Pierwszy od 1986 r. tak wielki sukces
Rok 2006 obfitował w wiele siatkarskich niespodzianek oraz nieoczekiwanych wyników. Sensację na mistrzostwach świata w Japonii wzbudzili między innymi Polacy, którzy z kwitkiem odprawili aspirujących wówczas do medalu Rosjan, zaś w najważniejszych potyczkach pokonali Serbów i Czarnogórców, a także Bułgarów, ciesząc się ostatecznie ze srebrnych krążków, jakie zawisły na ich szyjach. Jednak porównywalny sukces odnieśli również Bułgarzy, którzy w drodze do miejsca na najniższym stopniu podium triumfowali nad takimi siatkarskimi mocarstwami jak Włochy, Stany Zjednoczone, Francja oraz Serbia. Absolutnie nikt nie mógł się spodziewać, że mało znani zawodnicy z Bałkanów będą w stanie zajść tak daleko i zdobyć brązowe krążki. Pierwsze skrzypce w zespole Martina Stojewa (który skończył swoją przygodę z bułgarską siatkówką po olimpiadzie w Pekinie w 2008 r.) grał niezawodny Matej Kazijski - przyjmujący uważany obecnie za jednego z najlepszych siatkarzy na świecie, który został nawet nominowany do nagrody MVP mistrzostw. Swą drugą młodość przeżywał także dobrze wszystkim w Polsce znany Plamen Konstantinow. Jednak prawdziwą siłą Bułgarów były w Japonii zespołowość, a także umiejętność zestawienia obok siebie dwóch, pozornie wykluczających się cech - siły oraz wyszkolenia technicznego.
Wszystkie te składniki, skompletowane w jedną całość i podpisane tytułem "reprezentacja Bułgarii w piłce siatkowej mężczyzn", dały fantastyczną wypadkową w postaci trzeciego miejsca na świecie. Wcześniej wydawało się to wręcz nieprawdopodobne, gdyż sukcesy bułgarskich zawodników przypadały głównie na lata 50. i 80. ubiegłego wieku, kiedy to stawali oni na podium igrzysk olimpijskich, mistrzostw globu oraz Starego Kontynentu, lecz pod koniec 2006 r. mogliśmy już głośno powiedzieć, że oto volley w Bułgarii wreszcie się odrodził.
Niczym sinusoida
Po wielkim sukcesie w Japonii, wszyscy spodziewali się, że bułgarska kadra sięgnie w najbliższym czasie siatkarskich szczytów i w 2007 r. rozwinie swe skrzydła na tyle szeroko, by poważnie zagrozić swoim rywalom we wszelkiego rodzaju rozgrywkach. Niestety ów sezon nie był już dla nich tak różowy. Można by go nawet określić mianem siatkarskiej sinusoidy, gdyż Bułgarzy nie mogli się pochwalić ustabilizowaną na wysokim poziomie sportowym dyspozycją. Swój reprezentacyjny dorobek powiększyli jednak najpierw o zadowalającą piątą lokatę w rozgrywkach World League. W grupie D zajęli wówczas miejsce drugie, wygrywając osiem spotkań z Chińczykami oraz Argentyńczykami, lecz też przegrywając w czterech potyczkach z polską kadrą. Wyniki te zwiastowały już poniekąd rozwój wypadków na mistrzostwach Europy, jakie zaraz potem odbyć się miały w Moskwie.
Z występu w Rosji zadowoleni nie mogli być nie tylko Polacy, którzy zajęli w czempionacie dopiero jedenastą lokatę. Poniżej oczekiwań spisali się również podopieczni Martina Stojewa, którzy uplasowali się w Moskwie na ósmym miejscu. Braki w ich dyspozycji unaoczniła już pierwsza faza mistrzostw. Bułgarzy znaleźli się bowiem w grupie D, w której ich rywalami byli Włosi, Finowie oraz Chorwaci. W swoim pierwszym pojedynku zawodnicy z Bałkanów musieli się mocno napocić, by udowodnić reprezentantom Chorwacji, że nie nadszedł jeszcze czas na przejęcie przez nich pałeczki w południowo-wschodniej części siatkarskiej Europy. W kolejnym meczu ponieśli także druzgocącą klęskę ze świetnie grającymi Finami. Później co prawda udało im się wygrać z Włochami, dzięki czemu z tylko jedną porażką awansowali do kolejnej rundy, lecz już wtedy było jasne, iż nie znajdowali się w swojej szczytowej formie.
Kolejna runda mistrzostw Europy przyniosła im ze sobą wielkie rozczarowanie, gdyż tylko i wyłącznie ciężki bagaż nieprzyjemnych doświadczeń wyniesionych z grupy D uniemożliwił im walkę o najważniejsze trofeum Starego Kontynentu. Można by było "gdybać", co by było, gdyby Bułgaria pokonała w grupie F Rosję, lecz tak się nie stało i podopieczni Stojewa zostali ostatecznie sklasyfikowani na ósmym miejscu w czempionacie Starego Kontynentu, co dla trzeciego teamu świata mogło być swoistym policzkiem.
