W tym artykule dowiesz się o:
Hop:
Zawodnicy:
Dominik Witczak (ZAKSA Kędzierzyn-Koźle): Atakujący czwartej drużyny minionego sezonu drugi rok z rzędu pełnił rolę zmiennika. Pochodzącemu z Ostrowa Wielkopolskiego atakującemu, obecność w kwadracie jednak nie zaszkodziła. Co więcej Dominik Witczak w znakomitym stylu wykorzystał zamieszanie związane ze zmianą barw klubowych przez Grzegorza Boćka, torując sobie przy okazji drogę do reprezentacji Polski. Bez wątpienia dla wychowanka SPS Zduńska Wola, ostatnie kilka miesięcy nie było czasem zmarnowanym. [ad=rectangle] Rafał Buszek (Indykpol AZS Olsztyn): Dla przyjmującego Indykpolu AZS Olsztyn był to drugi sezon w karierze spędzony na wypożyczeniu. Wcześniej urodzony w Dębicy gracz występował w zespole z Kielc, lub "grzał ławę" w drużynie z Podkarpacia. Dopiero pod okiem Krzysztofa Stelmacha Buszek poczynił znaczące postępy. W efekcie wyrósł na jednego z liderów Akademików z Olsztyna. Kto wie, czy po tak znakomitym sezonie, klub z Rzeszowa nie zdecyduje się zatrzymać przyjmującego u siebie na dłużej. Tym bardziej, że dobrą dyspozycję tego gracza dostrzegł Stephane Antiga, powołując go do reprezentacji Polski.
Wytze Kooistra (Cerrad Czarni Radom): Holender po przenosinach do Radomia zanotował prawdziwą metamorfozę. Reprezentant Oranje w ekipie z Mazowsza pełnił rolę lidera z prawdziwego zdarzenia, choć przed sezonem został przesunięty z pozycji środkowego na atak. Nie przeszkodziło mu to jednak w zdobywaniu znaczącej ilości punktów. W trakcie sezonu dwukrotnie osiągnął granicę 30 punktów w jednym meczu. To rzadki wynik w polskiej lidze.
Jakub Wachnik (Cerrad Czarni Radom): Przyjmujący beniaminka zadebiutował w rozgrywkach PlusLigi w wieku 21 lat i niespodziewanie od początku sezonu był jedną z najjaśniejszych postaci w swoim zespole. Trener Robert Prygiel nie obawiał się stawiać na Wachnika, a ten odwdzięczył mu się znakomitą grą. Obok Wytze Kooistry i Dirka Westphala, urodzony w Kozienicach gracz był najlepiej punktującym siatkarzem Cerrad Czarnych Radom.
Michał Kaczyński (AZS Częstochowa): Miniony sezon był dla przyjmującego AZS-u Częstochowa najlepszym w karierze. Co ciekawe, 21-latek szanse występów otrzymywał już wcześniej, jednak dopiero teraz doświadczenie zdobyte na parkietach najwyższej klasy rozgrywkowej zaowocowało. Patrząc na statystyki można powiedzieć, że Kaczyński poczynił 100-procentowy postęp.
Artur Szalpuk (AZS Politechnika Warszawska): Wychowanek MDK Warszawa zaliczył w debiutanckim sezonie prawdziwe wejście smoka. Jego znakomita gra sprawiła, że już teraz sprowadzeniem go do swojego zespołu zainteresowane są najlepsze polskie kluby. W całym sezonie 19-latek zdobywał średnio 8,9 pkt. Zagrał w 24 z 27 meczów stołecznej ekipy.
Trenerzy:
Robert Prygiel (Cerrad Czarni Radom): Poprowadzić zespół beniaminka w rozgrywkach PlusLigi, na dodatek debiutując na ławce trenerskiej, to spore wyzwanie. Tym bardziej, jeżeli do dyspozycji ma się drużynę złożoną w dużej mierze z młodych graczy. Robert Prygiel w roli szkoleniowca spisał się znakomicie, a ekipa z Radomia pod jego wodzą była czarnym koniem rundy zasadniczej i postrachem nawet dla największych tuzów naszej ligi. To cieszy, bowiem w ostatnim czasie sporo mówiło się o niedocenianiu polskich szkoleniowców. Robert Prygiel udowodnił, że również w kraju nad Wisłą można znaleźć wysokiej klasy fachowców.
Miguel Falasca (PGE Skra Bełchatów): Dla Hiszpana był to pierwszy sezon w roli szkoleniowca. Debiut wypadł okazale, bowiem Falasca poprowadził do mistrzostwa Polski zespół, w którym wcześniej przez 4 lata pełnił rolę rozgrywającego. Działacze PGE Skry Bełchatów przed sezonem zaryzykowali i jak się okazało, było warto.
Drużyna:
Indykpol AZS Olsztyn: - Miałem bardzo mocny wpływ na skład osobowy. Uważam, że stworzyliśmy w Olsztynie ciekawą drużynę, złożoną z młodych oraz doświadczonych zawodników. Celem minimum jest miejsce w pierwszej ósemce - mówił przed sezonem w rozmowie z naszym portalem Krzysztof Stelmach. Jak się okazało, jego słowa znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości, bowiem olsztynianie przez długi czas utrzymywali się w ligowej czołówce. Ostatecznie po dramatycznych bojach z Politechniką Warszawską zakończyli sezon na 5. pozycji. Patrząc na ich ubiegłoroczny wynik, można mówić o godnej pozazdroszczenia metamorfozie.
