"Lepiej pogram w piłkę nożną, a wieczorem pójdę na dyskotekę" - miał w głowie wówczas niespełna 20-letni Jurij Semeniuk, który nigdy wcześniej nie grał w siatkówkę. Pracował najpierw w Auchan, a później sprzedawał kosiarki i piły łańcuchowe, w końcu został przyprowadzony na trening siatkarskiego Barkomu-Każany Lwów, gdzie jego talent szlifował między innymi trener Jan Such. 8 września 27-letni środkowy zagra przeciwko Polakom na mistrzostwach Europy.
Karierę rozpoczął w 2014 roku, trzy lata później trafił do reprezentacji Ukrainy, a na swoim rozkładzie ma już między innymi wygraną z Zenitem Kazań. I tak późno rozpoczętą przygodę przerwała na kilka miesięcy kontuzja pleców, a mało brakowało, a trafiłby również na służbę wojskową, trwał wtedy konflikt w Donbasie.
- Jako młody student chciałem mieć pieniądze na imprezy i ubrania. Mieszkałem niedaleko Auchan, dostałem tam pracę w dziale spożywczym - rozkładałem napoje, soki i alkohol. Kilka razy zobaczył mnie tam trener Barkomu i w końcu zaprosił na trening. Nigdy nie myślałem o zawodowej grze w siatkówkę. Często próbowano mnie do niej zachęcić, ale nie chciałem. Myślałem: "Po co mi to? Lepiej pogram w piłkę nożną, a wieczorem pójdę na dyskotekę" - mówi Semeniuk, cytowany przez ukraiński portal Tribuna.
ZOBACZ WIDEO: ME siatkarzy. Asystent Vitala Heynena wskazał ogromny atut Polaków. "Widzimy, jaką to ma moc"
W 2014 roku wreszcie zaczął przekonywać się do siatkówki. - Później pracowałem jeszcze jako doradca w sklepie z materiałami budowlanymi. Sprzedawałem kosiarki i piły łańcuchowe. Zwykła robota, na przemian dwa dni w domu i dwa dni w pracy, dobra wypłata. Grafik pozwalał mi czasem przychodzić na treningi, dlatego się zgodziłem. Pojawiłem się i nie miałem pojęcia, co mam robić. Drużyna była w szoku widząc kolesia o wzroście 210 cm. Pytali gdzie grałem i ile czasu. Pomyślałem: "Pierwszy raz przyszedłem na siatkówkę, czego wy w ogóle ode mnie chcecie?!". Znałem podstawowe zasady gry, ale nie potrafiłem odbijać piłki ani górą ani dołem, serwowałem z miejsca. Kiedyś jedynie na wychowaniu fizycznym miałem zaliczenie z siatkówki - przebiłeś przez siatkę - zaliczone, nie przebiłeś - idź potrenuj - tłumaczy dalej ukraiński środkowy.
- Traktowałem to jak hobby, ale w ciągu miesiąca nastąpił zwrot. Klub zaproponował mi wyjazd na miesięczne zgrupowanie z pierwszą drużyną. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, podpiszemy kontrakt. Wymagało to porzucenia pracy w sklepie, to nieważne, i tak byłem nią zmęczony. Zrezygnowałem i odszedłem. Na zgrupowaniu prawie umarłem, było bardzo ciężko. Nie wiem jak, ale przeżyłem - wspomina gracz.
- Mam szczęście, że jestem wysoki. Wszystko, co było do zrobienia, to praca indywidualna, którą wykonywałem. Do zespołu dołączył polski trener Jan Such. Po każdym treningu zostawałem z nim i ćwiczyłem odbijanie od ściany - 100 razy górą, 100 razy dołem. Potem zagrywka - nie mogłem skończyć, dopóki nie zaserwowałem dobrze 10 razy. Najtrudniejsze dla mnie było ćwiczenie padów, wszędzie byłem podrapany, bolała broda, wszystko we krwi. Ale z czasem się nauczyłem - wyjaśnia swoje początki Ukrainiec.
- Jurij mieszkał na obrzeżach Lwowa, po drodze zabierałem go ze sobą na treningi, bardzo sympatyczny facet, wdzięczny i ciągle uśmiechnięty. Olbrzymi talent, szkoda, że nie zaczął trenować wcześniej. Za mojej kadencji już nie pracował w sklepie, ale pewnego razu graliśmy turniej towarzyski w Polsce i zgłosiło się po niego ukraińskie wojsko, chcieli go wziąć "w kamasze". Trwał wtedy konflikt w Donbasie. Dzięki prezesowi klubu udało mu się uniknąć poboru - w rozmowie z nami wraca pamięcią trener Jan Such.
