Joanna Seliga: Jak się pan czuje po powrocie do występów w narodowym zespole? Pewnie brakowało panu gry i całej atmosfery towarzyszącej spotkaniom reprezentacji.
Marcin Wika: Dziękuję, dobrze. Niestety trenuję z drużyną dopiero od około dwóch tygodni, dlatego też nie brałem udziału w żadnym ze sparingów. Mecz z Chinami był więc dla mnie pierwszą okazją do oficjalnego występu w kadrze.
Jak się mają sprawy z pańskim kolanem? Wszystko jest już w należytym porządku, czy też nadal trzeba na nie uważać?
- Z kolanem jest już dobrze. Z pewnością nie będzie tak jak dawniej, ale na szczęście przestało mi już ono dokuczać podczas gry.
Dwie wygrane zagwarantowały polskiej drużynie udział w finale turnieju. Nikt się nie nastawiał na wynik? Byłoby miło odnieść zwycięstwo przed własną publicznością.
- To prawda, gramy na własnym terenie, więc dobrze by było wygrać mecz finałowy. Przede wszystkim wzmocniłoby to nas psychicznie przed wyjazdem na mistrzostwa Europy. Czulibyśmy się dzięki temu mocniejsi. Mogę więc powiedzieć, że na pewno zagramy w niedzielę o zwycięstwo.
Mówiąc o czempionacie Starego Kontynentu - jak pan myśli, ma pan szansę na załapanie się do składu na Izmir?
- Trenujemy w siedemnastoosobowym składzie i każdy z nas ma szanse na wyjazd do Turcji. Trener powiedział, że czternastkę wybierze po turnieju, więc wszyscy zawodnicy mogą jeszcze liczyć na powołanie. Nasz szkoleniowiec wciąż rotuje składem, sprawdza poszczególnych siatkarzy. Trzeba więc zaczekać do końca Memoriału Huberta Jerzego Wagnera.
Jutro polska reprezentacja ma dzień wolnego. Zaplanowany już został jakiś trening?
- Na rano zaplanowany mamy trening. Następnie udamy się też na siłownię. Na koniec chcemy przyjechać na salę i trochę potrenować odbijanie.
Wynik spotkania z Chinami jest taki sam, jak w pojedynku z Hiszpanią, jednak obie te drużyny są z zupełnie innej półki.
- Zgadza się. Hiszpanie to aktualni mistrzowie Europy, aczkolwiek Chińczycy zrobili znaczny krok do przodu. Rozwinęli się i w żadnym wypadku nie są to już chłopcy do bicia. Grając przeciwko ich drużynie, trzeba się z nimi mocno napracować.
Mimo że Chińczycy prezentują zupełnie odmienny niż większość europejskich drużyn styl gry, wydaje się, że taka potyczka jest jednak dobrym treningiem przed mistrzostwami Europy.
- Memoriał Huberta Jerzego Wagnera jest na pewno naszym ostatnim sprawdzianem przed czempionatem Starego Kontynentu, dlatego wydaje mi się, iż takie starcie jest ciekawym przetarciem przez rozpoczęciem naszej docelowej imprezy w Turcji.
Jak pan sądzi, czy Chińczyków stać na pokuszenie się o jakąś niespodziankę, np. w konfrontacji z Hiszpanami?
- Myślę, że jak najbardziej tak. Poczynili oni spore postępy. Przez całą tegoroczną edycję Ligi Światowej prezentowali się niezwykle korzystnie. Także i w starciu z nami zagrali nieźle. Uważam więc, że jak najbardziej stać ich na zwycięstwo w potyczce z Hiszpanią.
Czy polskiej reprezentacji trudno się było przestawić na azjatycki styl gry?
- Chińczycy i ogólnie Azjaci preferują dużo szybszą i niezwykle dynamiczną siatkówkę. Jednak tylko na samym początku było to dla nas jakimś zaskoczeniem bądź też utrudnieniem. Na szczęście już po pierwszej odsłonie tego pojedynku wiedzieliśmy, czego możemy się z ich strony spodziewać, dzięki czemu mogliśmy dostosować się do ich stylu gry.
Czy była jakaś drużyna, z którą chciał się pan spotkać w niedzielnym finale?
- W żadnym wypadku nie ode mnie zależał wybór drużyny przeciwnej. Najważniejsze, że to właśnie nasza reprezentacja zagra w meczu decydującym o ostatecznej rozgrywce.
Jednak w drugiej grupie wszystko jest już rozstrzygnięte. Po przeciwnej stronie siatki w finale turnieju staną reprezentanci Italii. Czy potyczka ta będzie traktowana jako swoisty rewanż za ćwierćfinał igrzysk olimpijskich w Pekinie, czy też tamten pojedynek nie ma już tutaj żadnego znaczenia?
- Jak to mówią - co się stało, to się nie odstanie. Nie należy już wyciągać na wierzch żadnych "brudów" z ubiegłorocznej olimpiady. Będziemy chcieli z siatkarzami z Włoch przede wszystkim wygrać, aby się wzmocnić mentalnie. Takie zwycięstwa na pewno budują morale drużyny. Myślę, że także i kibice cieszyliby się z naszej ewentualnej wygranej.
Co pan sądzi o organizacji VII edycji Memoriału Huberta Jerzego Wagnera? W tym roku na turnieju nie ma zbyt wielu sympatyków siatkówki.
- Przede wszystkim niezwykle ciężko jest wypełnić tak dużą halę, zwłaszcza, że mamy okres letni, a co za tym idzie - także i końcówkę wakacji, ale i tak wydaje mi się, że kibice mimo wszystko dopisali. Trzeba przyznać, że na meczu z Chinami pojawiła się całkiem spora rzesza miłośników volley'a.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)