Trzy zespoły blisko półfinałów - podsumowanie piątego dnia mistrzostw Europy siatkarzy

Pierwszy dzień zmagań w grupach E i F, a jednocześnie piąty dzień mistrzostw Europy w Turcji, dobiegł końca. Wtorkowe mecze wyraźnie wskazały, które zespoły powinny walczyć o medale - blisko kwalifikacji są już bowiem Rosjanie, Polacy i Bułgarzy. W boju o strefę medalową nadal pozostają Francuzi, a wygląda na to, że wyjątkowo łatwo z podium żegnają się Serbowie.

Anna Dmochowska
Anna Dmochowska

W grupie E bez niespodzianek

Niemcy - Grecja 3:1 (25:14, 33:31, 21:25, 25:21)

Niemcy: Sebastian Swarz, Björn Andrae, Georg Wiebel, Jochen Schöps, Max Günthör, Patrick Steuerwald, Ferdinand Tille (libero) oraz Simon Tischer, György Grozer, Robert Kromm, Eugen Bakumovski.

Grecja: Konstantinos Christofidelis, Mitar Tzourits, Konstantinos Prousalis, Nikolaos Roumeliotis, Nikolaos Smaragdis, Tontor-Zlatkov Baev, Achilleas Papadimitriou (libero) oraz Apostolos Armenakis, Ilias Lampas, Vasileios Kournetas, Theoklitos Karipidis, Sotirios Pantaleon.

Po meczu Greków z Niemcami wśród zespołów z grupy E już tylko Polacy pozostają z czystym kontem. Podopieczni Konstantinosa Arseniadisa ulegli bowiem naszym zachodnim sąsiadom 1:3.

Siatkarze zza naszej zachodniej granicy bardzo dobrze weszli w mecz, zaczynając od razu od uzyskania przewagi i sukcesywnego jej powiększania. Duża w tym rola niemieckiego bloku, z którym Grecy nie potrafili sobie poradzić. Dobrze w tej partii spisywali się Sebastian Swarz i Jochen Schöps, przyczyniając się do wygranej swojego zespołu w pierwszej partii z aż 11 oczkami przewagi.

Drugi set był już jednak zdecydowanie lepszy w wykonaniu Greków, którzy tym razem postawili trudne warunki rywalom. Dobrze zagrywali, czym sprawiali problemy podopiecznym Raula Lozano, jednak nie na tyle skutecznie, by zdobyć większą przewagę. I mimo iż doprowadzili do emocjonującej końcówki, którą rozstrzygać musiała dosyć długa gra na przewagi, nie zdołali wygrać tego seta. Wygrali natomiast kolejnego, choć lepiej weszli w niego Niemcy. Pogubili się jednak po pierwszej przerwie technicznej, przede wszystkim w przyjęciu i szybko stracili prowadzenie. Walczyli do końca, jednak tym razem triumfowali Grecy 25:21. A wygrana partia na tyle zmobilizowała podopiecznych Konstantinosa Arseniadisa, że po chwilowej wyrównanej walce na początku czwartej odsłony, zaczęli odskakiwać siatkarzom pod wodzą Raula Lozano. Ci jednak tak łatwo się nie poddali, zremisowali (11:11), by po już chwili prowadzić (16:14). Uzyskanej przewagi nie strwonili, skutecznie grając blokiem. Grecy jeszcze próbowali się bronić, ale ostatecznie przegrali 21:25 po ataku ze środka Günthöra.

Francja - Słowacja 3:1 (25:23, 24:26, 25:22, 25:21)

Francja: Yannick Bazin, Antonin Rouzier, Jean-Philippe Sol, Stephane Antiga, Guillaume Samica, Olivier Kieffer, Hubert Henno (libero) oraz Toafa Takaniko, Romain Vadeleux.

Słowacja: Michał Masny, Emanuel Kohut, Martin Sopko, Frantisek Ogurcak, Martin Nemec, Tomas Kmet, Martin Pipa (libero) oraz Milan Bencz, Juraj Zatko, Lukas Divis, Jozef Piovarci, Matej Kubs.

Spotkanie Francuzów ze Słowakami zaczęło się wyrównanie, a wynik oscylował wokół remisu aż do stanu 12:12. Trójkolorowym w końcu udało się jednak odskoczyć - najpierw na dwa oczka, potem na cztery na drugiej przerwie technicznej. W końcówce Słowacy wzięli się za odrabianie strat, jednak szybko przeszkodzili im w tym podopieczni Philippe Blaina. Seta atakiem po prostej zakończył Antonin Rouzier.

