O tym, co wydarzyło się w sobotę (23 listopada) podczas inauguracji sezonu zrobiło się głośno na całym świecie. Sytuacja, która przytrafiła się Kristofferowi Eriksenowi Sundalowi mogła skończyć się fatalnie.
Podczas kwalifikacji do pierwszego w tym sezonie konkursu Pucharu Świata w skokach narciarskich w Lillehammer doszło do niecodziennego incydentu. Otóż Sundala... zepchnęła z belki opadająca plansza sponsorska.
- To jest nie do wiary, że nic mi się nie stało. Ale przeprosili - skomentował Norweg, cytowany przez TVP Sport.
Wydarzenia w Lillehammer były pełne nieprzewidzianych sytuacji. W sobotę na skoczni Lysgardsbakken doszło do serii niebezpiecznych zdarzeń. Oprócz incydentu Sundala Lovro Kos poślizgnął się na lodzie, a Domen Prevc upadł po błędzie technicznym.
Sundal, mimo niebezpiecznego incydentu, zajął ostatecznie 12. miejsce po skoku na 132 metry. - Szczerze? Totalnie mnie to zaskoczyło. Ale w ogóle nie myślałem o oddaniu skoku, kiedy nagle znalazłem się na najeździe. Zastanawiałem się tylko nad tym, czy właśnie zrujnowano mój dzień, czy nie zostanę zdyskwalifikowany - wyznał Norweg.
Wcześniej 23-latek na wybiegu skoczni mocno pokazywał swoją złość. Z kolei w boksie do przebierania rzucał sprzętem. FIS przeprosiła Sundala i zapewniła, że jego próba zostanie zaliczona.
To nie pierwszy raz, gdy norweski skoczek doświadczył niecodziennych sytuacji na rozbiegu. Przed laty podobny incydent spotkał Bjoerna Einara Romoerena. - To chyba taka nasza narodowa tradycja - śmiał się Sundal.
Drugi konkurs w Lillehammer zaplanowano na niedzielę. Kwalifikacje, zaplanowane na godzinę 14:30, przeniesiono na 9:30. Z kolei główna rywalizacja odbędzie się zgodnie z planem, czyli od 16:00. Relacje tekstowe na WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie