Władysław Pałaszewski. Dziadek oficjalny i przyszywany

Newspix / KRYSTYNA PACZKOWSKA / Na zdjęciu: Władysław Pałaszewski
Newspix / KRYSTYNA PACZKOWSKA / Na zdjęciu: Władysław Pałaszewski

- Zażywam lekarstwa i oglądam siatkówkę. Taki jest mój przepis na codzienność - mówi Władysław Pałaszewski, żywa legenda polskiej siatkówki.

Czterokrotny mistrz Polski jako trener (raz z Resovią Rzeszów, trzykrotnie z Gwardią Wrocław), medalista MP jako siatkarz, reprezentant kraju. Do tego selekcjoner kadry młodzieżowej (pierwszy w historii medal Polaków na ME juniorów, srebro) oraz seniorskiej siatkarzy. Sędzia finałowego meczu turnieju siatkarskiego kobiet podczas igrzysk w Montrealu. Żyje we Wrocławiu, w oczekiwaniu na szczepionkę na COVID-19.

Maciej Piasecki, WP SportoweFakty: Jak się pan miewa?

Władysław Pałaszewski, legendarny trener siatkarski: Mogę o sobie mówić per starzec. Rocznikowo mam 85 lat i sportowo pozostała mi miłość do siatkówki. Jakiś czas temu dzieci zrobiły mi jednak świetny prezent, dostałem tablet. Przyznam szczerze, pochłania sporo czasu, ciągle gdzieś zaglądam, coś sprawdzam. Cieszę się też, że we Wrocławiu znalazły się osoby, które chciały zainwestować w Gwardię. Historia zatacza koło. Teraz w klubie są  Kajetan Maćkowiak i Paweł Siezieniewski. Synowie zawodników, których przed wielu laty trenowałem właśnie w Gwardii. Wrocław ma nie tylko historię związaną z piłkarzami, koszykarzami czy szczypiornistami Śląska. Była tu też mocna siatkówka, z której ludzie mogli być dumni.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity efekt. Zobacz, co się stało z wylanym wrzątkiem przez siatkarza

Ludzie związani z siatkówką dzwonią, pamiętają?

Tak, pamiętają o starym "Pałaszu". Niedawno nawet pojawiłem się w cyklu wywiadów na stronie Polskiego Związku Piłki Siatkowej, opowiadałem o dawnych czasach przez telefon. Na święta dzwonił do mnie prezes PZPS Jacek Kasprzyk. Rozmawiam też z trenerami eWinner Gwardii Wrocław i żeńskiego #VolleyWrocław. Jestem w kontakcie z moimi byłymi zawodnikami. Takie rozmowy o siatkówce trzymają przy życiu. Muszę na siebie uważać. Przestrzegam tego, co zaleca rząd, uważam na swoje zdrowie. Liczę, że ta zaraza atakująca cały świat odejdzie raz na zawsze. Odpukać, ze mną jest w porządku pod tym względem. Zażywam lekarstwa i oglądam siatkówkę. Taki jest mój przepis na codzienność.

A termin szczepienia wyznaczony?

Będąc w pierwszej grupie, było mi łatwiej. Na coś się ten wiek przydał! Dokładnie 28 stycznia idę się zaszczepić. Na szczęście niedaleko od domu, wybiorę się z żoną.

Sędziował pan finał turnieju siatkarskiego kobiet podczas igrzysk w Montrealu. Jako jedyny polski sędzia w historii! Od tego czasu minęło przeszło 45 lat. Kawał czasu minął, do uwierzenia?

Pamiętam to, jakbym brał w tym udział wczoraj. No, może przedwczoraj. Związek Radziecki grał z Japonią, Azjatki były wtedy fantastyczne. Choć ranga wydarzenia była spora, to był łatwy mecz do poprowadzenia. Pamiętam jak było 11:1 dla Japonek i aż zaskoczony spoglądałem na to, że przecież jesteśmy w finale, a tu taka przewaga! Skończyło się gładko trzy do zera dla Azjatek. A ja mogłem przeżyć nie tylko świetną przygodę jako sędzia, ale obserwować też "od środka" olimpijski sukces drużyny Wagnera.

A która rola była najtrudniejsza? Siatkarza, trenera, czy sędziego?

Każda z tych ról ma w sobie coś niezwykłego. Będąc sędzią miałem ułatwione zadanie. Jeśli arbiter wcześniej grał w siatkówkę, od razu startuje z zupełnie innego poziomu. Po prostu poradzi sobie lepiej od teoretyka. Można bowiem znać doskonale przepisy, ale trzeba "czuć" dyscyplinę, w której się jest. Doświadczenie siatkarskie to podstawa, a jak jeszcze to jest dla kogoś cały świat, trudno później mówić, że coś było prostsze, czy trudniejsze. Pamiętam jak jeden z sekretarzy namawiał mnie, kiedy przez rok nie byłem trenerem, żebym zaczął sędziować rozgrywki drugiej ligi. Bo wyszedłem z wprawy, już ładny kawałek czasu po moim udziale na igrzyskach. Zaśmiałem się, że ja nie potrzebuję, bo do niedawna musiałem być sędzią po osiem godzin dziennie, kiedy trenowali moi siatkarze. Trener sędziuje na każdym treningu, czy Jarosz dobrze przyjął, czy Kłos poprawnie odbił...

Akredytacja sędziego Pałaszewskiego podczas IO w Montrealu (fot. archiwum prywatne)
Akredytacja sędziego Pałaszewskiego podczas IO w Montrealu (fot. archiwum prywatne)

Pod ręką miał pan wielu utalentowanych siatkarzy. Który z nich był tym najlepszym?

Rzeczywiście, znalazłbym wielu na przestrzeni lat. Ale tym najbardziej utalentowanym był Maciej Jarosz. Kompletny zawodnik. Jego syn Kuba też bardzo dobrze gra w siatkówkę, ale mówiłem Maćkowi, że jednak ojciec był lepszy. Wszechstronny siatkarz, mądrze atakujący, a do tego rasowy przyjmujący. Rywale mieli duży problem, żeby znaleźć sposób na Jarosza w przyjęciu. Ale jak wspominałem, utalentowanych było wielu, Ireneusz Kłos, Lech Łasko...

Stanisław Gościniak.

Świetnie wyszkolony technicznie! Spotkaliśmy się jeszcze w Lubinie, gdzie pracowałem jako nauczyciel, a Gościniak kończył szkołę. To był artysta. Mistrzostwo świata i nagroda MVP turnieju w Meksyku w 1974 absolutnie mu się należała. Gościniak był tak sprawny, że często śmiałem się, że zrobiłby karierę w piłce nożnej, jako bramkarz. Byłby najlepszym na tej pozycji, bo potrafił się efektownie i efektywnie rzucać. Inną charakterystykę miał za to Irek Kłos. Do Wrocławia po swoje największe sukcesy w karierze przybył z Gorzowa Wielkopolskiego. To był dryblas, ale w Gwardii pojawił się jako atakujący. Udało się Kłosa przekwalifikować na rozegranie, a że w ówczesnej siatkówce grało się na dwóch rozgrywających, to i kadra miała fajne rozwiązanie. Wysocy Kłos i do tego Wojciech Drzyzga w końcówkach między sobą rozstrzygali losy meczu. Obaj z ofensywnymi atutami, skutecznie kończyli akcje zespołu. Taki układ w nieco innym zestawieniu wykorzystywałem w Rzeszowie. Mistrzowska Resovia miała taki duet: Stanisław Gościniak i Jan Such. Ten pierwszy zajmował się rozegraniem, a Such mając dobre przyjęcie i atak, kończył akcje.

Mówimy o mistrzowskich drużynach z Rzeszowa i Wrocławia sprzed lat. A kto pana zdaniem zdobędzie tytuł w tym sezonie PlusLigi? Ktokolwiek zagrozi mistrzom z Kędzierzyna-Koźla?

Nie sądzę, że Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle straci tytuł. Niepokonany lider ma przede wszystkim świetnie poukładany zespół. Dlaczego Asseco Resovia Rzeszów w ostatnich latach zawodziła? Bo tam są ludzie, którzy nie mają takiego pojęcia o siatkówce, jakie mają w Kędzierzynie-Koźlu. A dokładniej ma prezes Sebastian Świderski. Potrafił tak poukładać drużynę, że ta z roku na rok wydaje się być coraz mocniejsza. Dla mnie podstawą jest posiadanie dobrego rozgrywającego i atakującego. Benjamin Toniutti i Łukasz Kaczmarek to zestaw, który powinien być odpowiedni do obrony mistrzowskiego tytułu. Dokładając do tego trzon, Paweł Zatorski i Aleksander Śliwka, trudno rywalom podjąć walkę z mistrzem.

Czyli siatkówka nie do końca się tak mocno zmieniła na przestrzeni lat!