Druga partia lepiej zaczęła się dla słowackiej ekipy - przy jej prowadzeniu 3:0 o czas musiał prosić trener Francuzów. Trójkolorowi mozolnie odrabiali straty, choć w obu ekipach gęsto pojawiały się błędy serwisowe. Słowacy utrzymali jednak prowadzenie tak na pierwszej (8:6), jak i na drugiej przerwie technicznej (16:13). W końcu po dobrej zagrywce Stephane’a Antigi Francuzi zremisowali 17:17. Dalej toczyła się wyrównana walka, która w ostateczności doprowadziła do gry na przewagi. Zimną krew dłużej zachowali Słowacy i to oni wygrali 26:24.

Trzeciego seta lepiej zaczęli reprezentanci Francji, a do prowadzenia 8:4 na pierwszej przerwie technicznej w dużym stopniu przyczyniła się świetna gra w bloku. Słowacy jednak nie poddali się, szybko zaczęli odrabiać straty, ale potem ponownie pozwolili się znacznie wyprzedzić (16:13). I choć zdołali jeszcze trochę powalczyć, partię trzecią wygrali Francuzi 25:22.

W kolejny set znakomicie weszli podopieczni Philippe Blaina, zaczynając od prowadzenia 5:1. Słowacy zbliżyli się do rywali, ale ci ponownie odskoczyli im na kilka punktów, między innymi dzięki kolejnym skutecznym blokom Trójkolorowych. Nieliczne udane akcje czy błędy obu ekip w polu serwisowym, nie dawały większych szans podopiecznym Emanuele Zaniniego na wygranie tej odsłony. Zwłaszcza, że nieźle spisywali się w niej Samica i Vadeleux. A mecz, podobnie jak pierwszą partię, skończył Rouzier.

Grupa F: Rosja i Bułgaria blisko półfinałów

Rosja - Serbia 3:1 (25:15, 17:25, 25:21, 25:19)

Rosja: Siergiej Grankin, Aleksiej Kazakow, Siergiej Tietiuchin, Jurij Bierieżko, Aleksander Wołkow, Maksim Michajłow, Aleksiej Wierbow (libero) oraz Siemion Połtawski, Aleksander Kosariew, Aleksiej Czeremisin, Wadim Chamuckich.

Serbia: Nikola Kovacević, Bojan Janić, Nikola Grbić, Andrija Gerić, Ivan Milijković, Marko Podrascanin, Marko Samardzić (libero) oraz Saša Starović, Vlado Petković.

O tym spotkaniu Serbowie zechcą jak najszybciej zapomnieć. Niespodziewanie łatwo ulegli Rosjanom i awans do półfinału bardzo się od nich oddalił. Mają już właściwie na to tylko matematyczne szanse, bo przy dobrej postawie Rosjan i Bułgarów, nie zanosi się na to, by któraś z tych dwóch ekip z grupy F nie walczyła o medale.

Serbowie tylko przez pierwszych kilka akcji prowadzili wyrównaną walkę z Rosjanami w pierwszym secie. Nienajlepsze wystawy Grbicia i wręcz odwrotna sytuacja po drugiej stronie siatki, gdzie nieźle radził sobie Grankin, plus niezła zagrywka Sbornej i błędy własne ekipy Igora Kolakovicia sprawiły, że Plavi zostali zdeklasowani w partii inaugurującej ich występ w 2. rundzie fazy grupowej. Przegrali aż 10 punktami.

Druga odsłona wyglądała już zdecydowanie lepiej w wykonaniu Serbów, którzy z prowadzeniem zeszli na pierwszą przerwę techniczną (8:7). A potem już stopniowo zwiększali swoją przewagę, wykorzystując problemy Rosjan z kończeniem akcji. Tylko nieco lepiej niż w pierwszej partii spisywał się Grbić, ale to wystarczyło, aby Plavi zaczęli grać pewniej. W końcówce seta bardzo dobrze radził sobie Milijković, który zdobył ostatni punkt w tej odsłonie, doprowadzając swój zespół do zwycięstwa 25:17 i do wyrównania w meczu.

Na początku trzeciego seta przewaga przechylała się raz na jedną, raz na drugą stronę. W tej odsłonie oba zespoły dawały sobie fory za sprawą błędów własnych. Dopiero po drugiej przerwie technicznej szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na stronę Sbornej, głównie za sprawą kulejącego rozegrania Grbicia. I pomimo wszelkiej pomocy Rosjan, którzy raz po raz popełniali błędy, Serbowie nie dali rady wygrać tej partii i ulegli 21:25.

Już od początku czwartej partii Rosjanie zaczęli wysuwać się na prowadzenie, z czasem - na zdecydowane prowadzenie. Serbom widocznie brakowało wiary w sens dalszej walki, choć jeszcze zdołali na chwilę poderwać się do niej w końcówce. Przegrali jednak tego seta 19:25 i spotkanie 1:3.

