19-latek z Polski zrobił furorę na Turnieju Czterech Skoczni

Do tej pory czterech Biało-Czerwonych stawało na podium Turnieju Czterech Skoczni, z czego trzech na najwyższym stopniu. Najwięcej, trzy razy, czynił to Kamil Stoch. Mało osób jednak pamięta, że w tym gronie mogło znaleźć się jeszcze dwóch skoczków.

Mateusz Kmiecik
Mateusz Kmiecik
Stanisław Bobak Newspix / MIECZYSLAW SWIDERSKI / Na zdjęciu: Stanisław Bobak
Pierwszym polskim zwycięzcą Turnieju Czterech Skoczni został Adam Małysz. Nasz wielki skoczek w sezonie 2000/2001 dopiero przedzierał się do czołówki światowej i zrobił to w kapitalnym stylu. Co prawda wygrał tylko dwa konkursy, ale łącznie uzyskał przewagę 104,4 punktów nad drugim Janne Ahonenem, co pod tym względem jest najlepszym wynikiem w historii.

Na kolejny tryumf musieliśmy czekać aż 16 lat. Wówczas w sezonie 2016/2017 najlepszy okazał się Kamil Stoch, a drugi był Piotr Żyła. W kolejnej edycji znów zwycięstwo odniósł skoczek z Zębu, jednak tym razem dokonał rzeczy niemal niemożliwej, wygrywając wszystkie cztery konkursy. Ostatni sukces w TCS, obecnie 36-letni zawodnik, odniósł w sezonie 2020/2021. Trzeci był wtedy Dawid Kubacki, który zresztą rok wcześniej cieszył się, jako trzeci Polak, ze zgarnięcia "Złotego Orła".

"Kamień Przybyły"


O tych rezultatach zapewne pamięta lwia część kibiców, a i też większość z nich to nie aż tak odległa historia. Bohaterowie tego artykułu skakali jednakże zdecydowanie wcześniej, bo w latach 60. oraz 70. Pierwszy z nich to Józef Przybyła, dwukrotny olimpijczyk, sześciokrotny mistrz Polski i były rekordzista naszego kraju w długości skoku. Urodzony w 1945, a zmarły w 2009 roku.

ZOBACZ WIDEO: Zdjęcia wrzucili do sieci. Zobacz, gdzie Ronaldo zabrał swoją ukochaną

Turniej Czterech Skoczni w sezonie 1963/1964 rozpoczyna od szóstego miejsca w Oberstdorfie. Następnie w Nowy Rok w Garmisch-Partenkirchen oraz dwa dni później w Insbrucku zajmuje trzecie lokaty. Na Bergisel skacze 95,5 metra, tym samym ustanawiając rekord skoczni. W obu konkursach traci niewiele do Veikko Kankkonena, dzięki czemu przed ostatnimi zawodami w klasyfikacji generalnej jest tuż za nim.

W Bischofshofen już w pierwszej serii odrabia 1,5 punktu straty i obejmuje prowadzenie w turnieju. Wylądował zresztą wtedy na 100. metrze i dostał na zeskoku specjalną odznakę "stumetrowca", gdyż jako pierwszy w historii uzyskał na tej skoczni właśnie taką odległość. Wygrana jest na wyciągniecie ręki. Polak skacze w drugiej serii 90 metrów, ale... upada. Konkurs kończy na 41. pozycji, a TCS na siódmej.

- Nie wiem, co się stało. Padłem jak skoszony. Prawdopodobnie najechałem na kamień lub jakąś przeszkodę, gdyż śnieg na skocznię w Bischofshofen był przywożony ciężarówkami z gór. Sędziowie za upadek odjęli mi 30 punktów - mówił Przybyła. Co ciekawe, "Polnische Rekord Jaeger" (polski łowca rekordów - tłum. red.), bo tak został nazwany przez zagraniczną prasę, kolejną edycję kończy na piątym miejscu, a w sezonie 1966/1967 był dziewiąty.

Młody talent


Co ciekawe w sezonie 1974/1975 Janusz Fortecki, ówczesny trener kadry narzeka na brak pokrycia igelitem Średniej Krokwi, co spowodowało, że nasi skoczkowie oddali o wiele mniej treningowych skoków niż ich konkurenci. W 1974 Polaków dręczą również kontuzje, dlatego liderem reprezentacji zostaje 19-letni Stanisław Bobak.

Jeden z najlepszych polskich zawodników w historii urodził się w 1956 roku, a zmarł w 2010. Był dwukrotnym olimpijczykiem i zdobywcą trzeciego miejsca w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w skokach narciarskich w sezonie 1979/1980. Karierę skończył bardzo wcześnie, bo w 1981 roku, z powodu ogromnych kłopotów z kręgosłupem, które najpewniej wynikały z bardzo odważnego stylu skakania.

Polak podczas inauguracji 23. TCS w Oberstdorfie zajmuje drugie miejsce. Niestety o wiele słabiej radzi sobie w Garmisch-Partenkirchen, gdyż plasuje się dopiero na 18. pozycji. Konkurs ten został zdominowany przez skoczków z Austrii oraz NRD. Dwa dni później pierwsze trzy lokaty trafiły do Austriaków, ale tym razem szósty jest Polak. W tym momencie w klasyfikacji turnieju ze stratą 4,6 punktu do Rainera Schmidta klasyfikuje się czwarty.

W Bischofshofen nasz młody talent pokazuje znakomitą dyspozycję. W treningu skacze 107 metrów, ale upada. Jest to odległość o 100 centymetrów lepsza od rekordu skoczni. W pierwszej serii konkursowej Biało-Czerwony ląduje na 90. metrze i 50. centymetrze. Niemiec 3,5 metra bliżej, dlatego ma już zaledwie 1,1 "oczka" przewagi nad naszym rodakiem.

W drugiej serii Bobak znów popisuje się rewelacyjnym lotem. 108 metrów, ale... podparte. To była zdecydowanie najlepsza odległość tego dnia, lecz kłopoty przy lądowaniu pozbawiają Polaka marzeń o zwycięstwie. Co ciekawe Schmidt również nie wygrał 23. Turnieju Czterech Skoczni, ponieważ przewrócił się po skoku na 105. metr. Ostatecznie reprezentant naszego kraju kończy TCS na piątej lokacie. Sezon później był szósty.

Obecnie trwa 72. TCS. Drugim przystankiem dla skoczków jest Garmisch-Partenkirchen. W niedzielę 31 grudnia zaplanowano kwalifikacje. Ich początek o 14:00.

Czytaj także:
Norweg pokazał, jak wygląda po upadku na skoczni. Mocne
Katastrofa polskiego talentu. Co się z nim dzieje?

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy w ciągu 5 lat któryś z Polaków wygra TCS?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×