Polska - Estonia. Cedric Enard: Moi zawodnicy obawiali się, że znów zostaną obwinieni

Getty Images / TF-Images / Na zdjęciu: Cedric Enard
Getty Images / TF-Images / Na zdjęciu: Cedric Enard

- Moi zawodnicy bali się, że siatkówka znowu przyprowadzi COVID-19 do Estonii i oni będą o to obwiniani - mówi selekcjoner estońskiej reprezentacji Cedric Enard. Jego drużyna w ostatniej chwili odwołała przyjazd do Łodzi na mecze z Biało-Czerwonymi.

[b]

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Dlaczego reprezentacja Estonii w ostatniej chwili zrezygnowała z meczów z reprezentacją Polski?[/b]

Cedric Enard, selekcjoner siatkarskiej reprezentacji Estonii oraz drużyny Berlin Recycling Volleys, klubowego mistrza Niemiec: To długa historia. W piątek późnym wieczorem dostałem od zawodników kilka wiadomości z prośbą o rozmowę. Zespół obawiał się przyjazdu do Łodzi z powodu pogorszenia się w Polsce sytuacji epidemiologicznej w ostatnich kilku dniach. To było około północy, a już o trzeciej rano mieliśmy opuścić hotel. Ale mimo to od razu się zebraliśmy. Dyskusja była jak wymiana bokserskich ciosów. Zawodnicy powiedzieli, że boją się ryzyka związanego z podróżą do Polski. Chcieli poznać moje zdanie w tej sprawie.

Co pan im powiedział?

Że polska federacja bardzo dobrze zorganizowała te mecze, że może nie ma całkowitej gwarancji, że nikt nie zachoruje, ale PZPS dołożył wszelkich starań, żebyśmy byli bezpieczni. Powiedziałem, żeby się nie martwili, bo mimo wszystko w Polsce nie jest tak źle i powinniśmy jechać. I poprosiłem, żeby przed podjęciem ostatecznej decyzji jeszcze raz się zastanowili. Mam jednak wrażenie, że oni wtedy byli już zdecydowani, żeby nie jechać. Nie chcieli ryzykować. Byłem innego zdania, ale ich rozumiem. Słyszał pan o meczu estońskiego klubu Saaremaa z Power Volley Mediolan?

ZOBACZ WIDEO: Siatkówka. Polska - Niemcy. Powrót po 4 miesiącach przerwy. "Pierwsze akcje były na wciśniętym sprzęgle"

Nie.

Na początku marca zespół z Mediolanu przyjechał do Estonii, żeby zagrać dwa mecze Pucharu Challenge, ze względu na pandemię Saaremaa VC nie mogło pojechać do Mediolanu. Okazało się, że kilku siatkarzy włoskiej ekipy było chorych na koronawirusa, co miało się przyczynić do wzrostu liczby zachorowań w kraju (wyspa Saaremaa to zaledwie 2,5 procent populacji Estonii, jednak w marcu stamtąd pochodziła ponad połowa pacjentów chorych na COVID-19 - przyp. WP SportoweFakty). Zawodnicy Saaremaa, wśród nich jest kilku reprezentantów, byli potem obwiniani. Słyszeli, że przez nich to cholerstwo dostało się do Estonii. Teraz siatkarze wspominali, co spotkało ich w marcu i dlatego nie chcieli ryzykować. Bali się, że taka historia się powtórzy. Starałem się na nich wpłynąć, przekonywać, że możemy jechać, ale mi się nie udało. Muszę szanować ich zdanie. Nie powiem im przecież, żeby się zamknęli i wsiadali do samolotu.

A więc powodem decyzji drużyny była obawa przed ponownym obwinieniem o sprowadzenie koronawirusa do kraju?

Tak. To kwestia odpowiedzialności za całe społeczeństwo, ale też za swoich bliskich. Część zawodników ma małe dzieci, bali się, że mogliby je zarazić. Ja byłem podekscytowany i szczęśliwy, że będziemy mogli zmierzyć się z mistrzami świata, ale rozumiem ich. Nie zmienia to faktu, że jest mi przykro, bardzo. Ta decyzja będzie miała swoje konsekwencje. Zarówno strona polska, jak i estońska dołożyły wszelkich starań, żeby te mecze doszły do skutku. Trzeba było zapłacić za wiele rzeczy, choćby za bilety lotnicze i hotele.

Zna pan najnowsze dane z Polski? W sobotę poinformowano o 584 nowych zarażeniach.

Tak, znam te liczby. W Berlin Recycling Volleys mam polskiego skauta, Rafała Zająca. Poprosiłem go, żeby opowiedział mi o sytuacji w Polsce, bo moi siatkarze się martwią. On potwierdził mi, że w ostatnich dniach się u was pogorszyło, przekazał mi też najnowsze dane dotyczące koronawirusa. Na moje oko nie jest bardzo źle, nie macie dużego kryzysu, ale nie mogę też winić swoich graczy za to, że chcą być odpowiedzialni i nie chcą ryzykować, że siatkówka znowu przyprowadzi chorobę do Estonii.