Holandia - Włochy 3:1 (25:22, 23:25, 25:21. 27:25)

Holandia: Yannick Van Harskamp, Robert Horstink, Jeroen Rauwerdink, Wytze Kooistra, Niels Klapwijk, Rob Johannes Bontje, Jelte Maan (libero) oraz Kay Van Dijk, Jeroen Trommel.

Włochy: Valerio Vermiglio, Michał Łasko, Cristian Savani, Emanuele Birarelli, Andrea Sala, Matej Cernic, Loris Mania (libero) oraz Alberto Cisolla, Dragan Travica, Mauro Gavotto, Matteo Martino.

Holendrzy byli wyraźnie lepsi już od pierwszej piłki. To do nich należała pierwsza partia, którą wygrali głównie dzięki błędom własnym Włochów. Choć pod koniec seta Azzurri zaczęli wyraźnie odrabiać straty, to właśnie błędy zniweczyły szanse na sukces w tej odsłonie. Przegrali ją ostatecznie 22:25. Niemniej lepsza końcówka zmobilizowała siatkarzy pod wodzą Andrea Anastasiego, którzy w następnej partii zaczęli bardziej ryzykować zagrywką, choć w tym elemencie wyraźnie górowali nad nimi rywale. Po pierwszej przerwie technicznej świetnie spisywał się Emanuele Birarelli, a wtórował mu Michał Łasko. Tym razem to Holendrzy popełnili kilka błędów pod koniec partii i przegrali ją 23:25.

W kolejnych odsłonach lepsi okazali się jednak Oranje. W secie trzecim świetnie radzili sobie w bloku, a na siatce doskonale spisywał się Rob Bontje - i nie tylko w tej partii, ale i w całym meczu. Włosi znów przegrali głównie przez swoje własne błędy, tym razem 21:25. I wydawać by się mogło, że stracili już jakiekolwiek szanse na wyrównanie w meczu - w czwartym secie trener Anastasi zmuszony został do wzięcia czasu przy stanie 2:7 dla swojej ekipy. Długo i powoli siatkarze z Italii starali się zniwelować przewagę, by w końcówce poderwać się do walki, wyrównać i doprowadzić do gry na przewagi. Niewiele brakowało, by doszło do tie-breaka, ale zimną krew zachowali Oranje i to oni ostatecznie triumfowali.

Finlandia - Bułgaria 0:3 (22:25, 15:25, 20:25)

Finlandia: Mikko Esko, Antti Siltala, Tuomas Sammelvuo, Mikko Oivanen, Konstantin Shumov, Matti Oivanen, Pasi Hyvärinen (libero) oraz Olli-Pekka Ojansivu, Matti Hietanen, Jukka Lehtonen.

Bułgaria: Wiktor Josifow, Matej Kazijski, Andrej Żekow, Hristo Cwetanow, Władimir Nikołow, Todor Aleksiew, Teodor Salparow (libero) oraz Walentin Bratojew.

Bułgarzy w meczu z Finami dobitnie pokazali, że zmierzają w jednym kierunku - ku złotemu medalowi mistrzostw Europy. W trzech krótkich setach zdecydowanie pokonali ekipę ze Skandynawii, choć w pierwszej partii wyrównana walka toczyła się praktycznie do jej końca. Dopiero po kolejnym asie serwisowym Kazijskiego i czasie, jaki dla swoich podopiecznych wziął Mauro Berruto, gra Finów trochę się pogorszyła i to pozwoliło Bułgarom wygrać 25:22.

Początek drugiej odsłony mógłby wskazywać na to, że siatkarze ze Skandynawii tak łatwo się nie poddadzą - zaczęli bowiem wyrównanie. Jednak na pierwszej przerwie technicznej przegrywali trzema punktami, a potem było już tylko gorzej. Znakomicie spisywał się Kazijski, którego Finowie chcieli unieszkodliwić zagrywką - nadaremnie. Ten set był nie do wygrania - podopieczni Mauro Berruto ulegli świetnie dysponowanym Bułgarom aż 10 punktami.

Początkowo wyrównana rywalizacja szybko zmieniła się w dyktowanie warunków przez ekipę trenera Silvano Prandiego. Dobra zagrywka i skuteczny blok okazały się dla Bułgarów kluczem do sukcesu. Dodatkowo Finowie pomagali im, nienajlepiej radząc sobie w ataku, a także popełniając proste błędy.

Wyniki 5. dnia mistrzostw Europy siatkarzy:

Grupa E:
Niemcy - Grecja 3:1
Polska - Hiszpania 3:2
Francja - Słowacja 3:1

Grupa F:
Rosja - Serbia 3:1
Holandia - Włochy 3:1
Finlandia - Bułgaria 0:3

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×