W tym artykule dowiesz się o:
[tag=4223]
Jackowi Nawrockiemu[/tag] trudno zazdrościć położenia, w jakim się znalazł. Na jego barkach spoczywa zadanie odbudowania siły reprezentacji Polski kobiet i sprawienie, by była ona w stanie awansować na igrzyska olimpijskie w 2020. A przy okazji uszczęśliwiła kibiców dobrymi wynikami osiąganymi po drodze do dalekiego celu. Natomiast trzeba przyznać, że ten trener, mówiąc delikatnie, nie jest faworytem mas. Wielu kibiców na jego miejscu widziałoby zagranicznego szkoleniowca i po prostu nie wierzy, że Nawrocki jest w stanie nawiązać choćby w małym stopniu do reprezentacyjnej kadencji Andrzeja Niemczyka.
Sam selekcjoner nie przejmuje się anonimową krytyką i po prostu pracuje. Ostatni rok to miesiące wymagającej pracy na treningach i jeszcze trudniejszych konfrontacji na różnych frontach. Część z nich była zwycięska, część przegrana, ale tym razem nie skupiamy się na samych wynikach, co stylu pracy Nawrockiego w roku olimpijskim i głównych założeniach jego pomysłu na reprezentację. - Dla mnie jest to olbrzymie wyzwanie i zdaję sobie sprawę z tego, że na razie o spektakularnych sukcesach musimy zapomnieć. Gdzie można uszczknąć czołówkę europejską, to staramy się to robić. Budujemy ten zespół od nowa, mamy jakąś myśl - mówił sam zainteresowany. No właśnie, jaka myśl stoi za jego działaniami?
1. Szeroki i jak najmłodszy skład
- Będziemy trenowali w dość szerokiej grupie. W niej będą zawarte dwa zespoły: drużyna, która będzie reprezentowała nas w World Grand Prix i z którą wiążemy nadzieję jak najlepszej gry i zwycięstwa w drugiej dywizji tego turnieju oraz grupa zawodniczek do lat 22, występująca w Lidze Europejskiej oraz kwalifikacjach do mistrzostw świata U-23 planowanych na koniec lipca - zapowiadał trener kadry siatkarek przed startem sezonu reprezentacyjnego. Do tego na sam koniec zostawała najważniejsza impreza sezonu, czyli kwalifikacje do przyszłorocznych mistrzostw Europy, gdzie nie było innej możliwości niż uzyskanie awansu.
Joanna Wołosz czy Zuzanna Efimienko, ciągle przecież młode, miały być liderkami pierwszej grupy zawodniczek z racji swojego ogrania w kadrze. Do tego podstawowe role w zespole miały odgrywać siatkarki, które jeszcze niedawno okupowały w swoich klubach kwadrat rezerwowych, jak choćby Anna Grejman. Do drugiej grupy trafiły zawodniczki wymieniane jako najzdolniejsze ze swoich roczników (Paulina Bałdyga, Adriana Adamek, Julia Twardowska), przez jakiś czas na zgrupowaniu znalazło się nawet miejsce dla Natalii Murek, wciąż uczącej się w SMS-ie PZPS Szczyrk, a w kilku spotkaniach pokazała się nawet zupełnie nieznana siatkarka II-ligowej ekipy z Warszawy Małgorzata Jasek. Sporo nowych twarzy... i sporo ryzyka.
2. Zamiary na siły i eksponowanie własnych atutów
Nawrocki doskonale wiedział, że jego drużyna ustępuje rywalom w elementach wymagających dłuższej pracy i meczowej presji (jak choćby przyjęcie czy precyzja rozegrania), dlatego postawił na solidne i raczej proste fundamenty. Jak najlepsze porozumienie Wołosz z Bereniką Tomsią, wciąż ucząca się odpowiedzialności na pozycji atakującej, wysoki i punktujący blok, dwie libero uzupełniające się w przyjęciu i obronie - to były podstawy, na których powstać miała wartościowa nadbudowa.
ZOBACZ WIDEO Błaszczykowski dla dzieci. "Nie szukam rozgłosu" (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":"","signature":""}
Jeśli kadra Nawrockiego wygrywała, to właśnie dzięki precyzyjnie funkcjonującym podstawom. Tomsia potwierdzała w World Grand Prix, że podczas sezonu spędzonego we Włoszech zrobiła olbrzymi postęp, a Agnieszka Kąkolewska była w czołówce najlepiej blokujących każdego turnieju, w którym brała udział. Cenną rezerwową okazała się rozgrywająca Marlena Pleśnierowicz, po której nie było widać, że dopiero debiutuje na tym poziomie. Sam Trener Nawrocki, jeżeli wyróżniał personalnie, to głównie Agatę Witkowską i Agatą Sawicką, które porządkowały grę obronną kadry i najdłużej utrzymywały wysoki poziom. Do tego na sam koniec sezonu błysnęła skutecznością Malwina Smarzek, o której jeszcze będzie mowa.
3. Magiczna czwórka, czyli ciągłe szukanie
Na co narzekał najczęściej selekcjoner siatkarek? Nie na poziom przyjęcia, brak koncentracji czy zgrania, ale właśnie na brak odpowiedniej zawodniczki na pozycji numer cztery. Wyjaśniając: chodzi o przyjmującą, która bierze na siebie ciężar gry w ataku na lewym skrzydle i wspomaga atakującą w zdobywaniu punktów, najlepiej w pierwszej akcji po przyjęciu. Rosja ma Tatianę Koszeliewą, Holandia Anne Buijs, Chinki niesamowitą w mijający roku Ting Zhu... A Polska?
