Goście byli zdecydowanym faworytem tego starcia. Lublinianie to czołówka rozgrywek, tymczasem miejscowi muszą walczyć o miejsce w play-off. Co prawda PGE Skra ma w swoich szeregach utytułowanego szkoleniowca i kilku klasowych graczy, jednak ich dyspozycja w tym sezonie daleka jest od oczekiwań kibiców.
Przyjezdni słabo rozpoczęli to spotkanie, ale wrócili do gry dzięki zagrywkom Alexa Grozdanowa i Fynniana McCarthy'ego. Miejscowi w polu serwisowym okazali się równie skuteczni, Ziga Stern i Miran Kujundzić bombardowali rywali z linii 9. metra, w ataku nie do zatrzymania był Amin Esmaeilnezhad. PGE GiEK Skra utrzymywała kilkupunktowy dystans, a przyjezdni nie byli w stanie odpowiedzieć. Szalał co prawda Wilfredo Leon, grający w ofensywie na 70 procent, jednak to nie wystarczyło. Miejscowi zaskakująco udanie otworzyli ten mecz.
Miejscowi ryzykowali zagrywką i to przyniosło efekt. Po asie serwisowym Bartłomieja Lemańskiego bełchatowianie odskoczyli przeciwnikom na trzy punkty (6:3) i choć wydawało się, że to niewielka przewaga, okazała się wystarczająca. Lublinianie nie byli bowiem w stanie się zbliżyć.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Powitała Nowy Rok w bajecznej scenerii
Co prawda Wilfredo Leon, Kewin Sasak i Alex Grozdanow prezentowali się bardzo solidnie, jednak to było za mało na gospodarzy. Po bełchatowskiej stronie nie do zatrzymania byli Ziga Stern, Miran Kujundzić i Amin Esmaeilnezhad. Dzięki skrzydłowym ekipa Gheorghe Cretu odjechała na sześć oczek (17:11) i od tego momentu kontrolowała sytuację na boisku.
Trzeciego seta dobrze rozpoczęli bełchatowianie i chyba zbyt szybko uwierzyli, że koniec meczu to kwestia czasu. Kewin Sasak serią doskonałych zagrywek sprowadził bowiem miejscowych na ziemię. Od tego momentu gra zaczęła się na poważnie. Inicjatywa przeszła jednak na stronę ekipy Massimo Bottiego.
Niespodziewanym bohaterem okazał się Bennie Tuinstra. Holender rozpoczął seta w kwadracie dla rezerwowych, ale kiedy wrócił w miejsce Jakuba Wachnika, odpalił zagrywką na tyle skutecznie, że bełchatowianie nie mieli wiele do powiedzenia. Tym bardziej że fantastycznie w ataku prezentowali się Wilfredo Leon i Kewin Sasak.
Czwarty set to absolutna kompromitacja gospodarzy, którzy w pewnym momencie przegrywali nawet 3:16. Trudno w tej sytuacji mówić o jakimkolwiek nawiązaniu walki. Fantastycznie w polu zagrywki wyglądali Alex Grozdanow i Wilfredo Leon, ten drugi zafundował rywalom 3 asy serwisowe. Po stronie Bogdanki LUK próżno było szukać słabych punktów. Z kolei PGE GiEK Skra, nie stawiała najmniejszego oporu. Tie-break był oczywistym rozwiązaniem już w połowie czwartego seta.
Przyjezdni mieli w swoich szeregach dwie wielkie gwiazdy, które zrobiły różnice w kluczowym momencie. Do połowy tie-breaka gra toczyła się punkt za punkt. Blok na Aminie w wykonaniu duetu Grozdanow-Leon, dał gościom dwa punkty przewagi (10:12) i praktycznie rozstrzygnął losy seta.
Dla Bułgara oznaczał szósty punkt zdobyty tym elementem, równać się z nim mógł tylko Kewin Sasak (4 bloki). Ten ostatni okazał się bohaterem piątego seta. Przy stanie 13:13 dwukrotnie zabawil się z blokiem rywali, pieczętując wygraną lublinian.
PGE GiEK Skra Bełchatów - Bogdanka LUK Lublin 2:3 (25:23, 25:18, 20:25, 12:25, 13:15)
PGE GiEK Skra: Lemański, Wiśniewski, Kujundzić, Łomacz, Stern, Amin, Marek (libero) oraz Szalacha, Dinculescu, Perić, Buszek (libero)
Bogdanka LUK: Komenda, Leon, Grozdanov, Tuinstra, McCarthy, Sasak, Thales (libero) oraz Czyrek, Wachnik, Nowakowski.
MVP: Wilfredo Leon (Bogdanka LUK)