Celem zajęcie jak najdogodniejszej pozycji wyjściowej - zapowiedź czwartego dnia mistrzostw Europy siatkarzy

Dla niektórych reprezentacji niedzielne pojedynki będą ostatnią szansą na zakwalifikowanie się do kolejnej fazy czempionatu Starego Kontynentu. Pod ścianą stoją między innymi Turcy, Czesi i Słoweńcy, którzy na chwilę obecną mają najmniejsze szanse na awans do dalszych gier. Poza tym spotkania te będą niesamowicie istotne także dla innych ekip, które zagrają o jak najlepsze pozycje wyjściowe przed konfrontacjami grupy E i F.

W tym artykule dowiesz się o:

Wyniki potyczek kończących rywalizację w grupach A, B, C, a także D zadecydują ostatecznie o tym, które zespoły będą miały w kolejnej rundzie największe szanse na walkę o medale. Blisko wyrównania wyczynu Polaków, którzy wygrali grupę A z kompletem zwycięstw, są Rosjanie, Bułgarzy i zaskakująco dobrze spisujący się Grecy. Niedzielne starcia pokażą, czy wymienione teamy będą mogły ze spokojem przejść do kolejnej fazy turnieju. Najciekawiej jednak zapowiada się konfrontacja w grupie "śmierci" pomiędzy Serbami i Włochami, którzy powalczą między sobą o drugą lokatę.

Grupa A

Turcja - Francja, niedziela 6 września, godz. 16:30*

Znamy już zwycięzców grupy A. Są nimi podopieczni Daniela Castellaniego. Wciąż jednak wielką zagadką pozostaje fakt, jakie zespoły uplasują się tuż za Polakami. Spotkanie Turków oraz Francuzów zadecyduje o tym, czy gospodarze pozostaną w grze. Jednak po tym, jak Francuzi pokonali pogromców reprezentantów Turcji, Niemców, w stosunku 3:1, możemy mieć uzasadnione wątpliwości co do szans ulubieńców tureckiej publiczności. Poza tym nawet wiktoria nad Trójkolorowymi niczego by jeszcze nie przesądziła, bowiem wówczas o tym, kto awansowałby do kolejnej fazy mistrzostw, zadecydowałoby tzw. ratio, czyli bilans małych punktów, gdyż po jednym zwycięstwie na swoim koncie miałyby aż trzy drużyny - Francja, Turcja oraz Niemcy.

Wydaje się, że zawodnicy znad Sekwany powoli wyrywają się z objęć wszechobecnego w ich grze marazmu, jaki hamował ich siatkarskie możliwości i umiejętności. Wiktoria nad naszymi zachodnimi sąsiadami wyraźnie podbudowała ich morale, które nie było, mówiąc najdelikatniej, w najlepszym stanie po bolesnej porażce z reprezentacją Polski. Ponadto w składzie Trójkolorowych znajduje się więcej zawodników, którzy w razie czego mogą pociągnąć grę swojego zespołu, między innymi świetnie nam wszystkim znany Stephan Antiga i czołowy bombardier swojego teamu - Antonin Rouzier. Wprawdzie w kadrze Turcji sprawy w swoje ręce może wziąć w razie czego najlepiej punktujący zawodnik Emre Batura, lecz jak pokazały ostatnie pojedynki, jego osoba to za mało, by gospodarze mogli myśleć o wyjściu z grupy.

Grupa B

Rosja - Finlandia, godz. 16:30

Ostatnim spotkaniem grupy B będzie starcie typowanych do zwycięstwa w czempionacie rozgrywanym w Izmirze i Stambule Rosjan, a także spisujących się jak dotąd poniżej oczekiwań Finów. Zadecyduje ono o tym, czy Sborna awansuje do dalszej fazy z kompletem zwycięstw, czy też aż trzy ekipy będą miały taką samą ilość punktów, przez co klasyfikacja przestanie być tak klarowna. Tylko jedno jest już bowiem pewne - z mistrzostwami Europy pożegnali się Estończycy, który momentami walczyli bardzo dzielnie, lecz ostatecznie nie zdołali stawić czoła wyżej notowanym przeciwnikom.

