Odkąd w Ukrainie rozpoczęła się wojna, spędzam dużo czasu na rozmowach ze znajomymi w Polsce. Tak naprawdę w dużej mierze był to też dla mnie taki okres, kiedy życie toczyło się "na walizkach". Mieliśmy mnóstwo wyjazdów, mecze co 3 dni, często wyjazdowe.
Nie śledzę tureckiej telewizji, czasami mam okazję oglądać polskie media. Trudno porównywać przejęcie wojną w Polsce i Turcji. Jednak Polska bezpośrednio graniczy z Ukrainą. Wiele osób pyta mnie o to, jak to wygląda w naszym kraju. Są ciekawi, ale na pewno też zaniepokojeni całą sytuacją, ale także przyszłością.
Turcja, z tego co widzę, stara się być neutralna. Zdarzyło się jednak, że graliśmy z klubem, w którym gra Ukrainka, Olesia Rychliuk. Znaki wsparcia dla Ukrainy pojawiły się ze strony choćby kibiców. Nie wiadomo też, jaka będzie przyszłość rosyjskich sportowców, pod znakiem zapytania stoją ewentualne transfery siatkarzy i siatkarek z tego kraju.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zimowa wyprawa żony skoczka. I to nie byle jaka!
Na dalszy plan zeszła pandemia koronawirusa. Jeżeli ktoś jest w pełni zaszczepiony, to w przypadku pozytywnego testu, nie musi nawet mieć kwarantanny. U nas w zespole procedura mimo wszystko wygląda inaczej. W przypadku objawów, złego samopoczucia, wykonywany jest test. Do treningów może taka osoba wrócić dopiero po uzyskaniu negatywnego wyniku.
Ogólnie nie ma większych problemów, bo wszyscy są już zaszczepieni. Były osoby z różnym światopoglądem, ale nie było presji, że koniecznie muszą to zrobić. Obowiązywały je testy przed każdym meczem. Wizja osłabienia zespołu chyba jednak je przekonała. Tak naprawdę pełne zaszczepienie jest jedynym wymaganiem ze strony ligi. Czas na to był w grudniu, na półmetku zmagań.
Nawet już o tym nie myślimy. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że trzeba w pewnych sytuacjach zakładać maski i robimy to automatycznie. Restrykcje zostały pozdejmowane, nie ma już limitów w halach, na kibice są już bez maseczek. Czasami z trenerem Ferhatem Akbasem przychodzimy na mecze, siedząc na trybunach i wszystko wygląda już tak, jak przed pandemią.
W Stambule aktualnie jest prawdziwa zima. Podobno największa od wielu lat. Dla mnie to nic nadzwyczajnego, ale dla tutejszych mieszkańców to coś rzadko spotykanego. Średnia temperatura w Stambule w marcu wynosi około 11 stopni Celsjusza. Tymczasem zaskoczyła nas prawdziwa zima.
W weekend opady śniegu pokrzyżowały nam plany. Po meczu w Ankarze mieliśmy wracać samolotem, ale odwołano wszystkie loty. Opcja powrotu autokarem odpadła, bo nie było pewności czy dojedziemy na miejsce. Wracaliśmy więc… pociągiem.
Ostatnio prezentujemy się naprawdę dobrze. Tylko z Vakifbankiem, kilka tygodni temu, mieliśmy przestój w zwycięstwach. Kilka dni później w sparingu za to ich pokonaliśmy 3:2. To dobry prognostyk.
Napięty grafik daje się we znaki. Przeloty, nieprzespane noce, zmęczenie jest, ale wszystko idzie w dobrą stronę. Utrzymujemy tempo. Nie zostało dużo. Po to pracowaliśmy cały sezon, żeby teraz grać, nie odpuszczać.
Wygrana w Pucharze CEV jest dla nas bardzo ważna, najpierw gramy u siebie z Allianz MTV Stuttgart, czyli zespołem, w którym gra Julka Nowicka, a potem lecimy do Niemiec na mecz rewanżowy. Później pojedziemy na turniej finałowy Pucharu Turcji, które jest w Ankarze. W półfinale gramy w Fenerbahce. Mnóstwo wyzwań!
Dość istotne jest to, że play-offy nie są jak choćby w Polsce, że zaczynają się od ćwierćfinałów. Od razu są półfinały - awans do gry o medale mają tylko cztery najlepsze zespoły. Nie tracimy punktów po drodze, jestem więc dobrej myśli.
Przemysław Kawka
Czytaj też:
Poznaliśmy spadkowicza z Tauron Ligi. Wyrzucił go mistrz
Kawka w Turcji. Hala jak dom i mecze bez spikerów