O skandalu w Zakopanem nie można zapomnieć. Potrzebna jest taka reakcja [OPINIA]

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Dawid Kubacki i Kamil Stoch
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Dawid Kubacki i Kamil Stoch

Po sezonie FIS powinien pochylić się nad dwoma tematami. Po pierwsze: czy Borek Sedlak radzi sobie na tak ważnym stanowisku jak puszczanie skoczków do startu. Po drugie: czy korytarz wietrzny ustawiany na zawody powinien być aż tak szeroki.

Nie mam wątpliwości - obok tego, co wydarzyło się w sobotę i przede wszystkim w niedzielę w Zakopanem, nie można przejść obojętnie. Najpierw w konkursie drużynowym, gdy decydowały się losy zwycięstwa między Polską a Austrią, Dawid Kubacki otrzymał pozwolenie na oddanie drugiego skoku, mimo bardzo silnego wiatru w plecy.

Sytuacja powtórzyła się dzień później. Gdy w zawodach indywidualnych Kubacki walczył o triumf z Granerudem, znów dostał zielone światło, mimo bardzo mocnych podmuchów w plecy. Jaki był efekt takich decyzji? Kubacki skakał jakby z workiem ziemniaków na plecach. Technicznie, co przyznał sam zawodnik i trener, jego próby były bardzo dobre, ale w takich warunkach nie mógł polecieć zbyt daleko.

Skończyło się na skokach na 127,5 oraz 124. metr, które ostatecznie dały Polsce 2. miejsce w drużynówce i Kubackiemu 2. pozycję w konkursie indywidualnym. Jedno jest pewne - przy obu tych skokach wiatr mieścił się w korytarzu. Tym samym Borek Sedlak miał prawo włączyć zielone światło i z niego skorzystał. Tyle tylko, że taka decyzja nie miała nic wspólnego z przynajmniej próbą zapewnienia podobnych warunków w decydującym momencie zawodów dla najlepszych.

Od dawna szkoleniowcy i eksperci powtarzają jedno - jury dla najlepszych powinno postarać się zapewnić podobne warunki. Oczywiście to sport na powietrzu, nie da się każdemu skoczkowi zapewnić takiego samego wiatru. Tyle tylko, że od pewnego czasu niepokojąco wygląda ustawianie korytarza wietrznego na zawody. Przypomnijmy - wiatr musi się w nim zmieścić, by Borek Sedlak włączył zielone światło.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: treningi z nią dałyby popalić! Polska dziennikarka w formie

I żeby konkursy przeprowadzić jak najszybciej i zmieścić się w ramówce telewizyjnej, korytarz wietrzny ustawia się bardzo szeroko, np. od 0,5 m/s pod narty do ponad 1 m/s w plecy. Przy obecnym sprzęcie w skokach narciarskich, to kolosalna różnica. Skoczek, który trafi na wiatr pod narty odleci bardzo daleko, a ten z wiatrem w plecy ponad 1 m/s nie ma większych szans. Doskonale pokazała to niedziela. Kraft ze sprzyjającym wiatrem leci ponad 145. metr., a Kubacki z silnym podmuchem w plecy ląduje 21 metrów bliżej.

Tak nie może to wyglądać! Najlepsi skoczkowie nie mogą skakać w tak różnych warunkach. Po pierwsze korytarz wietrzny powinien być spłaszczony, by uniknąć aż tak skrajnych warunków. Po drugie, gdy skacze najlepsza dziesiątka, jury powinno przynajmniej spróbować zapewnić skoczkom podobne warunki. Zdaję sobie sprawę, że może to kilka minut potrwać. Dla przykładu w niedzielę Kraft czy Kubacki powinni być ściągnięci z belki, co wydłużyłoby zawody. To jednak jedyna droga, by kibice zupełnie nie odwrócili się od dyscypliny.

W niedzielę bowiem fani zobaczyli antyreklamę skoków, gdy bez refleksji lider Pucharu Świata został puszczony z silnym wiatrem w plecy i do minimum ograniczono jego szanse na triumf. Sam Granerud przyznał w Eurosporcie, że w takich warunkach Polak nie powinien otrzymać zielonego światła. Słowa Norwega powinny dać jury i Sedlakowi do myślenia. Zwłaszcza, że Granerud w tym sezonie też miał powody, by być wściekłym na sędziów. Chociażby w Innsbrucku, gdy skakał z wyższej belki niż np. Kubacki i tracił na tym punktowo.

Kolejna sprawa, to sama osoba Borka Sedlaka. Wydarzenia między innymi w Zakopanem skłaniają do refleksji, czy Czech jest na pewno osobą na właściwym miejscu? Oczywiście nie jest w jury sam. Przy podnoszeniu czy opuszczaniu belki startowej w trakcie rywalizacji najlepszych nie tylko Czech podejmuje decyzję, ale za włączenie zielonego światła odpowiada już osobiście.

Nie ukrywam, że kiedy w 2016 roku Sedlak przejmował rolę startera skoczków od Mirana Tepesa, wierzyłem, że będzie spisywał się lepiej niż jego poprzednik. Że jako były skoczek już w erze nowoczesnych kombinezonów, będzie zdawał sobie sprawę, że warunki odgrywają teraz znacznie większą rolę niż kilkanaście lat temu. Po tym, co się stało w Zakopanem, coraz mniej wierzę jednak w to, że Czech będzie lepszy niż poprzednik.

Więcej, moim zdaniem po sezonie FIS powinien przemyśleć, czy po prawie siedmiu latach pracy Czecha na tym stanowisku, nie czas na zmianę i nowego startera. Borek Sedlak wywiązuje się z podstawowego zadania - puszcza skoczków w korytarzu, czyli błędu nie popełnia. Brakuje mu jednak refleksji, by czasem chociaż chwilę poczekać i zobaczyć, jak warunki będą wyglądały przez kilkadziesiąt kolejnych sekund, by spróbować zapewnić najlepszym zbliżone warunki. A tego od osoby puszczającej skoczków powinniśmy wymagać.

Tak samo jak od całego jury ustawienia bardziej płaskiego korytarza, bez tak dużej różnicy między wiatrem pod narty, a w plecy. Oczywiście, to wydłuży zawody. Ale o ile? Czy tych dodatkowych 15 czy 30 minut w niektórych konkursach telewizje naprawdę nie znajdą? I to właśnie powinno być teraz priorytetem dla FIS: nie organizowanie hybrydowych zawodów, nie wymyślanie konkursów duetów, ale przede wszystkim próba zapewnienia najlepszym bardziej równych warunków.

A jeśli wiatr zbyt mocno kręci, to po prostu trzeba odwołać zawody. Lepiej tak niż przeprowadzać taką loterię jak w niedzielę w Zakopanem, gdy po konkursie więcej mówiło się o przelicznikach i o zielonym świetle niż o rywalizacji na odległości.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Skandaliczna decyzja jury. Tak zareagował Dawid Kubacki
Miażdżący wynik. Jest reakcja po tym jak zachowało się jury przy skoku Kubackiego

Źródło artykułu: WP SportoweFakty