Stal Nysa łapie oddech. Wielka ulga Daniela Plińskiego!

Długo czekali na zwycięstwo, ale gdy już po nie sięgnęli, to zrobili to w efektowny sposób. Siatkarze Stali Nysa pokonali na wyjeździe LUK Lublin 3:0 i przełamali passę dwunastu porażek ligowych z rzędu.

Dawid Franek
Dawid Franek
Siatkarze Stali Nysa WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Siatkarze Stali Nysa
Stal Nysa przyjechała do Lublina z nożem na gardle. Podopieczni Daniela Plińskiego przegrali wszystkie dwanaście spotkań w tym sezonie (jedno starcie rozegrano awansem) i cały czas potrzebują punktów jak tlenu w walce o utrzymanie. Lublinianie z kolei we wcześniejszych kilku spotkaniach pokonywali faworytów i przed spotkaniem ze Stalą zajmowali 8. miejsce w tabeli.

Nysianie już w pierwszym secie pokazali, że przyjechali do Lublina po zwycięstwo. Początek co prawda należał do siatkarzy LUK (prowadzenie 10:6), ale później role stopniowo się odwróciły i rozpoczęła się gra punkt za punkt. Rezultat premierowej odsłony meczu mógł pójść w obie strony. W końcówce wydawało się, że to jednak gospodarze sięgną po zwycięstwo, bo prowadzili 22:20.

Następnie przydarzyły się błędy własne, które dały szansę Stali Nysa. Rozpoczęła się gra na przewagi, a w jej końcówce to goście popełnili jeden błąd mniej. Po zepsutym ataku Jana Nowakowskiego Stal triumfowała 32:30.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Hardkorowy Koksu poszedł na siłkę. "Jest pompa, jest moc!"

Pierwsza partia podrażniła LUK Lublin. W drugim secie gospodarze bowiem szybko objęli kilkupunktowe prowadzenie (9:5). Później siatkarze Stali wrócili do dobrej gry. Świetnie funkcjonowała gra blokiem, ale przede wszystkim kluczowe punkty były zdobywane poprzez kończenie kontr. Wśród gospodarzy nieskuteczny był Jakub Wachnik. Konsekwentna gra gości pozwoliła im nawet wyjść na prowadzenie, a w końcówce zwyciężyć 25:22. Po raz kolejny po wyrównanej grze to Stal wygrała seta.

W trzeciej partii kibice i sami gracze z Lublina mogli mieć deja vu. Ponownie LUK świetnie rozpoczął. Wreszcie funkcjonował blok, a dobre zawody rozgrywał Igor Gniecki, który zastąpił na boisku Grzegorza Pająka. Co jednak z tego skoro znów gospodarze wypuścili kilkupunktową przewagę z rąk. Ponownie błędy w ataku zrobiły swoje. Stal z kolei w grała koncert w ataku. Wyróżniali się Wassim Ben Tara i Kamil Kwasowski.

Podopieczni Daniela Plińskiego uwierzyli w siebie i grali coraz pewniej. Zasłużenie wyszli na prowadzenie (10:11) i nie oddali go do końca seta. Gracze z Nysy cieszyli się jakby zdobyli mistrzostwo Polski. Po długim oczekiwaniu wreszcie wygrali spotkanie ligowe. MVP spotkania zasłużenie został Wassim Ben Tara. Warto zauważyć, że nysianie popełnili tylko cztery błędy własne w ataku, a rywale aż osiem więcej. W ostatecznym rozrachunku to ten fakt zdecydował o wygranej gości. Stal pokazała, że stać ją na wiele.

LUK Lublin - Stal Nysa 0:3 (30:32, 22:25, 22:25)

LUK: Pająk, Filipiak, Włodarczyk, Wachnik, Nowakowski, Stajer, Watten (libero) oraz Gniecki, Romać, Jóźwik, Gregorowicz (libero)
Stal: Komenda, Ben Tara, Dębski, Kwasowski, M'Baye, Zajder, Dembiec (libero) oraz Penchev, Szwaradzki

MVP: Wassim Ben Tara

Czytaj także:
Pierwsza drużyna zameldowała się w 1/8 finału Pucharu Polski

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×