Drużyna Cerradu Enei Czarnych odniosła drugie zwycięstwo z rzędu, pokonując w Hali MOSiR-u Stal Nysa 3:1. Mecz był dość wyrównany i gospodarze musieli zostawić dużo zdrowia na parkiecie, aby po raz drugi w bieżącym sezonie PlusLigi ograć beniaminka. - Trzeba pamiętać o tym, że po drugiej stronie siatki było paru zawodników, którzy w przeszłości grali w naszej drużynie - zwrócił uwagę Robert Prygiel. Na boisku w szeregach przyjezdnych zameldowali się wszyscy trzej siatkarze, mający za sobą występy w barwach Wojskowych: Michał Ruciak, Michał Filip i Patryk Szczurek.
Nerwowość na własne życzenie Czarnych
- Mecz był zacięty, ale z naszej winy. Wygraliśmy dość pewnie pierwszego seta. W drugim prowadziliśmy, i to musi być dla nas nauczka, bo po serii zagrywek Lucasa Loha, który widać, że dochodzi do dobrej dyspozycji po urazach i przerwie w treningu, zaczął zagrywać dobrze, zrobił nawet asa, co rzadko mu się zdarza, a na twarzach naszych zawodników pojawił się uśmiech, wkradło się rozluźnienie, i momentalnie straciliśmy dużą przewagę punktową i przegraliśmy drugiego seta - zaznaczył trener Cerradu Enei Czarnych.
Jego podopieczni byli blisko roztrwonienia zaliczki również w czwartej partii. - Podobna sytuacja była w czwartym secie, gdzie prowadziliśmy pięcioma-sześcioma punktami, i zamiast grać konsekwentnie i spokojnie do końca, to niestety popełniliśmy proste błędy. Ciągle uważam, że możemy przegrywać i tracić punkty, ale po dobrych akcjach przeciwnika, a w tych dwóch przypadkach straciliśmy je w nietrudnych sytuacjach, co jest niepokojące - podkreślił Prygiel.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa w wersji retro. Fani są zachwyceni
Są powody do optymizmu i nadzieja na progres
Pomimo mankamentów w postawie zawodników, szkoleniowiec nie ukrywał zadowolenia ze zdobycia pełnej puli. - Cieszę się ze zwycięstwa, cieszę się z trzech punktów. Nasz atak jest coraz groźniejszy, zanotowaliśmy najlepszy mecz na side-oucie, 71 procent, to jest nasz rekord w tym sezonie. Do tego dochodzi 58 procent po negatywnym przyjęciu, co też jest bardzo dobrym wynikiem. Pomału łapiemy swój rytm, oby nas już nie dopadały żadne problemy zdrowotne, a z meczu na mecz będzie coraz lepiej - stwierdził Prygiel.
Początek rozgrywek nie był najlepszy w wykonaniu radomskiego zespołu. Spisywał się poniżej oczekiwań, ale trzeba też pamiętać, iż występował bez Dawida Konarskiego czy Mateusza Masłowskiego, a pełni swoich możliwości nie mógł zaprezentować Lucas Loh, ze względu na problemy zdrowotne.
W Radomiu zawsze jest siatkarska presja, a Prygiel nie patrzy w tabelę
Wcześniejsze, niekorzystne wyniki mogły wzbudzić niepewność wśród kibiców Czarnych. Zdaje sobie z tego sprawę sam trener drużyny. - W Radomiu nikt nie ma oddechu, jest to miasto z dużymi tradycjami siatkarskimi i zawsze tutaj jest presja - przyznał.
Wojskowi mogą teraz lekko odetchnąć, gdyż awansowali na dziewiąte miejsce. Trzeba jednak nadmienić, że mają aż pięć spotkań rozegranych więcej od kolejnej w zestawieniu PGE Skry Bełchatów czy cztery więcej od ósmej Asseco Resovii Rzeszów. - Szczerze mówiąc, to nie patrzę w ogóle na tabelę, bo ona nie jest wiarygodna, są drużyny blisko nas albo za nami, a mają mniej rozegranych meczów - nie ukrywał Prygiel.
Szkoleniowiec nie wybiega myślą zbyt daleko w przyszłość. - Skupiamy się na następnym meczu. Straciliśmy sporo punktów z różnych przyczyn, mieliśmy dużo problemów zdrowotnych, ale w końcu zaczynamy grać tak, jak oczekiwałem. Chciałbym, żeby był progres i żebyśmy potrafili sprzedać podczas meczu to, co trenujemy - zakończył.
Czytaj także:
>> PlusLiga. ZAKSA zwyciężyła w hicie kolejki. Jastrzębski Węgiel wrócił do gry po prawie miesiącu przerwy
>> PlusLiga. Coraz trudniejsza sytuacja Stali Nysa. "Liga pokazuje, że walczymy, ale zdarzają nam się przestoje"