Władysław Kozakiewicz: Nie było jeszcze takich zawodów

Agencja Gazeta / Adam Stępień / Na zdjęciu: Władysław Kozakiewicz
Agencja Gazeta / Adam Stępień / Na zdjęciu: Władysław Kozakiewicz

- Muszą przecierpieć, możliwości mają! Ja ich nie ganię, bo świetnie skakali. Tego dnia byli inni, zaskakująco lepsi - tak występy polskich tyczkarzy w rozmowie z WP SportoweFakty skomentowal Władysław Kozakiewicz.

Ostatniego dnia mistrzostw Europy w Berlinie odbył się historyczny finał w skoku o tyczce. Na pierwszym miejscu podium stanął 18-letni Armand Duplantis z wynikiem 6,05m, drugą lokatę zajął Timur Morgunow z 6,00m, a na trzecim miejscu uplasował się Renaud Lavillenie z 5,95 cm. Polacy zajęli kolejne miejsca poza podium. Piotr Lisek skoczył 5,90, a Paweł Wojciechowski 5,80.

W rozmowie z WP SportoweFakty, mistrz olimpijski z 1980 roku, Władysław Kozakiewicz, opowiedział o wrażeniach z niedzielnego konkursu. - Te zawody w ostatnich latach były jednorazowe, takich nie było jeszcze. Niesamowite jeżeli chodzi o rezultaty zawodników. Wspomnę o Polakach, patrząc na to 5,90 m i czwarte miejsce w skoku o tyczce Piotra Liska, jeszcze czegoś takiego nie było, żeby z takim wynikiem nie mieć medalu. Do tego jeszcze to, co zrobił ten Duplantis, to już jest niesamowite. 18-latek, który skacze 6,05 w taki sposób, jakby go ziemia nie trzymała, to było przepiękne do oglądania - powiedział Kozakiewicz.

Szwedzki lekkoatleta jest zeszłorocznym mistrzem świata juniorów (z wynikiem 5,65). W mistrzostwach Europy seniorów skoczył 6,05. - Tego dnia on mógłby prawdopodobnie skoczyć wyżej, gdyby się nie rozprężył tak jak było, jak zaczął się cieszyć z tego wyniku. Przypuszczam, że już tego dnia mógłby skoczyć te 6,10, a kto wie, gdyby utrzymał koncentrację, to może i więcej. Jeżeli ten zawodnik trafi na zawody, w których będą warunki atmosferyczne wspomagające, z wiaterkiem w plecy, może usykać wyniki wiele wyższe niż dotychczasowe - dodał mistrz olimpijski.

Obserwując niedzielne zawody, można było odnieść wrażenie, że jeszcze chwila i padnie kolejny rekord świata. Obecny wynosi 6,14m i w 1994r. ustanowił go wielokrotny mistrz świata, Siergiej Bubka. - Ten rekord świata w tej chwili jest do ugryzienia patrząc na tych młodych zawodników. Wspomaganie tyczek jest w tej chwili tak olbrzymie, że mogą pokusić się na nowy rekord - obwieścił Kozakiewicz.

Nie bez znaczenia pozostaje tyczka, którą zawodnicy używali do skoków. - Wszyscy oprócz Duplantisa zmienili tyczki na twardsze myśląc o tym, żeby one rzuciły ich jeszcze wyżej. Sprężystość tych tyczek jest dużo większa. Twardsze tyczki nie są zawsze dobre, żeby wyżej skoczyć, dlatego że daje się więcej siły i zapomina się o technice. Jak ja bym skalał, to bym zachował się tak jak Duplantis, zresztą tak zrobiłem w Moskwie. Na początku wziąłem jedną tyczkę i zachowałem ją do ostatniego skoku, tylko poprawiając maluteńkie szczegóły techniczne i skoczyłem na tej samej tyczce wszystkie wysokości i rekord świata. Im więcej siły, tym gorsza technika - analizował nasz rozmówca.

Tegoroczny mistrz Europy jest synem byłego tyczkarza - Grega Duplantisa. Zaczął trenować skok o tyczce od najmłodszych lat. - Przypuszczalnie to, że trenuje długo to jest jakiś tam plus, ale nie ogromny. Czy ktoś trenuje od 3 roku czy od 13 roku, to nie ma takiego aż znaczenia. Ja zacząłem jak miałem 13 lat, a rekord świata pobiłem jak miałem 20 lat. Widzimy jak on wygląda, on nie stawia na siłę, tylko na szybkość i technikę i to jest bardzo dobre. Wykorzystuje swoją technikę, bardzo ładną zresztą i te nowe tyczki, które pozwalają skakać wyżej - skomentował występ Duplantisa Władysław Kozakiewicz.

Polacy - mimo że poza podium - również swoje występy mogą zaliczyć do udanych.
- Uważam, że skoczyli bardzo dobrze i bardzo wysoko. Piotrek Lisek walczył cały czas o prym, brał czynny udział w dogonieniu tych pierwszych i miał szansę skoczyć te 5 cm wyżej, ale to jest gdybanie. Powiedzmy sobie tak: Polacy są bardzo dobrzy, ale Europa też. Ci inni też nie śpią i chcą skakać. Myśmy nie przegrali, przegrał Lavillenie, który kiedyś skoczył 6,15 i wielokrotnie skakał powyżej 6, to on przegrał złoto. Są lepsi, nie w każdej konkurencji musimy wygrywać. To jest sport - powiedział Kozakiewicz i dodaje: - Przeciwnicy skoczyli dużo wyżej, bo 10 czy 15 cm to jest dużo więcej, bo na tyle mieli w tym dniu powiedzmy troszeczkę szczęścia i ich forma tego dnia była znakomita. Nie wszędzie wygrywaliśmy i nie wszędzie zdobywaliśmy medale, chociaż tych medali w naszej historii skoku o tyczce na ważnych imprezach było bardzo dużo. Muszą przecierpieć, możliwości mają! Ja ich nie ganię, bo świetnie skakali. Tego dnia byli inni, zaskakująco lepsi.

ZOBACZ WIDEO Adam Kszczot: Profesor? Trochę się tak czuję

Komentarze (0)