Tokio 2020. Vital Heynen: Nie mam wątpliwości, że Japonia podoła. Problemem są inne kraje

PAP / Lech Muszyński / Na zdjęciu: Vital Heynen
PAP / Lech Muszyński / Na zdjęciu: Vital Heynen

- Mam nadzieję, że w Paryżu w 2024 roku chorążym polskiej ekipy będzie siatkarz. To by oznaczało, że Tokio było dla nas bardzo udane - mówi Vital Heynen. Gdyby nie COVID-19, 25 lipca jego zespół rozegrałby pierwszy mecz w turnieju olimpijskim.

[b]

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Co robiłby pan 25 lipca tego roku, gdyby to był normalny rok?
[/b]
Vital Heynen, selekcjoner siatkarskiej reprezentacji Polski: To nie jest mój styl, żeby zastanawiać się, co by było gdyby. Jest jak jest, musimy się dostosować i poczekać na igrzyska jeszcze rok. Ale dobrze, odpowiem. Rano wypiłbym kawę, potem pewnie poszedłbym na spacer po wiosce olimpijskiej. Jestem rannym ptaszkiem, wstaję już o 6 rano i jak idę na poranny spacer, zwykle nie widzę na ulicy nikogo. A gdy w 2012 roku byłem na igrzyskach w Londynie, w tym zamkniętym świecie sportowców i trenerów mijałem wielu olimpijczyków wykonujących poranne ćwiczenia, rozgrzewających się. To były dla mnie bardzo miłe chwile. Są jednym z moich najprzyjemniejszych olimpijskich wspomnień.

Pozwoliłby pan swoim zawodnikom wziąć udział w ceremonii otwarcia? Sam by pan na nią poszedł?

Ja raczej nie. W 2012 to zrobiłem, ale nie powiem, żeby mi się podobało. Czekasz 2-3 godziny, żeby wejść na stadion, potem w końcu wchodzisz i za chwilę wychodzisz. Przez to nie czujesz rangi wydarzenia, w którym bierzesz udział. Nie widzisz show przygotowanego przez organizatorów. I dlatego drugi raz nie poszedłbym na ceremonię otwarcia. Na swojej liście rzeczy do zrobienia mam to już odhaczone. A co to zawodników, delikatnie bym im to odradzał.

W Polsce przed igrzyskami zwykle pojawia się temat chorążego naszej ekipy. Dyskutuje się, kto powinien nim być. Zarekomendowałby pan do tej roli kogoś ze swojej drużyny?

Nie. Mam nadzieję, że jeden z moich graczy poniesie polską flagę w 2024 roku w Paryżu. To by oznaczało, że Tokio było dla nas bardzo udane, bo chorążym powinien być ktoś, kto dużo osiągnął na igrzyskach. Gdybym to ja decydował, zawsze powierzałbym flagę komuś ze złotym medalem olimpijskim w dorobku.

ZOBACZ WIDEO: Siatkówka. Polska - Niemcy. Powrót po 4 miesiącach przerwy. "Pierwsze akcje były na wciśniętym sprzęgle"

U nas wygląda to trochę inaczej. Ostatnim chorążym-mistrzem olimpijskim na letnich igrzyskach był zapaśnik Andrzej Wroński w 2000 roku w Sydney.

No to proponuję, żeby Paryż zapoczątkował nową tradycję w polskiej ekipie - żeby ponieść flagę, trzeba wcześniej zdobyć złoto igrzysk. Chcę, żeby polscy siatkarze po Tokio spełniali ten warunek. Już od trzech lat mówię, że w Japonii ucieszymy się z medalu, ale całkowicie szczęśliwi będziemy tylko z miejsca na pierwszym stopniu podium.

Myśli pan, że w tym roku zbliżyliście się choć trochę do celu, którym jest wygranie igrzysk?

Nie oddaliliśmy się od niego. I to jest ważne. Po tym roku niektóre drużyny narodowe mogą być dalej od olimpijskiego sukcesu. My na pewno nie jesteśmy.

Co jest waszym największym zyskiem z tegorocznego sezonu reprezentacyjnego?

Jestem już trochę znudzony odpowiadaniem na to pytanie. Odpowiedź jest prosta i ciągle taka sama. Gdybyśmy mieli aż dwuletnią przerwę we wspólnym funkcjonowaniu tej grupy, źle wpłynęłoby to na relacje w zespole. Stracilibyśmy świetną atmosferę. Zawodnicy chcą przebywać razem, świetnie się ze sobą czują i to nasza duża siła. Przykładem jest Jakub Kochanowski, który doznał kontuzji, ale postanowił zostać z drużyną, choć mógł przecież pojechać do domu. Siatkarze innych reprezentacji nie spotkają się przez prawie dwa lata. Dla niektórych drużyn może to być problemem.

Wciąż w pana zespole tylko jeden gracz jest pewien wyjazdu na igrzyska?

Tak. Michał Kubiak pojedzie na pewno, bo to mój kapitan, postać, wokół której budujemy zespół. On musi być w Tokio. Pozostałe jedenaście miejsc obsadzimy pod koniec czerwca.

Interesuje się pan tym, co dzieje się w Japonii? Śledzi pan prognozy dotyczące igrzysk?

Japonia jest tak dobrze zorganizowanym krajem, że sama nigdy nie przełożyłaby igrzysk. Uważam, że decydujący głos miał Międzynarodowy Komitet Olimpijski, który chciał przeniesienia imprezy, ponieważ część krajów nie mogłaby wziąć w nich udziału. Gdyby igrzyska zaczynały się dziś, pewnie w Japonii nie byłoby sportowców z Brazylii czy Stanów Zjednoczonych. To jest największy problem - żeby wszyscy mogli się przygotować i przyjechać do Tokio. Co do samej Japonii to nie mam wątpliwości, że podoła organizacji wydarzenia.

Coraz częściej wspomina się o możliwości zmniejszenia skali igrzysk. Są sugestie, że mogą się odbyć bez udziału kibiców albo z ograniczoną liczbą widzów, że nie będzie wioski olimpijskiej. Pana zdaniem impreza w okrojonym kształcie ma sens?

A kto powiedział, że igrzyska są ważne tylko wtedy, gdy na meczach są kibice? Sam pamiętam takie spotkania w turnieju olimpijskim, na których trybuny były praktycznie puste. Na mistrzostwach świata w siatkówce też się to zdarza, ale to nie zmienia faktu, że na koniec najlepszym drużynom rozdaje się medale. Igrzyska to zawsze igrzyska. Niezależnie od tego, czy są kibice, czy jest wioska czy jej nie ma, w siatkówce to wciąż najważniejsza impreza do wygrania. Do Tokio pojedziemy, żeby wygrać medal, a nie żeby pomieszkać sobie w wiosce olimpijskiej.

Całkowite odwołanie imprezy byłoby dla pańskiej drużyny fatalną wiadomością.

Dlaczego?

Ponieważ to dla was najlepszy czas, żeby zdobyć złoto.

Myślę, że Polska ma takie pokolenie graczy, że będzie walczyć o mistrzostwo olimpijskie w siatkówce w następnych igrzyskach po Tokio i pewnie w jeszcze następnych. Odwołanie Tokio będzie po prostu jedną szansą mniej na taki sukces.

Jednak liderzy pańskiej drużyny, Michał Kubiak i Bartosz Kurek, w 2024 roku w Paryżu już pewnie nie zagrają.

Liderzy się zmieniają. Czy Kubiak i Kurek byli liderami polskiej drużyny, gdy zdobywała mistrzostwo świata w 2014 roku? Nie. Nie zrozumcie mnie źle, Michał i Bartek to fantastyczni zawodnicy, którzy w ostatnich latach wykonali niesamowitą pracę, jednak nawet jeśli ich nie będzie, pojawią się inni, gotowi do przejęcia roli liderów zespołu. Jakości na pewno polskiej reprezentacji wystarczy.

Czytaj także:
Rok do rozpoczęcia igrzysk w Tokio. "Jesteśmy pionierami na świecie"
Polska - Estonia. Gdzie oglądać mecze w Łodzi? (plan transmisji)

Źródło artykułu: