W tym artykule dowiesz się o:
Zmiany, zmiany, zmiany, czyli Orlen Ligi dojrzewanie
Kobieca ekstraklasa z roku na rok staje się nie tylko piękniejsza, ale też coraz bardziej profesjonalna. Wierzą w to przynajmniej jej organizatorzy, którzy w sezonie 2014/2015 postanowili ligę powiększyć do 12 drużyn i zamknąć. W konsekwencji tych wydarzeń, na koniec rozgrywek żaden z zespołów nie pożegnał się z najwyższą klasą rozgrywkową, a mniej zasobne kluby mogły spokojnie postawić na rozwój młodzieży.
Pierwsze efekty widać chociażby w postaci rozkwitu talentu Kamili Ganszczyk, która po świetnym sezonie w barwach KSZO Ostrowiec Świętokrzyski trafiła do reprezentacji Polski i walczącego o najwyższe cele Taurona MKS-u Dąbrowa Górnicza.
Włodarze ligi wciąż pracują nad udoskonaleniem swojego produktu. W efekcie w sezonie 2015/2016 zreformowany został obowiązujący dotychczas system play-off. Tym razem do walki o mistrzostwo Polski przystąpią tylko cztery najlepsze zespoły sezonu zasadniczego, kolejne cztery powalczą o piąte miejsce, a pozostałe o dziewiątą lokatę. Dzięki temu na znaczeniu zyskają wyniki każdego meczu pierwszej części rozgrywek. Czy podniesie to poziom całej ligi?
Siatkarki nie kalkulują. Do Turcji po "bilety" do Rio!
{"id":"","title":"","signature":""}
Między światami, czyli upadek Zawiszy Sulechów
Reorganizacja Orlen Ligi nie wszystkim wyszła na dobre. Najbardziej na zamknięciu ekstraklasy ucierpiał mistrz I ligi - MLKS Roltex Zawisza Sulechów. Klub z województwa lubuskiego wygrał w dobrym stylu rywalizację na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej i z nadzieją spoglądał na siatkarską centralę, od której decyzji zależeć miał dalszy los klubu. Niedopuszczenie budowanego z myślą o awansie klubu do Orlen Ligi wpędziło Zawiszę w olbrzymie problemy, a niemożność domknięcia budżetu spowodowała, że w grudniu zespół wycofał się z rozgrywek I ligi.
Koniec kariery Małgorzaty Glinki-Mogentale
W 2015 roku polska siatkówka straciła nie tylko Zawiszę Sulechów. Karierę zawodniczą zakończyć postanowiła bowiem legendarna już postać żeńskiej siatkówki, nie tylko w Polsce, ale i na świecie - Małgorzata Glinka-Mogentale. Dwukrotna mistrzyni Europy i triumfatorka Ligi Mistrzyń na zakończenie przygody z zawodowstwem poprowadziła Chemika Police do drugiego z rzędu złotego medalu Orlen Ligi. Pustkę po niej wypełnić będzie wyjątkowo trudno.
Wielkie transfery i głośne powroty
Działacze Chemika rozpaczać za swoją gwiazdą długo nie mogli, bo najwięksi krajowi rywale postanowili poważnie wzmocnić swoje zespoły. Dzięki temu do Orlen Ligi wróciły Katarzyna Skowrońska-Dolata i Milena Radecka, które w Impelu Wrocław spotkały się z innymi zawodniczkami dużego formatu: Caroliną Costagrande i Kristin Hildebrand. Warto odnotować, że PGE Atom Trefl Sopot wzmocniła solidna Holenderka Maret Balkestein-Grothues, a w Łodzi karierę kontynuować postanowiła jedna z najlepiej punktujących ostatnich dwóch sezonów włoskiej Serie A - Daiana Muresan. Ta ostatnia zajęła miejsce Sanji Popović, która po kilku tygodniach gry w Rosji zdecydowała się na przenosiny do Taurona MKS-u Dąbrowa Górnicza.
Bank ostatecznie rozbił jednak Chemik Police, który stratę Glinki-Mogentale powetował sobie zakontraktowaniem: Madelaynne Montano, Heleny Havelkovej, Joanny Wołosz, Izabeli Bełcik i Pauliny Maj-Erwardt, czyli pięciu gwiazd minimum europejskiego formatu.
Jedna jedyna porażka Chemika w meczach faz zasadniczych Orlen Ligi
Wzmocnienie ekipy aktualnego mistrza Polski sprawiło, że pokonać klub z Polic obecnie jest jeszcze trudniej. W pierwszej części sezonu zasadniczego nie był wstanie dokonać tej sztuki żaden z polskich zespołów, a ostatnią drużyną, która ograła, mający mocarstwowe ambicje gwiazdozbiór z województwa zachodniopomorskiego, w meczu pierwszej fazy rozgrywek o mistrzostwo Polski był jeszcze w minionym sezonie (10 stycznia 2015 roku) Tauron MKS Dąbrowa Górnicza (3:2).
Rzuciły wyzwanie mistrzowi!