W meczu podopiecznych Daniele Bagnoliego oraz teamu Suomi faworyt może być tylko jeden. Jeszcze do niedawna wydawało się, że Finowie są w stanie utrzymać wysoki poziom gry i skutecznie powalczyć w mistrzostwach Europy. Wskazywała na to ich dyspozycja w Lidze Światowej, w której Finlandia pokonała samą Brazylię. Jednak pierwsza rysa na ich nieskazitelnym jak dotąd wizerunku pojawiła się w kwalifikacjach do przyszłorocznych mistrzostw świata. W Turcji Suomi także nie zachwycają. Mają za sobą dwa mecze - jeden przegrany na własne życzenie z kadrą Holandii oraz jeden wygrany z Estonią. Jednak w potyczce ze Sborną, która z pojedynku na pojedynek spisuje się coraz lepiej, ich szanse na zajęcie wyższego niż trzecie miejsca w grupie B maleją praktycznie do zera. Rosjanie punktują bowiem swych rywali skuteczną zagrywką, zaś przy słabym przyjęciu nawet największa gwiazda ekipy fińskiej, rozgrywający Mikko Esko, może mieć kłopoty ze zgubieniem bardzo wysokiego bloku naszych wschodnich sąsiadów.

Grupa C

Słowenia - Grecja, godz. 14:00

W grupie C dojdzie do dwóch konfrontacji. Najpierw po przeciwnych stronach siatki staną najsłabsi jak na razie Słoweńcy, a także grający nad wyraz dobrze Grecy, których liderem jest niezmiennie Roumeliotis. Sytuacja obu teamów jest skrajnie różna. Grecy powalczą przede wszystkim o wyjście z grupy z jak najkorzystniejszym bilansem punktowym. Z kolei dla reprezentacji Słowenii niedzielne starcie będzie ostatnią szansą na pozostanie w turnieju, choć nawet zdecydowane zwycięstwo nie da im komfortu i pewności, że nie zakończą rywalizacji w Turcji tylko na pierwszej fazie.

W grupie C rywalizacja jest jednak na tyle wyrównana, że tak naprawdę każdy może wygrać z każdym. Pokazali to przede wszystkim Grecy, którzy zwyciężyli słabo dysponowanych obrońców mistrzowskiego tytułu z Hiszpanii 3:0. Można więc chyba powiedzieć, iż są oni obecnie "na fali", która może ich ponieść do trzeciej wiktorii. Mimo wszystko Słoweńców dodatkowo mobilizować nie będzie trzeba, gdyż nie mają już w Izmirze nic do stracenia. Polegli w dwóch kolejnych starciach, nie przechylając przy tym szali zwycięstwa w przynajmniej jednej partii na swoją korzyść, dlatego na parkiet powinni wyjść w niedzielę bez kompleksów. Czy jednak sama koncentracja wystarczy?

Słowacja - Hiszpania, godz. 19:00

W drugim pojedynku po przeciwnych stronach siatki staną ekipy, których celem będzie przede wszystkim walka o drugą lokatę w grupie C - Słowacja oraz Hiszpania. Naprawdę trudno jest snuć teorie na temat przypuszczalnego wyniku, jakim skończyć się może owa potyczka, gdyż obecnie zarówno Słowacy, jak i Hiszpanie, którzy nie są już w tak wyśmienitej formie jak choćby dwa lata temu w czempionacie Starego Kontynentu w Moskwie, zdają się grać na podobnym poziomie, choć mały plus można by nawet było postawić przy podopiecznych Emanuele Zaniniego, którym do wiktorii nad Grekami zabrakło naprawdę niewiele.

Hiszpanie z kolei prezentują bardzo chwiejną i dosyć niepewną formę. Ich bolączką są przestoje w grze, które mszczą się łatwymi i szybkimi stratami cennych oczek. Aktualni wciąż mistrzowie Europy nie pokazują tego, czym zachwycali nas wygrywając złoto mistrzostw Starego Kontynentu bądź też Ligi Europejskiej. Brak im blasku, polotu i formy, choć nie jest wykluczone, że w drugiej fazie rozgrywek przebudzą się wreszcie do rywalizacji. Na chwilę obecną jednak Słowacy prezentują wyższą dyspozycję. Mimo że w wielu elementach wciąż mają rezerwy, co jakiś czas pokazują, że przy odrobinie szczęścia stać ich na naprawdę wiele. Jeśli tylko indywidualności zbiorą się w jedną całość, Słowacja może być bardzo groźna, co boleśnie odczuli już w tym turnieju Słoweńcy. Dodatkowa mobilizacja w postaci wizji lepszej pozycji wyjściowej w kolejnej rundzie powinna jednak obu drużynom wyjść na dobre.