Co ciekawe, ich forma poszła później niespodziewanie do góry. Być może spowodował to fakt, iż w zasięgu ich rąk znalazł się awans na igrzyska olimpijskie w Pekinie z rozgrywanego w listopadzie Pucharu Świata. Wizja ta na tyle ich zmobilizowała, że udanie powalczyli o miejsce w pierwszej trójce, które dawało im bezpośredni awans na olimpiadę.
Raz na wozie, raz pod wozem
Historię występów bułgarskich siatkarzy na mistrzostwach Europy można uznać za wysoce zróżnicowaną. Już ich pierwsze występy na najważniejszej imprezie Starego Kontynentu były godne podziwu. Swą premierę w czempionacie przypieczętowali w 1950 r. miejscem tuż za podium, zaś w 1951 i 1955 r. zajęli odpowiednio drugą oraz trzecią lokatę. Później jednak nie mieli już się czym poszczycić. Na przestrzeni wielu lat nie zdołali ugrać w Europie nic znaczącego. Ciągłość siatkarskiej posuchy przerwali dopiero w 1981 oraz 1983 r., dwukrotnie zdobywając medal z najmniej pożądanego przez sportowców kruszcu. Punktem kulminacyjnych w ich niezbyt imponującej przygodzie z mistrzostwami Starego Kontynentu był brak kwalifikacji na imprezę w roku 2005. Później jeszcze nadszedł średni występ w Moskwie, który chwały brązowym medalistom czempionatu globu także nie przyniósł. We wrześniu czekają ich jednak mistrzostwa Europy w Turcji. Czy nawiążą zatem do swoich występów z najobfitszych w sukcesy lat?
Jedna wielka niewiadoma
Wiele wskazuje na to, że o sukces w Turcji będzie bardzo ciężko. Na czoło rywalizacji wysuwają się takie zespoły jak Serbia czy też zawsze niesamowicie groźna Sborna. Zresztą Bułgarzy mają za sobą mało udaną XX edycję Ligi Światowej. Co prawda należy podkreślić, iż trafili do bardzo wymagającej grupy C, w której musieli stanąć w szranki z Kubańczykami, Rosjanami, a także Japończykami, lecz mimo wszystko w tym roku niczym specjalnym nie zabłysnęli. Swój udział w turnieju zakończyli z pięcioma wiktoriami, a także siedmioma porażkami na koncie, co dało im dziewiątą lokatę w ogólnej klasyfikacji "Światówki".
Sprawdzianem ich formy były także sparingowe potyczki z biało-czerwonymi oraz kadrą Turcji. O ile jednak z Polski Bułgarzy nie wyjechali w napawających przesadnym optymizmem nastrojach, o tyle starcia z Turkami mogły dać im pewien komfort pracy przed kwalifikacjami do przyszłorocznych mistrzostw świata we Włoszech. W Warnie bowiem rozegrano turniej, którego stawką był awans na czempionat globu. Bułgarzy bez praktycznie żadnych problemów zapewnili sobie bilet do Italii, lecz należy przy tym zaznaczyć, iż za rywali nie mieli zbyt wymagających przeciwników, gdyż musieli stawić czoła europejskim średniakom - Czechom, Holendrom, a także Portugalczykom.
Wszystkie tegoroczne występy reprezentacji Bułgarii na arenie międzynarodowej nie stawiają ich jednak w roli murowanych faworytów do medalu, choć z drugiej strony trzy lata temu w Japonii też mało kto na nich stawiał. Podsumowując - sukces na skalę europejską niemożliwy na pewno nie jest, lecz mimo wszystko jednak droga Bułgarów do zdobycia medalu nie wydaje się być usłana różami. Podopieczni Silvano Prandiego trafili bowiem do grupy D, w której stan ich aktualnej formy sprawdzą Serbowie, Włosi, a także Czesi, zaś ewentualnie w kolejnej fazie mistrzostw czekać ich mogą konfrontacje z Rosjanami lub Finami. Jednak jak to mówią - w sporcie wszystko zdarzyć się może.
Skład reprezentacji Bułgarii na mistrzostwa Europy w Turcji:
Rozgrywający
Andrej Żekow
Georgi Bratojew
Przyjmujący
Matej Kazijski
Todor Aleksiej
Metodi Ananiew
Walentin Bratojew
Atakujący
Władimir Nikołow
Cwetan Sokołow
Środkowi
Hristo Cwetanow
Krasimir Gajdarski
Wiktor Josifow
Teodor Todorow
Libero
Teodor Salparow
Władisław Iwanow
Foto: Bułgarzy na turnieju finałowym LŚ w 2007 r.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)