Dość niespodziewanie dla trzeciej ekipy sezonu zasadniczego rozpoczęły się play-offy. W premierowym meczu w Bełchatowie, PGE Skra wygrała pierwszego seta, by w trzech kolejnych uznać wyższość Indykpolu AZS Olsztyn. W Iławie zespół Slobodana Kovaca odniósł przekonujące zwycięstwo i rywalizacja powróciła do województwa łódzkiego.
Wielkie emocje były od samego początku. Potężna zagrywka bełchatowian sprawiła, że zespół wyszedł na prowadzenie. Na tablicy wyników był już nawet wynik 19:13, ale wtedy w polu zagrywki pojawił się Mateusz Poręba. Środkowy był precyzyjny i dzięki temu olsztynianie wyrównali stan.
Później działo się już wszystko. Były efektowne obrony Robberta Andringi, a także potężne ciosy Toreya Defalco. Z drugiej strony mocne ciosy posyłał Aleksandar Atanasijević, a wtórował mu w ataku Mateusz Bieniek. Ostatecznie po grze na przewagi lepsi okazali się gospodarze, po tym, jak w siatkę wpadł Defalco.
ZOBACZ WIDEO: "Trafiony, zatopiony". Nieprawdopodobna skuteczność mistrzyni olimpijskiej
Po zmianie stron role się odwróciły, to AZS zaczął dominować i zdołał odskoczyć przeciwnikom. Akademicy ryzykowali w polu zagrywki i to się opłaciło. Słabe przyjęcie nie sprzyjało dobrej skuteczności w ataku PGE Skry, a rywale świetnie to wykorzystywali. To, co zrobił Poręba w premierowym secie, prawie powtórzył Atanasijević. Gospodarze zniwelowali większość strat, zmniejszając ją do zaledwie punktu.
Podobnie jednak jak Akademicy, bełchatowianie pogoni nie zamienili na wygranego seta. Zabrakło im niewiele, bo pierwszego setbola Taylor Averill wpakował w siatkę. Przy drugim Torey Defalco nie dał jednak szans Miladowi Ebadipourowi w bloku.
Lepsza gra w końcówce dodała wiary PGE Skrze. Odpalił na dobre Robert Taht, który zmienił Dicka Kooy’a już w pierwszym secie. Olsztynianie nieco opadli z sił, zdobywanie kolejnych punktów przychodziło im z trudnością. W efekcie gospodarze dość pewnie wygrali partię do 19.
Wydawało się, że po takiej końcówce Akademicy się już nie podniosą, a tymczasem PGE Skra całkowicie przespała początek kolejnego seta. Zerwała się do odrabiania strat, ale walka była dla nich niezwykle trudna. Przy jednej z akcji zderzyli się ze sobą Taht oraz Bieniek, ale po chwili wrócili do rywalizacji. Bełchatowianie gonili, ale bezskutecznie, awans do ćwierćfinału rozstrzygnął tie-break.
W tej części meczu nie pojawił się na parkiecie Mateusz Bieniek, który jednak po zderzeniu nie był w stanie kontynuować gry. Dość szybko, gdy olsztynianie nieznacznie odskoczyli, Kovac zdecydował się na zdjęcie Tahta z boiska. Akademicy, nie mieli nic do stracenia, to nie na nich spoczywała presja, grali po prostu swoją siatkówkę.
Walka toczyła się punkt za punkt do stanu 12:12. Kolejne dwa punkty bełchatowianie wyszarpali na swoją korzyść. Javier Weber poprosił jeszcze o czas, ale na niewiele się to zdało. Pomylił się w polu zagrywki, ale po chwili z lewego skrzydła gospodarze zakończyli spotkanie i awansowali do półfinału.
PGE Skra Bełchatów - Indykpol AZS Olsztyn 3:2 (29:27, 23:25, 25:19, 22:25, 15:13)
PGE Skra: Łomacz, Atanasijević, Bieniek, Kłos, Kooy, Ebadipour, Piechocki (libero) oraz Sawicki, Taht, Schulz, Mitić, Adamczyk
Indykpol AZS: Firlej, Butryn, Averill, Poręba, Andringa, Defalco, Gruszczyński (libero) oraz Jakubiszak, Król, Siwczyk
Czytaj też:
Mała wpadka nie przeszkodziła. Wicemistrz Polski melduje się w półfinale PlusLigi
Nikola Grbić ogłosił pierwszą listę powołanych. "Zaskoczył wszystkich"