W tym artykule dowiesz się o:
Serwis SportoweFakty.pl postanowił przygotować zestawienie dziesięciu najciekawszych siatkarek, które po sezonie 2014/2015 zakończyły współpracę ze swoimi dotychczasowymi klubami Orlen Ligi i na pewno (lub prawie na pewno*) na naszych parkietach w kolejnych rozgrywkach już się nie pokażą. Honorowe miejsce obok dziesięciu zawodniczek zajął jeden ze szkoleniowców, o którym na niewątpliwie warto pamiętać.
Amerykańska rozgrywająca, choć do Wrocławia trafiła dopiero w grudniu, wspominana w stolicy Dolnego Śląska będzie na pewno znacznie lepiej niż Denise Hanke, z którą rywalizację w o miejsce w składzie wygrała bez większych problemów. Dobrą grą w Polsce Hagglund zwróciła na siebie uwagę Unendo Yamamay Busto Arsizio, gdzie zastąpi wracającą do ojczyzny Joannę Wołosz.
Valerie Courtois (szuka klubu*)
Wprawdzie sympatyczna Belgijka oficjalnie nowego miejsca pracy jeszcze nie ma, ale od dawna uważana jest za wielki talent, więc problemu ze znalezieniem pracodawcy mieć nie powinna. Do Łodzi w minionym sezonie Courtois trafiła awaryjnie, wypełniając lukę po pechowo kontuzjowanej tuż przed startem rozgrywek Dorocie Medyńskiej i ze swojej roli wywiązała się bardzo dobrze, kończąc w czołówce najlepiej przyjmujących Orlen Ligi.
Hana Cutura (szuka klubu*)
Chorwacka przyjmująca braki w grze w defensywie nadrabiała skutecznością ataku, dzięki czemu sezon skończyła jako druga najlepiej punktująca siatkarka Impela (384 oczka). Cutura wielokrotnie brała na siebie ciężar gry w ofensywie, ratując, drużynę w trudnych momentach.
Związana od lat z Piłą atakująca była w minionym sezonie najjaśniejszą postacią zespołu, który rozgrywki skończył na dziesiątym miejscu. To wystarczyło, by urodzona w Myszkowie siatkarka dostała ofertę nie do odrzucenia z włoskiego Igor Gorgonzola Novara. [ad=rectangle] - Mieliśmy do wyboru wiele opcji i zdecydowaliśmy się na transfer Magdaleny z kilku powodów. Po pierwsze, była w swoim poprzednim klubie liderką zespołu, dlatego nie będzie dla niej problemem wejście na boisko w trakcie spotkania i wzięcie na siebie odpowiedzialności za grę. Po drugie, jej umiejętności taktyczne i techniczne nie są jeszcze w pełni rozwinięte, dlatego będzie miała w naszej drużynie możliwość pracy i dalszego rozwoju - przyznał Enrico Marchioni, dyrektor srebrnego medalisty minionego sezonu kobiecej Serie A1. Nieźle, prawda?
Trudno wyobrazić sobie orlenligowy krajobraz bez ambitnej czeskiej rozgrywającej. A jednak. Muhlsteinova, która w Polsce występowała nieprzerwanie od 2010 roku (a wcześniej również w sezonie 2008-2009), spędzając w międzyczasie rok w pierwszej lidze potrzebny na wprowadzenie do elity Chemika Police, po kompletnie nieudanym sezonie w wykonaniu BKS-u Aluprofu Bielsko-Biała trafiła do Telekomu Baku. Jak poradzi sobie w zupełnie nowym środowisku?
Urocza środkowa z dalekiej Kanady podczas sezonu spędzonego w Legionowie zdobyła nie tylko serca siatkarskich kibiców, ale też 293 punkty (prawie trzy razy więcej niż Katarzyna Połeć), z czego 75 blokiem. Była czwartą najlepiej punktującą zawodniczką zespołu SK banku Legionovii, ustępując w rankingach tylko skrzydłowym. Po wakacjach czeka ją nowe wyzwanie, czyli gra w piekielnie silnej Serie A.
