Uciekli spod topora. "Porażka byłaby małym gwoździem do naszej trumny"

W bardzo ważnym meczu drużyn z dolnych rejonów tabeli Cerrad Enea Czarni pokonali Stal Nysa 3:1. - Nie mogliśmy przegrać tego spotkania - mówił po ostatniej akcji Mateusz Masłowski. On i koledzy nieco uspokoili gorącą atmosferę wokół drużyny.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski
Mateusz Masłowski WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Mateusz Masłowski
W meczu jedenastej kolejki PlusLigi, bardzo ważnym w kontekście walki o utrzymanie, Cerrad Enea Czarni pokonali w Hali MOSiR-u 3:1 Stal Nysa. Gospodarze zdawali sobie sprawę z wagi tego pojedynku, zwłaszcza po zeszłotygodniowej porażce w kiepskim stylu z beniaminkiem z Lublina. - Wiedzieliśmy, że to będzie bardzo ważny mecz dla nas. Nie mogliśmy go przegrać, porażka byłaby małym gwoździem do naszej trumny - przyznał Mateusz Masłowski.

Wojskowi wytrzymali psychicznie trudy starcia. - Było czuć tę atmosferę przez cały tydzień, trenowaliśmy bardzo ciężko, zresztą tak, jak zawsze. Trener podbudowywał nas mentalnie, trzeba mu oddać, że dobrze nastawił nas na to spotkanie. To był jeden z kluczy do wygranej - podkreślił libero.

Siatkarze Cerradu Enei Czarnych mogli liczyć na wsparcie najwierniejszych kibiców, którzy przez cały mecz głośno dopingowali swój zespół. - Nigdy w życiu nie grałem przy takim dopingu, czy drużynie idzie, czy nie. Kibice zawsze są z nami, pomimo porażek nigdy się od nas nie odwrócili - zaznaczył MVP sobotniego spotkania.

- Mogę im tylko podziękować, bo to jest coś niesamowitego, a wychodzimy na boisko dla nich. Gdyby nie oni, to nie mielibyśmy pracy. My to kochamy, to jest nasza pasja, ja przychodzę na treningi i na mecze przede wszystkim dla nich - nie ukrywał Masłowski, który przyjmował na poziomie 53 procent odbioru pozytywnego i 47 procent perfekcyjnego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zaręczyny w przerwie meczu? To się nigdy nie znudzi

- Statuetka MVP to jest fajny dodatek. Cieszy takie wyróżnienie, zdobyte po raz pierwszy od sześciu lat, ale dla mnie liczyła się tylko wygrana. Bardzo trudny mecz emocjonalnie i mentalnie dla nas, dla drużyny z Nysy na pewno też, nawet nie za sześć punktów, a za sześćdziesiąt - 24-latek skomentował indywidualną nagrodę.

- Zakończyliśmy mecz z trzema punktami, było bardzo trudno, ponieważ zespół z Nysy walczy w każdym spotkaniu, teraz też nie mieli nic do stracenia, ryzykowali na zagrywce, raz im się to opłacało, raz nie. Szacunek dla nas, dla trenera, bo pomimo ciężkiej sytuacji, potrafiliśmy wyjść na mecz, utrzymać poziom i dobrze grać - dodał Masłowski.

Czytaj także:
>> Rewanż za mecz sprzed dwóch lat. Jednostronny finał Klubowych Mistrzostw Świata
>> W czołówce Tauron 1. ligi bez zmian

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×