W piątek odbyłem na ten temat wiele rozmów. W nocy nie spałem, byłem zbyt przejęty i zawstydzony. Wciąż nie czuję się dobrze z tym, że nie pojechaliśmy do Polski. Chciałem jechać, próbowałem przekonać graczy, ale nie przystawię im przecież pistoletu do głowy i nie zmuszę ich do zmiany decyzji. Uważam, że zabieranie do Łodzi zespołu, który miałby w głowie coś zupełnie innego niż granie w siatkówkę, i to grając przeciwko najlepszej drużynie na świecie, nie miałoby żadnego sensu. Powtarzam, że nie mogę ich winić za to, że postanowili zachować się odpowiedzialnie. Muszę chronić swoją drużynę i bronić jej decyzji.

Z tego co pan mówi wynika, że stanął pan przed tragicznym wyborem - oba możliwe rozwiązania były złe.

Tak było. I próbowałem to wyjaśnić Vitalowi Heynenowi, gdy rozmawiałem z nim w sobotę. Zadzwoniłem do niego, ponieważ mam do niego duży szacunek. Jako do trenera, ale przede wszystkim jako do człowieka. Przeprosiłem go i przedstawiłem mu sytuację, w jakiej się znalazłem.

Był na was zły?

Nie, raczej zawiedziony. Dla polskiej drużyny to miał być koniec letniego sezonu, ważne wydarzenie. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, łącznie z transmisją telewizyjną. Rozumiem jego rozczarowanie, dlatego przeprosiłem. Odniosłem wrażenie, że on też mnie zrozumiał.

Dlaczego decyzja o rezygnacji ze sparingów zapadła zaledwie dzień przed pierwszym meczem?

Timing jest w tej całej sprawie najgorszy. Wyglądałoby to całkowicie inaczej, gdybyśmy poinformowali polską stronę o tej decyzji choćby z tygodniowym wyprzedzeniem. Możliwe, że zawodnicy rozważali to już od pewnego czasu, ale zaczęli się bać chyba dopiero dwa dni przed meczem, a mi o swoich obawach powiedzieli trzy godziny przed podróżą do Polski. Może wpłynął na nich artykuł o pogorszeniu się sytuacji w Polsce, który przeczytali w estońskiej prasie? On chyba ostatecznie ich przekonał, że nie powinni jechać.

Relacje pomiędzy polską i estońską federacją teraz pewnie bardzo się ochłodzą.

Mam nadzieję, że nie, że Polacy zrozumieją, co nami kierowało. Wiem, że z tego powodu polska strona miała problemy, że musiała naprędce zorganizować coś innego, bo przecież była dogadana z telewizją. Z tego, co wiem, prezydent estońskiej federacji w niedzielę przyjedzie do Polski i będzie rozmawiał z prezesem PZPS Jackiem Kasprzykiem. Postara się mu wytłumaczyć, dlaczego odwołaliśmy nasz przyjazd.

* W Polsce w ostatnich dniach zarejestrowano wzrost zachorowań na COVID-19. W sobotę 25 lipca było ich 584, co jest najwyższym wynikiem od 8 czerwca. W Estonii sytuacja wygląda zdecydowanie lepiej. Od początku lipca przybywa tylko po kilku nowych chorych dziennie (łącznie między 4 a 23 lipca odnotowano 35 zarażeń), a liczba ofiar śmiertelnych nie zmienia się od kilku tygodni i wynosi 69. W całym kraju od początku pandemii zachorowało niewiele ponad 2 tysiące osób.

Czytaj także:
Polska - Estonia. Estończycy w ostatniej chwili odwołali przyjazd. Vital Heynen: Dowiedziałem się w środku nocy
Znamy składy na wewnętrzny mecz Polaków. Michał Kubiak i Fabian Drzyzga kapitanami

Komentarze (16)
avatar
salix207
26.07.2020
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Mają lepsze rozeznanie o sytuacji epidemiologicznej w Polsce niż Morawiecki ze swoim ministrem. 
avatar
gibas
26.07.2020
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
WIDAC ZE BARDZIEJ SA ODPOWIEDZIALNI ,NIZ POLACZKI WEDRUJACY JAK TE BARANY PO POLSCE 
avatar
solei
26.07.2020
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Estończycy są po prostu za "dobrzy" dla reprezentacji Polski i nie chcą "sprzedawać" ; nowinek technicznych oraz taktycznych !!! 
pablo ss
26.07.2020
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
Brak szacunku do przeciwnika i organizatora. To jest coś o czym nasza federacja powinna pamiętać na przyszłość. Życie dawno toczy się normalnie. Ten "śmiercionośny wirus" jest tylko w kościołac Czytaj całość
avatar
Jan QS
26.07.2020
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Kpina . Zachorowań w przeliczeniu na 1000 osób mają dużo więcej. Dobrze że nie przyjechali bo by nas zarazili. A tak na prawdę stchórzyli. Miernoty