Wielki sukces polskiego klubu. "Kontrowersje, zaczepki, krew, pot i łzy. W tym meczu było wszystko"

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Tomasz Fornal
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Tomasz Fornal

- W tym spotkaniu było wszystko. Kontrowersje, zaczepki pod siatką, krew, pot i łzy pewnie też. Do tego szereg podtekstów i ciekawych historii - mówi Tomasz Fornal o zwycięskim meczu Jastrzębskiego Węgla z Cucine Lube Civitanova w Lidze Mistrzów.

W pierwszym spotkaniu z potężnym włoskim Cucine Lube Civitanova Jastrzębski Węgiel dość nieoczekiwanie wygrał na wyjeździe 3:0. Przed rewanżem mistrzowie Polski byli w bardzo korzystnej sytuacji, ale i tak czekało trudne zadanie: wygrać z zespołem Robertlandy'ego Simona, Ricardo Lucarellego i Luciano De Cecco dwie partie i nie dopuścić, by o losach awansu do półfinału Ligi Mistrzów rozstrzygał "złoty set". 

Jastrzębianie wykonali zadanie, choć nie przyszło im to bez trudu. Na własnym boisku przegrali pierwszego i drugiego seta. Na szczęście w trzecim, absolutnie kluczowym dla losów dwumeczu, wygrali po dramatycznej końcówce. W czwartym byli już od Lube wyraźnie lepsi, pokonali włoski zespół również w tie-breaku.

Jednym z bohaterów meczu był Tomasz Fornal. Jego as serwisowy zakończył trzecią partię, a trzy punktowe zagrywki w czwartym secie dały Jastrzębskiemu Węglowi bezpieczną przewagę. 24-letni przyjmujący świetnie atakował, przyjmował i nie dał się zastraszyć kubańskiemu gigantowi Simonowi.

ZOBACZ WIDEO: Była gwiazda sportu próbuje sił w tanecznym show. Tak sobie radzi


W rozmowie z WP SportoweFakty Fornal mówi właśnie o spięciu z gwiazdorem Lube,  o ciekawych podtekstach środowego meczu i o tym, dlaczego w finale Ligi Mistrzów chciałby się zmierzyć z Wilfredo Leonem. 
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Co sobie myśleliście, kiedy przegrywaliście z Lube 0:2 w setach. W drużynie zrobiło się nerwowo, czy mimo wszystko byliście spokojni i pewni swego?

Tomasz Fornal, siatkarz Jastrzębskiego Węgla i reprezentacji Polski: Pewni swego raczej nie. Szkoda nam było tych setów, które przegraliśmy w końcówkach, nieznacznie. Jak grasz dobrze, ale mimo to brakuje ci dwóch punktów do zwycięstwa, możesz się podłamać. Dobrze, że my się nie podłamaliśmy i w trzeciej partii pokazaliśmy charakter. Na pewno awans w takich okolicznościach da nam więcej niż gdybyśmy zaczęli od dwóch wygranych setów i potem mogli już grać drugą szóstką.

Jak Lube prowadziło 2:0 myślałem, że chyba będzie trzeba grać tego złotego seta. Na szczęście nie trzeba było. Na szczęście, bo taki set to często loteria. Kto lepiej zacznie, ten go kontroluje. Bardzo pomogło nam pojawienie się na boisku Rafała Szymury, który w tym sezonie nie miał wielu okazji, żeby się pokazać. Czapka z głowy przed nim, bo miał niesamowite wejście. W ataku wykręcił świetne liczby, ustabilizował przyjęcie. Bardzo mocno przyczynił się do tego, że złotego seta w środę nie było.

Na słowa uznania na pewno zasługuje też Jakub Macyra. Zawodnik z małym doświadczeniem w PlusLidze z konieczności został podstawowym środkowym Jastrzębskiego Węgla i nie przestraszył się takich gigantów siatkówki jak Robertlandy Simon, Osmany Juantorena czy Ivan Zaytsev.

