Brazylia - Niemcy 3:0 (25:12, 25:19, 25:16)
Brazylia: Sheila, Thaisa, Sassa, Fabiana, Dani Lins, Mari, Fabi (libero) oraz Ana Tiemi, Joyce, Natalia
Niemcy: Weiss, Kozuch, Furst, Brinker, Ssuschke, Beier, Tzscherlich (libero) oraz Hanke, Ross
W pierwszym pojedynku sobotniego dnia w brazylijskim Rio de Janeiro zmierzyły się ze sobą reprezentacje Niemiec i Brazylii. Po tym, co obie ekipy pokazały w swoich pierwszych spotkaniach można było spodziewać się wyrównanej walki. Gospodynie spokojnie wygrały z Portorykankami, natomiast Europejki wręcz rozgromiły Stany Zjednoczone.
Jednak już sam początek meczu pokazał, kto rządzi w siatkówce na całym świecie. Canarinhos szybko wyszły na wysokie prowadzenie. Niemki wyglądały na zagubione i seriami traciły kolejne punkty. Już na pierwszej przerwie technicznej Brazylia miała cztery "oczka" przewagi, które wywalczone zostały głównie dzięki wspaniałej postawie bloku, który już w tym fragmencie gry zafunkcjonował czterokrotnie. Nasze zachodnie sąsiadki zupełnie nie mogły poradzić sobie z przyjęciem zagrywki, co powodowało niedokładne rozegranie i źle wykonane ataki. Gdyby nie sześć błędów Brazylijek Niemki totalnie skompromitowałyby się zupełnie, a tak dorobek dwunastu punktów nie jest wynikiem aż tak tragicznym.
Początek kolejnej partii ponownie został zdominowany przez Brazylijki, które szybko zyskały przewagę. Gra Europejek powoli stawała się płynniejsza, a po każdym zdobytym punkcie zespół niesamowicie mobilizował się do dalszej dobrej gry, pokazując ciągłą wiarę w końcowy sukces. Wreszcie udało się im postawić skuteczny blok oraz zdobyć punkt z zagrywki, jednak były to tylko pojedyncze dobre zagrania, które nie mogły poważnie pokrzyżować plany gospodyniom turnieju grupy A. Niemki toczyły wyrównaną walkę do stanu 19:18. W tym momencie powróciły kłopoty z przyjęciem z zagrywki i Canarinhos zdobyły pięć punktów w jednym ustawieniu, przesądzając o losach seta, którego nieudanym atakiem zakończyła Margareta Kozuch przy wyniku 25:19.
Trzecia partia była już tylko formalnością, chodź Niemki cały czas próbowały zmienić obraz gry. Brazylijki były lepsze w każdym elemencie, a na dodatek walczyły do końca o każdą piłkę tak, jakby to one były w sytuacji swoich rywalek. Dobre zawody w ataku rozgrywała Sheila, która z łatwością radziła sobie z blokiem przeciwniczek. W niemieckim obozie pochwalić można najlepiej punktującą - Maren Brinker. Jednak jej dobra gra nie wystarczyła. Zawiodła dotychczasowa liderka, mająca polskie korzenie Kozuch, która zdobyła tylko cztery oczka dla swojego zespołu.
- Pierwszy set był decydujący dla rezultatu całego spotkania - stwierdził Giovanni Guidetti, trener reprezentacji Niemiec. - Jest mi przykro, że nie zagraliśmy nawet w granicach naszego maksimum - stwierdziła Christiane Furst, kapitan pokonanej ekipy.
USA - Portoryko 3:2 (21:25, 20:25, 25:23, 25:14, 15:13)
USA: Fawcet, Barboza, Richards, Harnotto, Mc Ginnis, Akinradewo, Davis (libero) oraz Thompson, Larson, Crimes, Pressey
Portoryko: Alvarez, Mojica, Cruz A., Mareero, Oquendo, Ocasio K., Seilhamer (libero) oraz Rosa, Santos
W drugim meczu w grupie A zmierzyły się ze sobą ekipy, które w tegorocznym Grand Prix jeszcze nie wygrały, czyli Portoryko i USA. Po tym, co pokazały pierwszego dnia te drużyny ciężko było wskazać faworytki.
Spotkanie lepiej zaczęło się dla Amerykanek, które szybko wyszły na prowadzenia. Na pierwszej przerwie technicznej zawodniczki Hugh McCutcheon'a miały dwa "oczka" więcej od swoich rywalek. Wynik oscylujący w granicach remisu utrzymywał się do stanu 20:20. Wtedy to skuteczniej w końcówce zagrały Portorykanki i mogły cieszyć się z pierwszego wygranego seta w tej edycji World Grand Prix.
Już na początku drugiej odsłony zawodniczki z Portoryko kontynuowały dobrą passę z poprzedniej partii, wychodząc na znaczące prowadzenie. Trener USA próbował ratować się przerwami, jednak nic nie pomagało w zmianie stylu gry Amerykanek. W odróżnieniu od poprzedniego seta w tym zabrakło wyrównanej końcówki, w której 25:20 ponownie tryumfowały siatkarki z małej wyspy w Ameryce Środkowej.
Jednak w kolejnych partiach do głosu wreszcie doszły wicemistrzynie olimpijskie. Po nerwach w trzeciej partii ostatecznie udało pozostać się im w grze. Czwarta odsłona była już dużo łatwiejsza. Spokojna gra w ataku umożliwiła doprowadzenie do tie-breaka.
Ostatnia z możliwych części gry uważana jest za loterię. Tak też było w tym przypadku. Bardzo niewiele brakowało już Portorykankom do świętowania sukcesu, bo od zwycięstwa dzieliły je tylko pięć oczek, a rywalki osiem. Wtedy to losy piątego seta odwróciły się na korzyść bardziej utytułowanej z drużyn. Sześć punktów z rzędu pozwoliło na spokojną kontrolę ostatnich piłek. Ostatecznie USA wygrało 15:13 i trener McCutcheon mógł cieszyć się z pierwszego zwycięstwa ze swoją nową drużyną w cyklu Grand Prix.
Dzień trzeci: Czy Brazylijki dopełnią formalności?
W ostatnim dniu zmagań w Rio de Janeiro niepokonana dotąd reprezentacja gospodarzy spotka się z Amerykankami. Dla ekipy Stanów Zjednoczonym będzie to doskonała możliwość rewanżu za finał igrzysk olimpijskich, w których tryumfowały Brazylijki. Jednak kadra zespołu znacznie się zmieniła i trudno myśleć, że młode "Jankeski" zdołają nawiązać walkę z będącymi na fali Canarinhos. W drugiej parze zmierzą się Portorykanki oraz Niemki. Więcej szans na dobry wynik mają Europejki, ale nie wiadomo, czy ekipa Guidettiego podniesie się po klęsce z gospodyniami. Jeśli zespół z Ameryki Środkowej myśli o dobrym wyniku musi zredukować liczbę popełnianych błędów.
Terminarz trzeciego dnia turnieju w Rio de Janeiro:
Brazylia - USA 15.00*
Portoryko - Niemcy 18.00
* godziny czasu polskiego