To tylko tak wygląda w teorii. Z jednej strony mamy dużo słusznych zmian w przepisach, chociażby kwestia dotknięcia siatki, innego punktowania, przekroczenia linii, przełożenia bloku... Milowym krokiem są też powtórki, z których korzystać mogą również sędziowie. Ludzkie oko przecież ma prawo do pomyłki, nie urodził się jeszcze taki, co podejmuje wyłącznie słuszne decyzje. Ale z drugiej strony spoglądając na rozgrywających, nadal dzielę ich na dwie kategorie. Takich, którym atakujący mówią, wymuszają granie właśnie przez ich strefy, a oni ulegają. No i drudzy, którzy po prostu są tak dobrzy, że przekonują, co zagrają i robią to w taki sposób, że nie ma dyskusji ze strony kolegów z drużyny.

A jak pan ocenia swoich byłych podopiecznych "za mikrofonami"?

Czasem słuchając któregoś meczu z rzędu, śmieję się, że siatkarsko wychowałem najlepszego sprawozdawcę w polskiej telewizji, Tomka Swędrowskiego. Należy pamiętać, że poza świetnym dziennikarskim warsztatem, to też mistrz Polski z Gwardią Wrocław. Miłe jest to, że Tomasz Swędrowski po latach nie zapomniał o trenerze, potrafił zadzwonić i zapytać, co u mnie słychać. A jeszcze wcześniej, jak zaczynał za mikrofonem, zdarzały się sytuacje, że podpytywał o sytuacje boiskowe, ciekawostki sędziowskie. Starałem się tłumaczyć, wyjaśniać, choć dzisiaj już takiej potrzeby nie ma. Tomek ma ogromną wiedzę i doświadczenie. Maciek Jarosz też sobie całkiem nieźle radzi. I również pamięta o starym trenerze.

Pańskim zdaniem igrzyska w Tokio się odbędą?

Bardzo na to liczę. Gdyby tak się nie stało, byłaby to tragedia dla naszych siatkarzy. Dla niektórych może to być ostatni moment, żeby zdobyć medal olimpijski. A jak wiadomo, igrzyska to jest szczególna impreza sportowa pod każdym względem. Przechodzi się do historii i tego nikt ani nic człowiekowi nie zabierze.

Dzień dziadka będzie "hucznie" obchodzony?

Od tego święta mam kochaną czwórkę, która na pewno będzie o mnie pamiętać. Trzech wnuków i wnuczkę. Chcesz mi też złożyć życzenia? Bo mam też takiego "przyszywanego" wnuka, którego wiele lat temu poznałem przy okazji benefisu Tomka Wójtowicza i Lecha Łasko. Kamil Składowski, aktualnie działający przy PLS, stwierdził wówczas, że przypominam mu jego dziadka. Od tego czasu regularnie dostaje od niego życzenia na święta, z adnotacją "wszystkiego najlepszego dziadku". To bardzo miłe.

Czego zatem życzyć panie Władysławie? Zdrowia?

Jak najmniej dolegliwości. Chciałbym po prostu spokojnie nadal spoglądać na swoją ukochaną dyscyplinę. A jeśli zdrowie pozwoli i będziemy po szczepionkach, z chęcią wybrałbym się na mecz do wrocławskiej Hali Orbita. Zobaczyć na żywo ligowe granie, z kibicami, bo ich na trybunach bardzo brakuje. Nawet mnie, siedzącemu w domu.

Pałaszewski w roli trener Gwardii Wrocław (fot. archiwum prywatne)
Pałaszewski w roli trener Gwardii Wrocław (fot. archiwum prywatne)

Władysław Pałaszewski - urodzony 10 maja 1936 roku w Obertynie. Polski siatkarz, medalista mistrzostw Polski zarówno jako zawodnik, jak i trener. Sędzia siatkarski. Kluby jako zawodnik: Sparta Legnica; AZS Wrocław; Gwardia Wrocław. W reprezentacji Polski rozegrał 13 spotkań. Jako trener: żeński AZS Wrocław; Gwardia Wrocław; asystent kadry Polski kobiet; reprezentacja Polski juniorów; Resovia Rzeszów; sztab reprezentacji Polski (pięć spotkań w roli pierwszego trenera, w towarzyskich turniejach). Największe sukcesy jako siatkarz: srebrny i brązowy medal MP z Gwardią (1964, 1965); 6 miejsce na MŚ z reprezentacją Polski (1962). Największe sukcesy jako trener: cztery złote medale MP (1972 z Resovią, 1980-82 z Gwardią); cztery srebrne (1973 z Resovią, 1984-85 z Gwardią); dwa brązowe (1965-66 z Gwardią); srebrny medal ME juniorów (1971). Do tego jako sędzia siatkarski poprowadził kobiecy finał IO w Montrealu (1976). Po zakończeniu kariery trenerskiej pozostał sędzią siatkarskim, pełnił także funkcje kwalifikatora i komisarza zawodów.

Komentarze (0)