Przychodząc do klubu Kuba zdawał sobie sprawę, że będzie czwartym środkowym, bo przecież w zespole są Łukasz Wiśniewski, Jurij Gładyr i Dawid Dryja. Nie spodziewał się, że będzie grał dużo, a już na pewno że będzie graczem pierwszego składu w dwumeczu przeciwko Lube. Ale że Jurij ma kontuzję łydki, a Dawid jest po zabiegu, to nim został. Niejeden zawodnik w jego sytuacji by się spalił, a Kuba zagrał bez kompleksów i pokazał, że jest bardzo dobrym siatkarzem. Dla niego to muszą być piękne chwile.

Pochwalić trzeba nie tylko Rafała i Kubę, ale całą naszą drużynę. Widziałem, że ktoś na Instagramie nazwał cichym bohaterem Łukasza Wiśniewskiego i podał jego statystyki. Osiem na osiem w ataku, do tego trzy bloki. Janek Hadrava też zagrał na wysokim poziomie, tak samo Kuba Popiwczak.

I Tomasz Fornal. 22 punkty, 62 procent skuteczności w ataku, 5 asów serwisowych, w tym trzy "czyste" asy z rzędu w ważnym momencie czwartego seta. Miałeś kiedyś taką serię?

Nie przypominam sobie, żebym trzy razy z rzędu piłka po moich serwisach wpadła w boisko bez żadnego dotknięcia przeciwnika. Takie asy rzadko się zdarzają. Zwykle są jakieś próby obrony.

Co sobie myślałeś w trakcie tej serii?

Przy pierwszej zagrywce postanowiłem uderzyć ile fabryka dała po swoim ulubionym kierunku. Za drugim razem uznałem, że skoro Lucarelli dostał "bombę" na lewą rękę, teraz nie będzie gotowy na skrót do pierwszej strefy. A przy trzecim serwisie uznałem, że skoro w piątej strefie mam Marlona Yanta, spróbuję zagrać w niego.

Momentami wyglądało to tak, jakbyś bawił się meczem.

Miałem niesamowicie dużą przyjemność z grania. Sportowcy żyją dla takich momentów, dla nich wylewają siódme poty i przerzucają tony ciężarów na siłowni. Świetne widowisko na boisku, a na trybunach fantastyczni kibice i kapitalna atmosfera.

Było też zdarzenie, którego wcześniej nigdy nie widziałem. Jan Hadrava tak zablokował Marlona Yanta, że ten dostał odbitą piłką w twarz i zaczął krwawić z nosa.

W tym spotkaniu było wszystko. Kontrowersje, zaczepki pod siatką, krew, pot i łzy pewnie też, bo Civitanovę odpadnięcie z Ligi Mistrzów musiało bardzo zaboleć. Do tego szereg podtekstów i ciekawych historii. O Kubie Macyrze i Rafale Szymurze już wspominaliśmy. Nasz trener przygotowania motorycznego Nicola Giolito rok temu został zwolniony z Lube po tym, jak włoska drużyna przegrała dwumecz z ZAKSĄ. Janek Hadrava w zeszłym sezonie był zawodnikiem Lube i grał wtedy bardzo mało. Im to zwycięstwo musi dawać wielką satysfakcję.

Skoro wspomniałeś o zaczepkach pod siatką, to muszę zapytać o twoje spięcie z Robertlandym Simonem, który po jednej z akcji wygrażał ci palcem.

Może widział, że dobrze gram i chciał mnie w jakiś sposób sprowokować, przestraszyć. Ale ja się nie boję takich sytuacji. Lubię je. Takie spięcia, delikatne zaczepki, są w naszym sporcie normalną rzeczą. We wspomnianej sytuacji nie zrobiłem niczego złego. Zauważyłem, że Simon zrobił podwójne odbicie po tym, jak przepchnąłem go na siatce. Najpierw dotknął piłki głową, potem ją odbił sposobem dolnym. Sygnalizowałem sędziemu dwa odbicia, a on pokazywał, że absolutnie nie.

Może się oburzył, że jemu, wielkiemu Simonowi, ktoś śmie wytykać błąd?

Możliwe. Trzeba jednak zaznaczyć, że wielki to on jest. Moim zdaniem to najlepszy środkowy bloku na świecie. W ataku i na zagrywce potrafi robić niesamowite rzeczy. Grając przeciwko niemu trzeba zaakceptować, że zaserwuje trzy asy, skończy 10 albo 15 piłek w ataku i jeszcze dołoży kilka bloków. My mieliśmy właśnie takie podejście.

Wasz najlepszy środkowy Jurij Gładyr przeżywa teraz bardzo trudny czas. Obserwuje, jak jego kraj jest bombardowany przez rosyjskie wojska, jak jego rodacy giną i milionami uciekają przed wojną.

Przez kilka dni nie było go z nami, musiał pozałatwiać pewne sprawy. Teraz już wrócił, jest z nami na treningach, choć z powodu urazu łydki nie bierze w nich udziału. Z tego co wiem, z jego rodziną i przyjaciółmi wszystko jest w porządku. Staramy się go wspierać w każdy możliwy sposób. Tak jak polskie społeczeństwo wspiera Ukraińców. Polacy zachowują się perfekcyjnie. Pokazują, że kiedy zachodzi konieczność, potrafią się zjednoczyć i robić to, co trzeba. Pomagają na granicy, przyjmują uchodźców pod swój dach, zbierają dary i pieniądze. Nasza drużyna też bierze udział w takich zbiórkach. Jastrzębski Węgiel jako klub również się angażuje. Nasz klubowy autobus jeździ na granicę i zabiera stamtąd uchodźców, na naszym ostatnim meczu ligowym gościliśmy kilkunastoosobową grupę siatkarek z Ukrainy, którą opiekuje się klub Sari Żory.

Po wyeliminowaniu Cucine Lube Civitanova w półfinale Ligi Mistrzów zmierzycie się z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Wasze starcia stają się największymi klasykami polskiej klubowej siatkówki.

W tym sezonie zagramy ze sobą już chyba po raz piąty. My wygraliśmy mecz o Superpuchar, oni pokonali nas w finale Pucharu Polski. Za tę porażkę, która każdego z nas bardzo zabolała, chcemy się zrewanżować. Wiemy, że ZAKSA w ważnych momentach potrafi grać świetną siatkówkę, ale my też. Jestem pewien, że w półfinale LM kibice zobaczą dwa mecze na świetnym poziomie. A później możemy spotkać się też w finale PlusLigi, tak jak w poprzednim sezonie. Chociaż play-offy zapowiadają się arcyciekawie i może w nich dojść do niejednej niespodzianki.

Co do Ligi Mistrzów, to jest już pewne, że w jej finale polski zespół zagra z włoskim. Druga para półfinałowa to Sir Safety Perugia i Itas Trentino.

To pokazuje, które ligi są najmocniejsze w Europie. Jeśli pokonamy ZAKSĘ, a Perugia Trentino, to w finałowym spotkaniu będę miał przyjemność zagrać przeciwko mojemu koledze z pokoju z kadry, na Wilfredo Leona. Jak mieszkaliśmy razem mówiłem mu, że mam nadzieję na spotkanie w Lidze Mistrzów i wtedy pokażę mu kilka sztuczek. A już na serio, jeszcze nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Na razie skupiamy się na lidze i na półfinale z ZAKSĄ.

Zrobicie sobie z Leonem pojedynek na asy serwisowe?

Gdybym wygrał taki pojedynek, mógłbym sobie to wpisać do CV.

Czytaj także:
Zobacz co zagraniczne media piszą o wyczynie Polaków w Lidze Mistrzów
Reprezentantka Ukrainy pod skrzydłami Grot Budowlanych Łódź

Komentarze (0)