Dramat po upadku trwa. Nie może nawet liczyć na pomoc od swojego kraju

PAP/EPA / Markeng tuż po upadku w Klingenthal
PAP/EPA / Markeng tuż po upadku w Klingenthal

Jedna chwila, w 2019 roku w Klingenthal, zatrzymała karierę norweskiego skoczka Thomasa Markenga. Z problemami został sam, nie może nawet liczyć na pomoc ze strony swojego państwa.

Konkurs w Klingenthal stał się dla Thomasa Aasena Markenga dramatyczny w skutkach. Odepchnięcie się od belki zapoczątkowało serię koszmarnych zdarzeń, które w brutalny sposób zatrzymały karierę Norwega.

Koszmar skoczka rozegrał się w grudniu 2019 roku. Wówczas PŚ kolejny raz zawitał na Vogtland Arenę, jednak tym razem w bardzo ponurym tonie.

Smutny wieczór

Wszystko zapowiadało się bardzo dobrze. Norweg świetnie wyszedł z progu, uzyskując znakomitą odległość. Nagle jednak po wylądowaniu stracił kontrolę nad swoimi nartami. Jedna z jego nóg wygięła się w bardzo nienaturalny sposób.

Skoczek nie był w stanie wstać o własnych siłach. Część czynności medycznych wykonano na miejscu, po których zawodnik zdołał nawet wstać.

To był jednak fałszywy powiew optymizmu. Późniejsze badania wykazały bowiem, że Norwega czeka bardzo długa przerwa, bądź nawet definitywny koniec kariery.

Trudy powrotu

Markeng spędził bardzo dużo czasu w gabinetach lekarskich. Łącznie przeszedł przez pięć operacji, w tym przeszczep więzadła w kolanie.

Nutę nadziei wlał jego powrót do skoków po 13 miesiącach przerwy. Nie trwał jedna długo - zaledwie jeden miesiąc. Później okazało się, że potrzebuje kolejnych zabiegów.

Lekarze dawali mu do zrozumienia, że powinien znaleźć sobie inny sposób na życie. On jednak się nie poddaje i zapowiedział, że wystartuje w mistrzostwach świata w 2025 roku w Trondheim. - Jest bardzo oddany. Chce wrócić. Kocha ten sport i ma potencjał. Pokazał to przed kontuzją - powiedział telewizji NRK Alexander Stoeckl, trener reprezentacji Norwegii.

Nadzieją jest zabieg w Belgii. Problem stanowi jednak jego wysoki koszt. Sam proces rehabilitacji po nim także nie należy do tanich. Skoczka czekałby więc łączny wydatek sięgający 90 tys. złotych.

Norweg nie może liczyć na wsparcie finansowe NAV-u (norweski odpowiednik ZUS-u). Jego wniosek o zasiłek chorobowy spotkał się bowiem z odmową. - Moja sytuacja jest tragiczna. Straciłem zaufanie do państwa, jestem załamany - powiedział skoczek telewizji TV2 zaraz po otrzymaniu decyzji.

Markeng zwrócił się więc z pomocą do swoich kibiców, zakładając zbiórkę. Pomysł ten zakończył się jednak porażką.

Na konto wpłynęło zaledwie 6 500 koron norweskich, czyli około 3 tys. złotych. - Mam marne grosze. Nie jest łatwo o sponsorów, gdy od 2019 roku jesteś kontuzjowany. Od dawna nie miałem okazji się pokazać na skoczni - powiedział telewizji NRK.

Markeng już wcześniej miał do czynienia z trudami rehabilitacji. W 2015 roku przeszedł operację kolana. Wówczas udało mu się wrócić do pełnego zdrowia, stając się jednym z najbardziej obiecujących zawodników w swoim kraju. Na jego drodze do marzeń stanęło jednak wspomniane zdarzenie w Klingenthal.

Kamil Sobala, WP SportoweFakty

Spójrzcie na buty Niemców. Schmitt wszystko ujawnił
Gąsienica-Daniel z drugim wynikiem w karierze

Komentarze (5)
avatar
jerry2722
11.12.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Przyjedz do Polski niech cie wyleczą za obywatelstwio i skacz dla nas.bo nastepcow Stocha Kubsckoego iZyly nie widać zbytnio. I zsbjerz kilku kolegow skocxkow przudsdzą się. 
avatar
Zombii
10.12.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Sobala zapytaj babcię który mamy rok. 
avatar
ggdd
10.12.2023
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Norweg będzie rozliczał się w Belgii w złotówkach?! Serio, pajacu Sobala? W wieczorówce dla pismaków uczyli was, by przeliczać wszystko na złotówki? 
avatar
Mistrz Polikarp
10.12.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Oszuści tacy jak zus są na całym świecie 
avatar
dieguito
10.12.2023
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
A już myślałem, że to nasz "najlepszy" narciarz, i że to on nie może liczyć na pomoc własnego kraju - to by się zgadzało.