Różnie bywało z naszym lewym skrzydłem: Anna Grejman przez długi czas nadrabiała braki w sile sprytem i tempem dojścia do ataku, ale w decydujących meczach finałów WGP widać było, jak wiele jej brakuje fizycznie choćby do Dominikanek. Te same zarzuty można było kierować do Emilii Muchy czy Martyny Grajber, sprawnym w utrzymywaniu piłki w grze, ale pozbawionym umiejętności kończącego uderzenia. Sporo osób liczyło na Tamarą Kaliszuk, do niedawna przecież atakującą, ale ona prezentowała się najsłabiej z przyjmujących kadry, i to właściwie w każdym elemencie. Efekt był taki, że Nawrocki, nie doczekawszy się odpowiedniej siatkarki na pozycji numer cztery, musiał sobie tę "czwórkę" szybko wykreować.
4. Kreatywność pozycyjna, czyli przypadek Malwiny Smarzek
Pomysł na przestawienie nowej zawodniczki Chemika Police wszedł w życie podczas przygotowań do kwalifikacji mistrzostw Europy i turniejów w węgierskim Erd oraz Bielsku-Białej. - Cała siatkówka, polska i ta światowa, poszukuje wartościowych siatkarek na pozycję numer cztery i wielokrotnie możemy zobaczyć różne eksperymenty z przestawianiem atakujących na skrzydło. To rzecz normalna, natomiast Malwina ma według nas spore możliwości w przyjęciu i warto popróbować tego manewru. Tym bardziej, że w jej klubie są już dwie atakujące i być może ta wspólnie ustalona z Chemikiem polityka da dobry efekt. Nikt nie przekreśla też gry Malwiny znów na ataku - przekonywał trener reprezentacji.
To nie pierwszy raz, kiedy decydował się on na taki ruch, w końcu na Igrzyskach Europejskich Katarzyna Skowrońska-Dolata też została przeniesiona z ataku na przyjęcie. Na razie należy ocenić ten eksperyment pozytywnie: kadra z Tomsią i Smarzek na skrzydłach spokojnie przeszła eliminacje ME, a już teraz widać, że dzięki zmianie pozycji 20-letnia nadzieja polskiej siatkówki ma więcej okazji do regularnych występów w barwach mistrza Polski. Oczywiście czeka ją wiele godzin spędzonych na żmudnym ćwiczeniu odpowiedniej techniki przyjęcia, ale Jakub Głuszak i Jacek Nawrocki są już teraz przekonani do postępów Smarzek w odbieraniu serwisów rywalek.
5. Młodzież zawodzi... ale pracować trzeba
Młodsza część reprezentantek liczyła na awans do finałów Ligi Europejskiej kobiet i mistrzostw świata kategorii U-23, ale nic z tego nie wyszło. Drużyna pod wodzą Waldemara Kawki przeszła do historii, ale... albańskiej siatkówki, przegrywając z nisko klasyfikowaną kadrą na wyjeździe (2:3) i przekreślając swoje szanse na dobry wynik w rozgrywkach. Nic nie wyszło także z eliminacji w serbskiej Vrnjackiej Banji. Polki na inaugurację przegrały z Włoszkami, a w meczu decydującym o losach w turnieju nie wytrzymały presji i uległy 0:3 Bułgarkom, choć wcześniej stać je było na pokonanie Turczynek i Serbek.
Stracony czas? Według Nawrockiego niekoniecznie: większość treningów reprezentacji U-22 były zajęciami czysto technicznymi, które powinny być wykonane w klubach kadrowiczek i najważniejszym zadaniem było nadrabianie zaległości. Mało kto spodziewał się natychmiastowego wyniku, a dla sztabu trenerskiego najważniejsze było to, że część z powołanych siatkarek zmieniła swoje nastawienie do wykonywanej pracy i może być z nich pożytek w dalszych latach. - Nasza szóstka była złożona z zawodniczek, które nie były podstawowymi w swoich drużynach. Trzeba zachować umiar w ocenie negatywnej, ponieważ wybraliśmy dziewczyny o ogromnym potencjale, ale w większości to nie one decydują o wynikach w swoich klubach. Teraz może w lidze zaczną odgrywać znaczące role - mówił Nawrocki, któremu w przygotowaniach młodszej grupy pomagała sama Dorota Świeniewicz.
6. Nigdy nie mów nigdy
Praca z reprezentacją nie skończyła się dla Nawrockiego i Kawki tuż po zwycięskich bojach z Węgrami, Finlandią i Estonią w ramach eliminacji do ME. Trenerzy reprezentacji jeżdżą po Polsce, obserwują treningi i mecze drużyn Orlen Ligi, a także czołowych ekip juniorskich i przygotowują plan pracy na rok 2017. Podstawą zespołu, który będzie walczył o jak najlepszy wynik w czempionacie Starego Kontynentu, będą z pewnością reprezentantki Polski z 2016 roku, ale...
- Cały czas mam w głowie potencjalną siłę naszej reprezentacji, w której grałyby zawodniczki o najwyższych umiejętnościach w Polsce, z doświadczeniem. Nie jestem zamknięty na taką koncepcję, być może kiedyś sytuacja będzie wyglądać inaczej i niektóre siatkarki wrócą do gry - mówił Jacek Nawrocki podczas wizyty w obiekcie Chemika Police. W minionym sezonie reprezentacyjnym nie mieliśmy okazji obserwować w biało-czerwonym trykocie Gabrieli Polańskiej, Mai Tokarskiej czy Katarzyny Zaroślińskiej, ale nie jest powiedziane, że zabraknie ich także w nadchodzącym roku. W końcu w kadrze narodowej powinny grać nie tylko zawodniczki pasujące do koncepcji trenera, ale i te będące w najlepszej formie. I Nawrocki o tym wie.