Absolutna dominacja podopiecznych Giuseppe Cuccariniego w części zasadniczej sezonu 2014/2015 oraz intensywna kampania europejska spowodowały, że w play-off obrończynie tytułu mogły mieć pewne problemy z koncentracją. W konsekwencji przegrały, i to na własnym terenie, swój pierwszy półfinałowy mecz z Impelem Wrocław. I choć szybko się po tej porażce podniosły, już w ścisłym finale ponownie uległy na oczach własnej widowni na otwarcie rywalizacji - tym razem bardzo zdeterminowanemu PGE Atomowi Treflowi Sopot. Koniec końców mistrz i tak mógł być jednak tylko jeden...
Ligowy roller-coaster, czy 12 miesięcy to naprawdę długo
Przekonał się o tym zespół z Legionowa, który okazał się rewelacją pierwszej części roku. Dobra gra w kluczowych meczach, skazywanego na przeciętność zespołu, zaowocowała znakomitym, jak na możliwości i oczekiwania, szóstym miejscem na koniec sezonu 2014/2015. Ettore Guidetti, uważany niemal za cudotwórcę, w SK banku Legionovii już jednak nie pracuje, bo od początku kolejnych rozgrywek jego drużyna spisywała się fatalnie i z dwunastu spotkań wygrała zaledwie jedno!
Zupełnie inaczej potoczyły się losy PTPS-u Piła, który poprzedni sezon skończył na słabiutkim dziesiątym miejscu, a po wakacjach szybko okrzyknięty został największym objawieniem Orlen Ligi i plasuje się w okolicach środka tabeli z siedmioma zwycięstwami w dwunastu próbach. Pilanki ostatniego słowa na pewno jednak jeszcze nie powiedziały.
Trenerskie "mamma mia", czyli włoskie eksperymenty nie zawsze udane
Moda na trenerów ze słonecznej Italii w Orlen Lidze trwa w najlepsze. Nic dziwnego, w końcu za sukcesami dwóch najlepszych obecnie polskich klubów stoją właśnie specjaliści z Półwyspu Apenińskiego: Giuseppe Cuccarini i Lorenzo Micelli. Ich rodacy w innych klubach radzili sobie jednak ostatnio dużo gorzej. Po przepracowaniu zaledwie kilku miesięcy pracę w Bielsku-Białej stracił Emanuele Sbano, a we Wrocławiu Nicola Negro. Z kolei ciut dłuższą przygodę z Legionovią niedawno skończył wspomniany już Guidetti. Coś nam jednak podpowiada, że kolejni eksperci z Włoch już czekają w kolejce do pracy w Orlen Lidze.
Ten szalony Puchar Polski 2014/2015
Polskie parkiety to nie tylko Orlen Liga. Puchar Polski, choć nie daje już przepustki do rozgrywek europejskich, wciąż jest łakomym kąskiem, zwłaszcza w sytuacji, gdy na dłuższym dystansie dotrzymanie kroku Chemikowi Police, dla całej ligowej konkurencji, zadaniem wydaje się niemal niewykonalnym. Swoją szansę na wyrwanie jednego z trofeów z rąk faworyta w sezonie 2014/2015 wykorzystał Atom Trefl Sopot, który w finale turnieju o Puchar Polski w świetnym stylu pokonał naszpikowanego gwiazdami rywala. Co ciekawe, w półfinale "Atomówki" wyeliminowały drużynę Budowlanych, która do Final Four dostała się dzięki ograniu 3:2 (choć łodzianki przegrywały już 0:2) na wyjeździe wyżej notowanego Polskiego Cukru Muszynianki Muszyna.
Nie do wiary - Polki podbijają europejskie puchary!
Polskie hale to miejsca pasjonującej rywalizacji nie tylko w ramach rodzimych rozgrywek. W 2015 roku właśnie w ojczyźnie Marii Skłodowskiej-Curie i Mikołaja Kopernika odbyły się decydujące mecze najważniejszych klubowych rozgrywek Starego Kontynentu. Szczecin gościł bowiem Final Four Ligi Mistrzyń, którego gospodarzem został Chemik Police, choć klub ponoć wcale o taki zaszczyt nie zabiegał. Ostatecznie drużyna Giuseppe Cuccariniego skończyła zmagania na czwartym miejscu, ale doświadczenia wyniosła z turnieju zapewne bezcenne. Warto pamiętać też, że w fazie grupowej (14 stycznia 2015 roku) Chemik pokonał ówczesnego obrońcę tytułu Dynamo Kazań. To było coś!
Do finału Pucharu CEV dotarł z kolei PGE Atom Trefl Sopot, który w rewanżowym meczu o złoto na własnym terenie pokonał Dynamo Krasnodar 3:1, ale uległ rywalkom w złotym secie, przez co trofeum pojechało ostatecznie do Rosji. Po drodze, już w 2015 roku, Atomówki wyeliminowały zaś włoskie Imoco Volley Conegliano i turecki Galatasaray Daikin Stambuł.