W tym artykule dowiesz się o:
Rozgrywający: Bruno Rezende (Brazylia)
Kreator gry Canarinhos po raz kolejny potwierdził przynależność do światowej czołówki na swojej pozycji. Największe wrażenie robiły we Florencji szybkość jego wystaw na prawe skrzydło do Wallace'a oraz ogromna konsekwencja w wykorzystywaniu środkowych w ofensywie. A krótkie z tyłu grane niezmiernie często z Lucasem były jednymi z najefektowniejszych zagrań w całym turnieju finałowym.
Atakujący: Matthew Anderson (USA)
Dla dobra drużyny zmienił boiskową pozycję, ale nie stracił przy tym na jakości swojej gry. Nie błysnął co prawda w półfinałowym starciu z Iranem, lecz z pozostałych pojedynkach, jak i wcześniej w całej fazie kontynentalnej, był pewnym punktem amerykańskiej drużyny. Pomimo nieszczególnego początku w meczu finałowym z Brazylią, szybko się przełamał. Został jednym z najlepszych zawodników spotkania o "złoto", kończąc je z dorobkiem 23 punktów i 50-procentową skutecznością w ofensywie.
Przyjmujący: Taylor Sander (USA)
Jeśli przed rozpoczęciem Final Six ktoś widział 22-latka z Kalifornii w roli przyszłego MVP turnieju, należy mu oddać pokłony. Co prawda nie wyszedł mu kompletnie, jak zresztą całej drużynie, pierwszy mecz przeciwko Włochom, ale w kolejnych grał wręcz na kosmicznym poziomie. Prezentowaną przez niego siłę ognia niech po prostu oddadzą liczby: 68 proc. skuteczności w ataku przeciwko Australii (19/28), 80 proc. przeciwko Iranowi (16/20) i 59 proc. przeciwko Brazylii (22/37). Dalszy komentarz jest zbyteczny.
Przyjmujący: Ricardo Lucarelli (Brazylia)
Nie zachwycił tak jak Sander, ale na przestrzeni całej imprezy wyróżniał się wszechstronnością i utrzymywanie stałego, dobrego poziomu. Bardzo sumiennie wykonywał swoje obowiązki defensywne w przyjęciu i obronie, nie zawodził również w elementach ofensywnych. Najmocniej dał się we znaki reprezentantom Włoch (11/18 w ataku - 61 proc.).
Środkowy: David Lee (USA)
Najlepiej blokujący turnieju finałowego zapewnił sobie ten tytuł dopiero dzięki genialnemu występowi w meczu finałowym. Środkowy Jankesów założył bowiem Brazylijczykom aż 7 "czap", z czego większość to wygrane w widowiskowy sposób pojedynki "jeden na jeden" ze swoimi vis a vis - Lucasem i Sidao. W pozostałych pojedynkach aż tak nie błyszczał, ale powierzone mu zadania cały czas wykonywał zgodnie z planem.
Środkowy: Lucas Saatkamp (Brazylia)
Przed starciem finałowym absolutny numer jeden wśród środkowych rywalizujących we Florencji. Był absolutnie podstawową opcja w grze ofensywnej Kanarkowych, posyłane do niego wystawy praktycznie zawsze gwarantowały zdobycz punktową. Stanowił również niesamowite zagrożenie na zagrywce, potrafił postraszyć blokiem. W boju o złoty medal zawiódł, co poskutkowało zdjęciem go z parkietu w połowie trzeciego seta.
Libero: Erik Shoji (USA)
Rok temu został okrzyknięty jednym z objawień Ligi Światowej, a w minionej edycji tylko potwierdził swój duży potencjał. Bardzo trudny do złamania w przyjęciu, niezmiernie aktywny przy poszukiwaniu piłek w obronie. W Stanach Zjednoczonych nie muszą się martwić nad obsadą pozycji libero przez najbliższych kilka lat.
Ławka rezerwowych: Micah Christenson (USA), Amir Ghafour (Iran), Filippo Lanza (Włochy), Farhad Ghaemi (Iran), Sidao (Brazylia), Maxwell Holt (USA), Salvatore Rossini (Włochy)
[/b]