Tylko 12 biletów na igrzyska. Kogo Vital Heynen zabierze do Tokio?

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Vital Heynen
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Vital Heynen

Tylko dwunastu siatkarzy będzie mógł zabrać do Tokio trener Vital Heynen. Choć selekcjoner Biało-Czerwonych powtarza, że poza Michałem Kubiakiem w szerokiej kadrze nie ma pewniaków, większość miejsc w ekipie na IO można już uznać za obsadzone.

Na inne wielkie siatkarskie imprezy szkoleniowcy mogą zabrać 14 lub 15 zawodników. W przypadku igrzysk mają mniejsze pole manewru, bo MKOl stara się ograniczać do minimum liczbę sportowców w wiosce olimpijskiej.

Tylko dwunastoosobowa kadra na igrzyska sprawia, że wybierając tych, którzy najbardziej zasłużyli na bilety do Tokio, Heynen będzie miał wyjątkowo trudne zadanie. Choć sam Belg przekonuje, że on na bogactwo wyboru nie patrzy jak na kłopot. - Jaki to problem, jeśli ma się za dużo dobrych graczy? To nie problem, to luksus. Problem jest wtedy, kiedy brakuje ci siatkarzy na odpowiednim poziomie, gotowych do walki na igrzyskach - mówi.

Więcej niż jeden pewniak

Z 24 graczy, których Heynen powołał do szerokiej kadry na sezon olimpijski, do Japonii poleci tylko połowa. Niemal pewne jest, że selekcjoner mistrzów świata zabierze na igrzyska dwóch rozgrywających, dwóch atakujących, trzech środkowych, czterech przyjmujących i jednego libero.

ZOBACZ WIDEO: Łukasz Kaczmarek zdradził, jaki cel postawił sobie przed sezonem. "Piękniejszego zakończenia nie mogłem sobie wyobrazić"

Jedynym oficjalnym pewniakiem jest Michał Kubiak, kapitan i serce zespołu, ale trudno sobie wyobrazić, by w drużynie na igrzyska zabrakło jeszcze pięciu-sześciu innych nazwisk. Już dziś wydaje się, że obsadzonych jest dziewięć z dwunastu miejsc, a walka toczy się o pozostałe trzy bilety.

Jedno miejsce, pięciu kandydatów

Najbardziej interesująca i zacięta będzie walka wśród przyjmujących. Trzy z czterech miejsc z niemal stuprocentową pewnością przypadną Kubiakowi, Wilfredo Leonowi i Aleksandrowi Śliwce. Trochę większy znak zapytania jest przy tym ostatnim, ale Heynen bardzo ceni gracza Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.

Kto pojedzie do Tokio jako czwarty przyjmujący? Kandydatów do jednego miejsca jest pięciu: Bartosz Bednorz, Bartosz Kwolek, Artur Szalpuk, Tomasz Fornal i Kamil Semeniuk. Na tę chwilę bardzo trudno wskazać z tej grupy siatkarza, który ma największe szanse, choć akcje Kwolka i Bednorza stoją chyba nieco wyżej, niż pozostałej trójki. Szalpuk od trzech sezonów nie może odnaleźć formy z MŚ 2018, Fornal do tej pory grał u Heynena mało, a Semeniuk wcale.

- Bardzo dużo będzie zależało od taktyki, jaką wybierze trener. Czy postawi na pewne przyjęcie, czy na większą siłę ognia - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Ryszard Bosek, mistrz olimpijski z 1976 roku. - W tym pierwszym wariancie przewagę zyskuje Kwolek, który w elemencie przyjęcia bije pozostałych na głowę. Jeśli natomiast Heynen będzie szukał kogoś, kto jest przede wszystkim mocny w ataku, moim zdaniem wybierze między Bednorzem a Semeniukiem. Bednorz miał co prawda słaby sezon w Rosji, a Semeniuk świetnie grał w Pluslidze i w Lidze Mistrzów. Jest jednak mało sprawdzony w reprezentacji, a komuś takiemu trudniej jest zaufać.

Wśród atakujących zdecydowanym numerem jeden jest Bartosz Kurek, a bardzo udanym sezonie ligowym na silny numer dwa wyrósł Łukasz Kaczmarek, który w Kędzierzynie-Koźlu miał najlepszy rok w karierze. - Pokazał, że miejsce w kadrze mu się należy - uważa Bosek. - Ma bardzo dobrą technikę i dlatego będzie się dobrze uzupełniał z Kurkiem, który bazuje na skoczności i sile fizycznej.