Turecka rozgrywająca do Polski trafiła w 2013 roku po latach gry w największych klubach w jej ojczyźnie. I na pewno nie zawiodła. Przez dwa kolejne sezony była mocnym punktem Taurona Banimexu MKS-u Dąbrowa Górnicza, z którym ligę kończyła kolejno na czwartym i piątym miejscu. To był zresztą związek z wzajemnością. Sama zawodniczka przyznała, że Dąbrowa Górnicza przywróciła jaj spokój i wiarę w siatkówkę po trudnych latach gry w ojczyźnie, dlatego Polska już zawsze będzie dla niej ważnym krajem. Teraz jednak przyszła pora na zmianę i jej pierwszy raz za sterami... lokomotywy z Baku.
W 2012 roku wielokrotna reprezentantka Serbii przybyła na Dolny Śląsk ratować fatalny sezon ekipie Impela. W dużej mierze to właśnie dzięki niej wrocławianki po świetnym finiszu zakończyły rozgrywki na dobrej 5. lokacie. Rozgrywająca zaś zwróciła na siebie uwagę ligowej konkurencji, co zaowocowało transferem do mającego mocarstwowe aspiracje Chemika. Z drużyną z Polic Ognjenović zdobyła dwa tytuły mistrza Polski, wystąpiła też w Final Four Ligi Mistrzów. I choć końcówkę poprzedniego sezonu miała słabszą, na pewno nie przekreśli to osiągnięć i dobrej marki, jaką wyrobiła sobie w naszym kraju.
Atomowa Belgijka spędziła w Polsce aż pięć sezonów, stopniowo awansując w sportowej hierarchii naszej ekstraklasy. Przygodę z Orlen Ligą rozpoczęła w Bydgoszczy. Później trafiła do Dąbrowy Górniczej, gdzie miała swój wkład w największe sukcesu Taurona Banimexu MKS-u (dwa ligowe medale i krajowe puchary). W 2013 roku przeniosła się z kolei do PGE Atomu Trefl Sopot, w składzie którego w zakończonym przed wakacjami sezonie rzuciła wyzwanie potężnemu Chemikowi (wyszarpując faworytowi Puchar Polski i stawiając piekielnie trudne warunki w ligowym finale). Bez niej Orlen Liga na pewno nie będzie już taka sama.
Pojawia się i znika. Za każdym razem jednak niezmiennie imponuje. Pierwszy dłuższy pobyt pięknej Chorwatki w Polsce skończył się historycznym triumfem Polskiego Cukru Muszynianki Muszyna w Pucharze CEV, drugi - tym razem w Budowlanych - zaowocował rewelacyjnymi osiągnięciami indywidualnymi i drugim miejscem w rankingu najlepiej punktujących zawodniczek ekstraklasy (zdobyła tylko 3 oczka mniej niż Katarzyna Zaroślińska). W Łodzi była motorem napędowym zespołu. Oprócz niezliczonej ilości uderzeń, często z niewyobrażalnie trudnych pozycji, potrafiła błysnąć również spektakularnymi interwencjami w obronie, co w przypadku atakujących nie zdarza się często. Czy i tym razem po roku banicji Popović skusi się na powrót do Polski?
Tore Aleksandersen (szuka klubu*)
Ambitny Norweg przejął szorujący po ligowym dnie Impel od Rafała Błaszczyka i szybko odbudował jego pozycję na krajowym podwórku, już w drugim sezonie pracy sięgając po wicemistrzostwo Polski. W minionych rozgrywkach nie było tak dobrze, ale miejsce tuż za podium trudno uznać za kompletną porażkę. Włodarzy pewnie mocno zabolał jednak fakt, że w starciu o trzecie miejsce zespół z Wrocławia przegrał ze zbudowaną za znacznie mniejsze pieniądze Muszynianką. Aleksandersenowi więc podziękowano, ale norweski obieżyświat kolejnego pracodawcy długo szukać nie powinien.