W stosunku do Piotra Liska polscy kibice mogli mieć spore oczekiwania. Wydawać by się mogło, że jego awans do finału konkursu skoku o tyczce jest niemalże pewny. Nic bardziej mylnego. 31-latek sprawił niemiłą niespodziankę.
Polski lekkoatleta bez strącenia zaliczył 5,60 m. Problemy zaczęły się, gdy poprzeczka powędrowała na wysokość 5,70 m. Lisek był bliski pozostania w konkursie, ale ostatecznie trzy razy strącił i odpadł z dalszej rywalizacji.
Po eliminacjach nasz reprezentant nie ukrywał rozczarowania. W rozmowie z dziennikarzami przyznał, że nie podołał psychicznie. Mimo tego nie szukał tłumaczenia słabszego wyniku (więcej przeczytasz TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Kolejne medalowe nadzieje Polski? "To byłaby sensacja"
Lisek zamieścił także wpis w mediach społecznościowych. Tam również w mocnych słowach podsumował swój występ. Oprócz tego lekkoatleta podziękował także wszystkim tym, którzy trzymali za niego kciuki.
"Przepraszam, nie mam logicznego wytłumaczenia na to, co się stało, nie będę udawał, jest mi wstyd, jest mi przykro że Was zawiodłem. 2024 jest szczególnie bolesny i okrutny" - napisał Lisek na Instagramie.
Dodajmy, że finał konkursu skoku o tyczce odbędzie się w poniedziałkowy wieczór (5 sierpnia).
Zobacz także:
Sensacyjne wieści ws. zawieszonej Polki. Jej sprzęt w drodze do Paryża