Znów tylko dwóch Polaków awansowało do finału.
Co gorsza, Piotr Żyła i Dawid Kubacki zamiast kolejnego progresu zrobili krok w tył. Skakali jakby na zaciągniętym hamulcu ręcznym.
W teorii ich próby nie były złe. W pierwszej serii Żyła uzyskał 132,5, a Kubacki 128 metrów. Przy warunkach jakie mieli, tylko lekki wiatr w plecy, potrzebne były jednak skoki co najmniej o kilka metrów dłuższe, by mogli realnie włączyć się do walki z najlepszymi.
Na półmetku Kubacki zajmował 23., a Żyła 17. lokatę. Nie oszukujmy się - po sobotnim przełomie oczekiwaliśmy znacznie więcej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodzianka na treningu Bayernu. Zobacz, kto odwiedził piłkarzy
Pocieszający był tylko fakt, że Polacy - zwłaszcza Żyła - mieli jeszcze realne szanse na spory awans. Do 10. na półmetku Mariusa Lindvika dwukrotny mistrz świata tracił niespełna 3 punkty. Żeby się poprawić, potrzebne były jednak znacznie lepsze skoki.
Nadzieje szybko jednak prysły. Pod względem odległości Polacy nieznacznie się poprawili. Mieli jednak lepsze warunki niż w pierwszej serii, a do tego ich styl lotu i lądowania nie był najlepszy.
Natomiast rywale poprawiali się więcej niż tylko trochę i Biało-Czerwoni zamiast awansować, jeszcze spadli. Zakończyli zawody w trzeciej dziesiątce. Wrócili do punktu wyjścia - nadal są daleko za rywalami, a sobota była tylko wyjątkiem potwierdzającym regułę.
I tak po raz kolejny w tym sezonie, gdy Polacy już dawno oddali swoje skoki, na skoczni dopiero rozgorzała walka o zwycięstwo. Przed szansą na drugi triumf z rzędu był Karl Geiger. Niemiec musiał się jednak mocno oglądać za siebie.
Tym razem, przynajmniej w teorii, nie był dla niego największym zagrożeniem Stefan Kraft, a Słoweńcy: drugi na półmetku Anze Lanisek i sensacyjnie trzeci Lovro Kos. Nieoczekiwanie to jednak Gregor Deschwanden, sklasyfikowany pod koniec pierwszej dziesiątki na półmetku, odegrał pierwszoplanową rolę.
W finale Szwajcar doskonale wykorzystał wiatr pod narty i huknął aż 146,5 metra. Wyrównał rekord skoczni i odległość, jaką chwilę wcześniej uzyskał też Andreas Wellinger. Szwajcar pokonał jednak Niemca o 0,5 punktu i sprawił największą sensację sezonu. Zajął 2. miejsce, a przegrał tylko z Geigerem.
Co prawda Niemiec wylądował aż 5 metrów bliżej niż Deschwanden, ale przewaga - jaką miał z pierwszego skoku - wystarczyła mu do drugiego zwycięstwa z rzędu. Wellinger stanął na najniższym stopniu podium, a Kraft zanotował najgorszy start w sezonie, zajmując 9. pozycję.
Kolejne dwa indywidualne konkursy PŚ zaplanowano w Engelbergu w dniach 16-17 grudnia.
Wyniki niedzielnego konkursu w Klingenthal:
Miejsce | Zawodnik | Kraj | Odległości | Nota |
---|---|---|---|---|
1. | Karl Geiger | Niemcy | 141/141,5 | 297,9 |
2. | Gregor Deschwanden | Szwajcaria | 138/146,5 | 293,6 |
3. | Andreas Wellinger | Niemcy | 137,5/146,5 | 293,1 |
4. | Lovro Kos | Słowenia | 142,5/133 | 285,4 |
4. | Anze Lanisek | Słowenia | 141,5/134,5 | 285,4 |
6. | Manuel Fettner | Austria | 133,5/141,5 | 282,3 |
7. | Ryoyu Kobayashi | Japonia | 139/134,5 | 281,4 |
8. | Pius Paschke | Niemcy | 133,5/139,5 | 278,9 |
9. | Stefan Kraft | Austria | 134,5/131 | 275,4 |
10. | Stephan Leyhe | Niemcy | 138/136,5 | 272,4 |
22. | Piotr Żyła | Polska | 132,5/134 | 255,3 |
28. | Dawid Kubacki | Polska | 128/129,5 | 244,4 |
37. | Paweł Wąsek | Polska | 126,5 | 112,6 |
40. | Andrzej Stękała | Polska | 124,5 | 110,3 |