Kto obok Kurka?

Walkę o rolę zmiennika Kurka siatkarz ZAKSY stoczy z Maciejem Muzajem i Dawidem Konarskim. Obaj przewyższają Kaczmarka reprezentacyjnym doświadczeniem. - Muzaj jest jednak bardzo nieregularny. Jedne mecze ma cudowne, inne słabe. A Konarski w sezonie ligowym nic nie pokazał. Do Kaczmarka nie ma sensu go
porównywać - ocenia członek legendarnej złotej drużyny Huberta Jerzego Wagnera.

Szansą dla atakującego Czarnych Radom może być albo doskonała gra w Lidze Narodów, albo kwestie pozasportowe. Konarski w kadrze Heynena jest od samego początku, dobrze odnajduje się w grupie i jest w niej bardzo lubiany. - A to też się liczy. Atmosfera jest ważna. Jeśli masz dwóch graczy na podobnym poziomie, to często stawiasz na tego, który może jest trochę gorszy, ale "klei" zespół, jest lepiej odbierany przez grupę.

Na środku bloku w turnieju olimpijskim niemal na sto procent będzie grał najbardziej doświadczony i utytułowany zawodnik polskiej kadry Piotr Nowakowski. Bardzo duże szanse na wyjazd ma Jakub Kochanowski, całkiem spore Mateusz Bieniek. Jest jeszcze Karol Kłos, który dwa lata temu, w ostatnim prawdziwym sezonie reprezentacyjnym, pokazał się z dobrej strony. Jeśli jednak Kłos znajdzie się w drużynie na Tokio kosztem kogoś z wymienionej trójki, trzeba będzie to uznać za zaskoczenie.

Na rozegraniu bez eksperymentów

Na pozycjach rozgrywającego i libero łatwo wskaząć faworytów, jeśli nie pewniaków, do miejsca w dwunastce. - O obsadzie innych pozycji możemy dyskutować, ale na rozegraniu wybór inny, niż Fabian Drzyzga i Grzegorz Łomacz, jest raczej niemożliwy. To byłoby szaleństwo. Można zaryzykować w ataku, na przyjęciu, na środku, ale nie na rozegraniu. Fabian dobrze wystawia na środek i na lewe skrzydło, trzyma taktykę. Parametery Łomacza wszyscy znają, w jego przypadku najważniejsze są pewność i ogranie - podkreśla Bosek. - Nie wyobrażam sobie też, żeby do Japonii Heynen zabrał innego libero, niż Pawła Zatorskiego. Ten zawodnik pokazuje taki poziom, że jest nie do dotknięcia - dodaje.

"Bańka" testem odporności

Kluczowe dla olimpijskiej selekcji będą rozgrywki Siatkarskiej Ligi Narodów, które w maju i w czerwcu odbędą się we włoskim Rimini. W nietypowej, pandemicznej formule - siatkarze wszystkich reprezentacji zostaną zamknięci w koronawirusowej "bańce", będą mieszkać w tym samym hotelu i wychodzić z niego tylko na mecze i treningi.

Zdaniem Boska ta "bańka" będzie dla naszej ekipy poważnym sprawdzianem zespołowej odporności. I test atmosfery w grupie, którą od kilku sezonów zawodnicy bardzo chwalą. - Igrzyska to są wielkie zawody, jedziemy na nie w roli faworyta i dlatego nie może być żadnej niepewności mentalnej. A grupa to bardzo delikatny twór. Czasem wystarczy malutka zapałka, żeby wybuchł wielki pożar. Jak jest ktoś, kto grupę rozwala, na boisku inaczej się go traktuje. Widzi się go w tych momentach, w których nie jest z nami. Jedna wystawa do takiego gościa, albo jej brak, może zdecydować o końcowym wyniku. Docenianie lepszych stron kolegi i akceptowanie gorszych jest równie ważne, jak serwowanie 120 km/h.

Czytaj także:
Reprezentacja Polski siatkarzy: trening medialny [GALERIA]
Rząd propaguje szczepienia przeciw koronawirusowi. W akcję zaangażowali się polscy siatkarze

Źródło artykułu: