Kawka w Turcji. Święta i... po świętach

Koniec roku był nieco luźniejszy w lidze tureckiej, bo nastąpiła przerwa. "Co zrobiłem od razu po wylądowaniu? Poszedłem na typowy, polski obiad" - relacjonuje Przemysław Kawka, asystent trenera Eczacibasi Stambuł.

 Redakcja
Redakcja
okres świąteczny w Stambule (Turcja) Archiwum prywatne / Na zdjęciu: okres świąteczny w Stambule (Turcja)
Minęło już kilka tygodni nowego roku, sezon przyspieszył. Za nami kilka trudnych spotkań, a w najbliższych tygodniach czekają nas kolejne wyzwania, m.in. ćwierćfinał Pucharu CEV.

Wrócę jeszcze jednak do ostatnich tygodni 2021 roku. W Turcji nie obchodzi się świąt Bożego Narodzenia w taki sposób, jak robi się to u nas. Zaskakujące jednak jest to, jak szybko pojawiały się w przestrzeni publicznej pewne świąteczne akcenty.

W centrach handlowych od razu po Halloween pojawiły się ozdoby w postaci chociażby choinek, ale także lampek świątecznych. Nie słyszałem co prawda żadnych świątecznych utworów w postaci klasyków typu "Last Christmas", ale klimat zdecydowanie dało się wyczuć.

Mieszkańcy Turcji choinki mają też w swoich mieszkaniach, nie jest to więc tylko chwyt marketingowy w galeriach. Sam okres świąteczny nie jest wolny od pracy, dla mieszkańców to czas, jak każdy inny. W naszym przypadku zdarzyło się tak, że mieliśmy wolne od ligi, ale było to spowodowane zupełnie czym innym.
Zakończyła się akurat pierwsza runda sezonu zasadniczego, a tuż po niej rozpoczęły się Klubowe Mistrzostwa Świata, których kobieca część odbywała się w Ankarze. Przerwa trwała aż do Pucharu Turcji, którym rozpoczęliśmy 2022 rok. W klubie dostaliśmy mniej więcej tydzień wolnego, dzięki czemu pierwszy raz od początku sezonu mogłem polecieć do Polski.

Co zrobiłem od razu po wylądowaniu? Poszedłem na typowy, polski obiad. Mimo że jedzenie w Turcji jest fantastyczne, na nic nie mogę narzekać, tęskniłem po prostu za Polskim jedzeniem. Kiedy razem z klubem przyjechaliśmy na turniej w Szczecinie, wszyscy zachwycali się pierogami, więc chyba nasza kuchnia ma coś w sobie.

Wracając do samych świąt, do Turcji musiałem wrócić w pierwszy dzień, czyli 25 grudnia. Co ciekawe, jest tam tradycja wręczania sobie prezentów, ale 1 stycznia, czyli w Nowy Rok. Nie wiem czy wszyscy to robią, ale słyszałem, że to popularne.

W styczniu zapomnieliśmy już o tym czasie, dniach wolnych i przerwie. Pracujemy na pełnych obrotach. Na szczęście w Turcji nie możemy narzekać na długie czy dalekie podróże. Głównie mecze rozgrywamy w Stambule, Ankarze albo Izmirze. W pierwszej rundzie autokarem jechaliśmy zaledwie dwa razy. To Izmiru lecieliśmy samolotem i więcej czasu zajęły nam dojazdy na lotniska niż sam lot.

Nieco inaczej sytuacja wygląda w Pucharze CEV. A właściwie wyglądałaby. Nie lecimy do Jekaterynburga, oba mecze gramy w swojej hali w Stambule (25-26 stycznia). Wcześniej byliśmy w Słowenii oraz Serbii. Co dalej? Zobaczymy.

Przemysław Kawka

Czytaj też:
Nowy rozdział w Stambule
Hala jak dom i mecze bez spikerów

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska sportsmenka na egzotycznych wakacjach. "Dlaczego nie"


Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×