Grupa D

Serbia - Włochy, godz. 14:00

Prawdziwym szlagierem niedzielnych starć będzie konfrontacja reprezentacji, które przed rozpoczęciem rywalizacji stawiane były w gronie faworytów do zdobycia medalu. Swoje aspiracje potwierdziły one także w VII Memoriale Huberta Jerzego Wagnera w Łodzi, kiedy to w ich bezpośrednim starciu o zwycięstwie w stojącym na wysokim poziomie sportowym meczu zadecydował tie-break. Serbia i Włochy, bo o nich właśnie mowa, to zespoły, które w Turcji poznały już smak porażki. Zarówno podopieczni Igora Kolakovića, jak i Andrei Anastasiego ulegli fenomenalnie prezentującym się w turnieju Bułgarom, choć większy opór postawili Plavi, którzy przegrali z bułgarskim teamem 2:3, podczas gdy Azzuri nie zdołali z nimi ugrać choćby seta. Niedzielna potyczka będzie więc meczem, którego stawka wydaje się być ogromna, bowiem żadna z drużyn aspirujących do najlepszej czwórki nie może już sobie pozwolić na kolejną porażkę.

Więcej szans przed tym spotkaniem daje się Serbom. Co prawda przegrali oni z Włochami w Łodzi 2:3, lecz należy pamiętać, iż konfrontacja ta rozgrywana była tylko i wyłącznie w ramach turnieju towarzyskiego. Azzuri w starciu z Bułgarami spisali się bardzo słabo. Praktycznie każdy element siatkarskiego rzemiosła nadawał się w ich wykonaniu do gruntownej przebudowy i poprawy. Wprawdzie Serbom także brakuje nieco do zadowalającej formy, lecz z Ivanem Miljkovićem w składzie żadna drużyna nie jest im straszna. Zapowiada się więc fascynujące i mrożące krew w żyłach widowisko. Oby tylko obie reprezentacje stanęły na wysokości zadania i nie przestraszyły się jego wagi. Trzymanie nerwów na wodzy może być tu kluczem do jakże istotnego dla układu rywalizacji w dalszej fazie turnieju zwycięstwa.

Czechy - Bułgaria, godz. 19:00

W drugim meczu grupy D na parkiet wybiegną reprezentanci Czech i Bułgarii. Nic nie ujmując nieobliczalnym Czechom, w szeregach których znajduje się choćby znakomity Martin Lebl, murowanymi faworytami do zwycięstwa w potyczce kończącej zmagania w Stambule są kapitalnie spisujący się w turnieju Bułgarzy. Wystarczy jedynie przyjrzeć się aktualnej tabeli grupy D, z której wynika, iż zawodnicy Silvano Prandiego świetnie sobie radzą w grupie "śmierci". Pokonali jak dotąd dwóch potężnych przeciwników - kadry Serbii oraz Włoch, dzięki czemu są na najlepszej drodze do czołowej czwórki czempionatu Europy. Do postawienia kropki nad "i" w pierwszej fazie rywalizacji brakuje im już tylko triumfu w trzecim starciu i trudno się spodziewać, że Czesi zdołają zatrzymać rozpędzonych siatkarzy w połowie ich drogi do strefy medalowej.

Nasi południowi sąsiedzi to jedna z dwóch drużyn, jakie nie zwyciężyły jeszcze w Turcji w choćby jednym secie. Nie stanowi to zbyt dobrej rekomendacji dla ich aktualnej dyspozycji, czego z pewnością nie można powiedzieć o ambitnych i fenomenalnie dysponowanych zawodnikach z Bałkanów. Oba teamy znajdują się bowiem na przeciwległych biegunach w tegorocznych mistrzostwach i nic nie wskazuje na to, że w niedzielę role te się odwrócą. Co prawda niespodzianki są wpisane w sport, szczególnie w siatkówkę, która jest przecież grą błędów, lecz naprawdę trudno jest się spodziewać katastrofy, która przeszkodziłaby Bułgarom w niedzielnym triumfie.

*godziny podane według czasu polskiego

Źródło artykułu: