej kontry (8:8). Piłkę skończył bowiem Garcia - bezapelacyjnie najlepszy siatkarz w szeregach Argentyńczyków. Od tej pory na tablicy wyników co chwila pojawiał się remis (11:11, 14:14, 19:19). Po stronie podopiecznych Webera szalał Garcia i wydawało się nawet, że Argentyńczycy zmuszą Brazylijczyków do głębokiej defensywy, lecz wtedy sprawy w swoje ręce wziął Vissotto. Kapitalnymi serwisami nie tylko wybił z głów swoich rywali ochotę do gry w siatkówkę, lecz również zrehabilitował się za wcześniejszą słabszą formę w ataku. Jego atomowe zagrywki były na tyle skuteczne, że Argentyńczycy zwyczajnie się pogubili. Zdawało się, że przestali już wierzyć w nawiązanie jakiejkolwiek walki z bardziej utytułowanymi rywalami. Zwycięstwo Canarinhos w secie drugim przypieczętował autowy atak jednego z podopiecznych Webera (25:22).

Trzecia partia była bardzo podobna do pierwszej. Oba zespoły popełniały niewymuszone błędy, lecz na swoim koncie zdecydowanie więcej mieli ich Argentyńczycy. Już na samym początku bezpieczną przewagę uzyskali zawodnicy Bernardo Rezende, którzy na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:3. Z minuty na minutę nogi Argentyńczyków zdawały się chwiać coraz bardziej. Brazylijczycy z kolei nie musieli się specjalnie wysilać i po prostu robili to, co do nich należało. Trudno było nazwać ów fragment meczu interesującym, lecz zdarzyło się w nim kilka wartych odnotowania akcji. Na uwagę zasługuje przede wszystkim boiskowa sytuacja przy stanie 14:9 dla teamu Canarinhos, kiedy to siatkarze Javiera Webera popisali się wyśmienitymi obronami. Ich wytrwałość w defensywie wręcz nie miała granic, lecz została wreszcie powstrzymana przez Murilo, który w ataku na raty zdobył punkt dla swojego zespołu. Druga przerwa techniczna, na której mistrzowie świata prowadzili 16:11, była także bardzo ciekawa. W drużynie Brazylii przebiegła w sielankowej wręcz atmosferze, zaś w kręgu Argentyńczyków dało się słyszeć wojownicze okrzyki szkoleniowca teamu. Jego podopiecznych poderwać do walki mogła jeszcze spektakularna akcja, w której bronili się oni zarówno rękoma, jak i nogami, w wyniku czego zdołali zdobyć punkt za sprawą pojedynczego bloku Facudno Conte na Gibie, lecz okazało się, że na zabójczą pogoń jest już zwyczajnie za późno. Ostatecznie Canarinhos wygrali trzeciego seta w stosunku 25:20 i cały pojedynek 3:0.

W szeregach przegranej drużyny trzeba zwrócić uwagę na dwóch siatkarzy. Nicolas Uriarte oraz Garcia zagrali bardzo dobre zawody, lecz nie wystarczyło to do urwania Brazylijczykom choćby jednej partii. Aż trzydzieści dwa punkty oddane rywalom za darmo nie mogły pozostać bez wpływu na końcowy wynik spotkania.

Natomiast Canarinhos zaprezentowali się całkiem przyzwoicie. Co prawda nie musieli się zbyt wysilać ani wspinać na wyżyny swoich umiejętności, lecz zagrali po prostu na dobrym poziomie. Po spotkaniu kapitan Brazylijczyków przyznał, że momentami jego team nie był wystarczająco skoncentrowany. W podobnym tonie wypowiadał się Bernardo Rezende. - Co do naszej postawy - zagraliśmy dobry pojedynek, lecz nie byliśmy konsekwentni przez cały czas jego trwania - wytknął swoim podopiecznym.

Z kolei Javier Weber pogratulował drużynie Brazylii zwycięstwa. - Zaprezentowaliśmy się lepiej niż w meczu z Kubą, lecz z Brazylijczykami gra się po prostu trudniej - przyznał na pomeczowej konferencji.

Warto także dodać, że w trakcie drugiej partii drobnego urazu nabawił środkowy teamu Canarinhos, Rodrigao. Prawdopodobnie jednak będzie on już gotowy do gry w spotkaniu półfinałowym.

Komentarze (0)