- Zwrócił moją uwagę jego wzrost i wspaniała koordynacja, którą zawdzięcza byciu tancerzem. Jednak był przy tym bardzo surowy technicznie, zostawał po treningu, rysowałem mu punkt na ścianie, w który miał trafiać odbijając piłkę. Dużo pracowaliśmy też nad zagrywką, postawiłem sobie za cel, aby z piątej strefy trafiał w zapałkę w piątej strefie po drugiej stronie siatki. W ataku pracowaliśmy nad odpowiednim obrotem i odsunięciem go od siatki. W bloku zmieniliśmy technikę, co przyspieszyło jego dojście do skrzydła - wylicza polski szkoleniowiec.
Zawodowi siatkarze rozpoczynają treningi zwykle w znacznie młodszym wieku, naukę niektórych elementów trudno przyspieszyć. - Nadal brakuje mi techniki. Na przykład jeśli chodzi o mocną zagrywkę z wyskoku. Podrzutu, wchodzenia pod piłkę i techniki prowadzenia ręki uczy się jako dziecko. Ja zacząłem późno, mając już 210 cm i 105 kilogramów. Trudno zaczynać z takimi parametrami. Odpowiednią technikę wyskoku też ćwiczy się w dzieciństwie. Ja po prostu rzucałem piłkę i biegłem. Dobrze, że już flota potrafię serwować z wyskoku, czasem uda się też mocna zagrywka hybrydowa. Serwować nauczył mnie Jan Such - przyznaje gracz w udzielonym dwa lata temu wywiadzie dla portalu Tribuna.
Późno rozpoczętą karierę przerwała groźna, przeciążeniowa kontuzja pleców, która w niektórych przypadkach kończy się operacją. Jednak pójścia pod nóż udało się uniknąć. Według lekarzy, jego powrót do gry miał trwać rok, do treningów z piłką udało mu się wrócić już po czterech miesiącach. - Dostałem mentalne i psychologiczne wsparcie od rodziców i dziewczyny, a obecnie żony. Klub zapewnił mi dobrą rehabilitację - wspomina okres pauzy pod koniec 2017 roku.
- Jurij jest wychowankiem lwowskiej siatkówki, pochodzi z wioski Sołonka pod Lwowem. Co ciekawe, jego rodzice są niscy, a on urósł na 210 cm i jest przy tym bardzo zwinny, co z pewnością pozwoliło mu szybciej wejść na odpowiedni poziom gry. Do Barkomu trafił w 2014 roku jeszcze pracując w sklepie, gdy trenerem był u nas wtedy Wiktor Michalczuk, mistrz olimpijski w barwach ZSRR z Meksyku z 1968 roku. Semeniuk przybył do niego na trening i został przez trenera mianowany "chłopakiem ze sklepu" - wspomina w rozmowie z nami Oleg Baran, prezes Barkomu-Każany Lwów.
- Wkrótce trafił do nas Jan Such, który również zobaczył w nim potencjał, a wpływ na jego rozwój techniczny i mentalny miał też Ugis Krastins, obecny selekcjoner reprezentacji Ukrainy. W 2019 roku do Greenyardu Maaseik wyjechał od nas już jako w pełni ukształtowany gracz - zaznacza sternik lwowskiej drużyny. Środkowy w Belgii spędził sezon 19/20, w Lidze Mistrzów zdążył nawet ograć Zenit Kazań.
- Jeśli naprawdę chcesz, możesz zrobić wszystko. Najważniejsze, to nigdy się nie poddawać - mówi o swojej historii Semeniuk.
Rozgrywki wtedy przerwała pandemia, co skomplikowało finanse belgijskiego zespołu, wrócił zatem do Barkomu-Każany. Najbliższy sezon miał spędzić w Cerradzie Enei Czarnych Radom, ostatecznie jednak skusił go Epicentr-Podolany Horodok, czyli nowy ukraiński potentat o mocarstwowych planach. - Już w lutym lub marcu mieliśmy z nim podpisany kontrakt, ale zgłosił się Epicentr-Podolany, wynegocjowana została kara za zerwanie z nami kontraktu i zawodnik będzie występował na Ukrainie - tłumaczy nam Jakub Bednaruk, trener radomian.
Nowy klub Semeniuka zakontraktował już w sumie ośmiu aktualnych reprezentantów Ukrainy, a z tureckiego Spor Toto Ankara wykupił też Artura Szalpuka. Dla polskiego przyjmującego będzie to pierwszy zagraniczny zespół. W sztabie szkoleniowym znalazła się trójka Polaków - trenerem jest Mariusz Sordyl, jego asystentem Kamil Sołoducha, a trenerem przygotowania fizycznego Andrzej Zahorski.
Mecz Polska - Ukraina w krakowskiej Tauron Arenie rozpocznie się 8 września o godzinie 17:30.
Czytaj również:
ME siatkarzy. Ile osób oglądało mecz Polska - Belgia? Imponujący wynik
Mistrzostwa Europy siatkarzy. Nikt już nie wyprzedzi Holandii