Polki zakończyły turniej Ligi Narodów pokonując Rosjanki 3:2. Po ostatnim, 15. meczu rozegranym w tzw. bańce trener Jacek Nawrocki podkreślał, że występy Polek we Włoszech nie były typową grą "na wynik" za wszelką cenę.
- Przyjechaliśmy do Rimini z dużymi oczekiwaniami. W naszym kraju siatkówka jest na topie i nie dziwi to, że wszyscy wymagali od nas zwycięstw i jak najlepszej gry. Po meczach sparingowych z Bułgarkami mieliśmy zaledwie 10 dni, by przepracować okres przed turniejem. Stwierdziliśmy, że zrobimy próby różnych ustawień w boju. Wszystkiego nie sprawdziliśmy, ale mamy już obraz tego, jak będziemy chcieli grać podczas mistrzostw Europy - wyjaśnił cel jaki postawił sobie przed turniejem sztab szkoleniowy reprezentacji Polski.
Jednocześnie trener pochwalił swoje podopieczne za to, jak poradziły sobie z trudami turnieju. Przypomnijmy, że rywalizację w Rimini Polki rozpoczęły już 25 maja meczem z Włoszkami.
ZOBACZ WIDEO: Droga do Tokio: Małachowski i Włodarczyk
- Była to wyczerpująca impreza, bo niełatwo gra się z taką intensywnością. Również ze względu na to, że nie mieliśmy na koncie wielu zwycięstw, ale dziewczyny przed każdym meczem starały się "resetować" i dbać o dobrą atmosferę. Chylę czoła przed nimi za to, że utrzymały swoje nastawienie do końca - dodał selekcjoner Biało-Czerwonych. Wyjaśnił też, jakie były przyczyny porażek z zespołami, które z pewnością były w zasięgu naszych reprezentantek.
- W Lidze Narodów brały udział kadry Belgii, Niemiec, Dominikany, USA. One występowały w zbliżonych składach w 5-6 ostatnich latach. My jednak straciliśmy kilka dziewczyn z podstawowego składu, czy to Joannę Wołosz, czy Natalię Mędrzyk. Nie pomogły też kontuzje Marty Krajewskiej oraz uraz Martyny Grajber, odniesiony przez nią właściwie w dzień wyjazdu. Zgrania i doświadczenia zabrakło nam przede wszystkim w pierwszej części turnieju. Później byliśmy już w stanie rywalizować z Chinkami czy Amerykankami - zauważył Nawrocki.
Do fazy finałowej awansowały reprezentacje Turcji, Japonii, Brazylii oraz USA. Niemal do samego końca do czołowej czwórki mogły też awansować Chinki.
- Myślę, że faworytem są Amerykanki. Wydaje się, że ten zespół, który mógł im zagrozić, nie wszedł do czwórki, bo zmienił swój skład zbyt późno, ale takie były reguły gry - stwierdził trener Polek, wskazując jednoznacznie Amerykanki jako główne pretendentki do złota.
Zobacz również:
Liga Narodów. W takim składzie zagramy z Argentyną. Pauza dla Wilfredo Leona
Liga Narodów. Seria jednostronnych widowisk. Pewne zwycięstwo rywali Biało-Czerwonych
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)