Bęc:
Bartosz Krzysiek (Indykpol AZS Olsztyn): Dla atakującego Indykpolu AZS Olsztyn był to jeden z najsłabszych sezonów w karierze. Urodzony w Warszawie siatkarz niemal przez całą I rundę czekał na swoją szansę i się doczekał. Kapitalny występ w Rzeszowie przeciwko Asseco Resovii w którym Krzysiek zdobył 28 punktów rozbudził nadzieje kibiców na powrót tego zawodnika do ubiegłorocznej dyspozycji. Okazało się jednak, że był to jednorazowy wyskok. W większości meczów wychowanek MKS-u MDK Warszawa zasiadał bowiem na ławce rezerwowych, pojawiając się na boisku sporadycznie. W tym wypadku regres formy był ogromny.
Peter Veres (Asseco Resovia Rzeszów): O transferze Węgra w Rzeszowie myślano od kilku sezonów, ale dopiero przed rokiem udało się go sfinalizować. Veres jednak rozczarował. Miał poprowadzić ekipę Andrzeja Kowala do sukcesów nie tylko na krajowych, ale i europejskich parkietach, a ostatecznie kończył sezon jako rezerwowy. Szkoleniowiec wicemistrzów Polski zdecydował się bowiem postawić na Nikołaja Penczewa. Zdaniem wielu obserwatorów, absolutnie słusznie.
Grzegorz Łomacz (Lotos Trefl Gdańsk): Reprezentant Polski miał poprowadzić grę Lotosu Trefla Gdańsk i wprowadzić zespół do playoff, jednak nie udźwignął ciężaru odpowiedzialności. W rankingu najlepiej rozgrywających uplasował się dopiero na 11. miejscu. To zdecydowanie słaby wynik jak na gracza, który przed kilkoma miesiącami walczył o miejsce w kadrze na mistrzostwa Europy.
Bruno Romanutti (Effector Kielce): Sprowadzenie Argentyńczyka do polskiej ligi było jednym z najbardziej nieudanych transferów minionego sezonu. Po reprezentancie kraju, który w kadrze imponował dobrą formą w Effectorze spodziewano się znacznie więcej. Ostatecznie Romanutti zakończył sezon ze średnią 6,4 pkt/ mecz. Nic dziwnego, że po takim sezonie, Julio Velasco nie zdecydował się na powołać swojego rodaka na turniej Ligi Światowej. Mało prawdopodobne jest również, abyśmy w przyszłym sezonie oglądali Argentyńczyka w ekipie Dariusza Daszkiewicza.
Krzysztof Wierzbowski (Lotos Trefl Gdańsk): Przyjmujący, który do Gdańska przeniósł się z AZS Politechniki Warszawskiej miał być mocnym punktem ekipy znad morza, jednak nie do końca spełnił oczekiwania sztabu szkoleniowego. Średnio zdobywał 9 punktów na mecz. To dorobek niezbyt imponujący tym bardziej, że większość jego kolegów również zawodziła. Być może kolejny sezon będzie dla "Wierzby" bardziej udany.
Grzegorz Kosok (Asseco Resovia Rzeszów): Dla środkowego Asseco Resovii Rzeszów to nie był zbyt udany sezon. Rywalizację na środku siatki doświadczony gracz przegrywał z Łukaszem Perłowskim i Piotrem Nowakowskim. W efekcie na placu gry pojawił się sporadycznie, głównie na krótkie zmiany.
Trenerzy:
Radosław Panas (Lotos Trefl Gdańsk): Przed sezonem wydawało się, że ma wszystko czego potrzebuje szkoleniowiec do osiągnięcia sukcesu. W Gdańsku zbudowano bowiem solidny zespół z zawodników ogranych w PlusLidze. Radosław Panas nie zdołał jednak stworzyć nad morzem monolitu i w efekcie gdańszczanie zakończyli rozgrywki na 10. pozycji. To fatalny rezultat, biorąc pod uwagę przedsezonowe ambicje działaczy.
Marian Kardas (Transfer Bydgoszcz): Po czterech latach pracy w roli asystenta Piotra Makowskiego otrzymał od zarządu Transferu Bydgoszcz kredyt zaufania. Marian Kardas swojej szansy jednak nie wykorzystał i po dziewięciu kolejkach został zmieniony na stanowisku trenera przez Vitala Heynena. Wówczas zespół znad Brdy z czterema punktami na koncie zajmował ostatnie miejsce w tabeli.
Drużyna:
Lotos Trefl Gdańsk: - Celem na sezon jest przede wszystkim zrobić postęp w porównaniu z poprzednim sezonem. Wtedy klub osiągnął ósme miejsce, najwyższe w swojej dotychczasowej historii i chcemy ten wynik poprawić, czyli miejsce siódme jest naszym celem minimum na ten sezon - mówił przed rozpoczęciem sezonu ligowego Radosław Panas. Jak się okazało, zadania postawionego przed zespołem nie udało się zrealizować. To spore rozczarowanie, bowiem kadra jaką skompletowano nad morzem upoważniała gdańszczan do myślenia o awansie co najmniej do rundy play-off. Ostatecznie żółto-czarni uplasowali się na 10. miejscu, dwie pozycje niżej niż przed rokiem.
[b][color=#222222]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[/color][/b]