Podczas przygotowań do tegorocznych zmagań Kacper Tomasiak był jednym z najjaśniejszych punktów reprezentacji Polski. Potwierdził to na skoczni, zajmując 19. i 22. miejsce w Lillehammer. Młody zawodnik jednak jest daleki od euforii, a jego otoczenie pozostaje skupione. Podkreśla to ojciec skoczka, trener młodzieży - Wojciech Tomasiak.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: Zacznijmy od strony ludzkiej. Pana syn nie zawiódł oczekiwań kibiców i spisuje się solidnie już od inauguracji. To na pewno przyjemne uczucie.
Wojciech Tomasiak, trener młodzieży: Zgodzę się. Określiłbym sytuację mianem miłego zaskoczenia. Kacper ma dopiero 18 lat, ale długą drogę za sobą. Skończył szkołę, spotkał go przykry wypadek... Potem przeszedł do kadry B Wojtka Topora. Nie zdążył nawet wystartować w seniorskich mistrzostwach Polski, a już zadebiutował w Pucharze Świata.
Rozpiera mnie duma, ale jednocześnie martwimy się o dalszy cykl startów. Kacper jest młody. Nie boję się o jego przygotowanie mentalne. Natężenie startów jest jednak ogromne, co już rodzi pewne obawy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Była 10. sekunda meczu. Niebywałe, co zrobił bramkarz
Przystanek Skandynawia może stanowić pewne wyzwanie nawet dla doświadczonych skoczków. Zawody w Falun odbywają się o zupełnie innej porze niż zazwyczaj.
Ledwo opuściliśmy Lillehammer, już należało wyruszyć w drogę do Falun. Podróże, napięty grafik... Trzeba się z tym jakoś zmierzyć. To jest skok na głęboką wodę i dodatkowe obciążenia dla organizmu.
Regeneracja przebiega w myśl nieco innych zasad. Obok sześciu startów w ciągu tygodnia nie da się przejść obojętnie. Mam nadzieję, że Kacper podoła, wierzę w jego dobre przygotowanie, ale ostatecznie wszystko zweryfikują skocznie.
Więc obawy mieszają się... z optymizmem.
Poniekąd tak. To dla nas czas pewnej próby. Na szczęście Kacper został dobrze przyjęty w reprezentacji, a atmosfera stanowi atut i ułatwia proces aklimatyzacji, tudzież integracji. Starsi zawodnicy opiekują się Kacprem. Nie brakuje absolwentów naszej szkoły. Niemniej cała ta medialna otoczka, wywiady...
To dla niego coś nowego. Powtarzam Kacprowi, że nie może odcinać się od mediów, ale staram się go trochę odciążać. Ludzie mają prawo wiedzieć pewne rzeczy. W końcu Kacper reprezentuje nasz kraj. Musi się jednak do wszystkiego przyzwyczaić. Młodzi czasami tracą głowę w takich okolicznościach.
Więc niekiedy woli pan odsyłać dziennikarzy do siebie?
Żartobliwie mówiąc - często tak. Oczywiście należy zachować złoty środek, ale staram się dbać o to, by twardo stąpał po ziemi.
Niektórym się to nie udaje.
Śledzę cały proces z bliska. Niekiedy dzieci nie dają sobie rady z presją. Przez moje ręce przeszło wiele talentów, które jednak nie radziły sobie z obciążeniami w taki czy inny sposób. Sfera mentalna jest bardzo istotna. Nie chcę naturalnie nikomu ujmować, ale znam przypadki bardzo dobrze rokujących adeptów, którzy już w liceum albo podstawówce zaczynali gasnąć.
Staramy się przygotowywać dzieci do tego, co je czeka w życiu. Dobrze wiemy, że rzeczywistość jest brutalna. Dla niektórych skomplikowana. Realia się zmieniły. Wynik, wynikiem, ale doszły inne aspekty. Częstszy kontakt z mediami, kibicami, prowadzenie sociali... Technologia umożliwia zintensyfikowanie interakcji z otoczeniem. Sława i rozgłos są nieodłącznym elementem pracy zawodowego sportowca, ale czasami przytłaczają. Przede wszystkim rozsądek. Zawsze to powtarzam Kacprowi.
Jaką rolę pełni pan w obozie syna?
Niektórzy nazywają mnie menedżerem, psychologiem. Ja odpowiadam, że jestem przede wszystkim jego ojcem. Nie mamy żadnego formalnego podziału obowiązków. Wszyscy angażują się w chęć pomocy. Bardzo istotną rolę odgrywa także mama, której wkład nie jest mniejszy od mojego. Dzielimy się obowiązkami. Staramy się go odciążać i pomagać w kwestiach życiowych.
W sprawach czysto biznesowych - menedżerskich, sponsorskich i prawnych wspiera nas pan Niemczyk. Ja nie jestem specjalistą w tych dziedzinach. Patrząc, jak na końcowy sukces pracuje rzesza ludzi - serce rośnie. W tym miejscu bardzo wszystkim dziękuję, bo oprócz najbliższego otoczenia, takich osób jest więcej, które na co dzień towarzyszą karierze Kacpra. Trudno wszystkie wymienić.
Doradza pan również w kwestiach szkoleniowych?
To delikatna sprawa. Trzeba uważać, żeby zawodnik nie miał mętliku w głowie. Ja oczywiście mogę pomóc, ale tylko po konsultacji z głównym trenerem. Najgorsze dla zawodnika są wskazówki zewsząd i wszystkie inne. Nie wolno tak robić.
Dlatego nie wychylam się i daję Kacprowi pracować. Zawsze może liczyć na moją pomoc, ale takowa musi być właściwie zorganizowana. Współpracowaliśmy, gdy był młodszy. Także z dużymi grupami. Mówił do mnie wtedy trenerze Wojtku.
Trzeba zachować profesjonalizm i pewien dystans. Bo jak to by miało wyglądać? Chłopacy słuchają, a on do mnie "tato"? To mogłoby być dla niektórych niezręczne albo nawet niesprawiedliwe. Nigdy nie dawałem synowi taryfy ulgowej. Obowiązywały go te same zasady, co resztę.
Kacper jest jednym z liderów kadry i wystartował znakomicie. To powód do dumy, ale i pewnych obaw.
Choć przeskoczyliśmy w inny system, wszystko zostało wcześniej poparte obszernymi analizami. Po weekendzie w Lillehammer również je przeprowadziliśmy. Cały czas pracujemy, wyciągamy wnioski. Zgadzam się z panem. W zawodowym sporcie nigdy nie da się być cały czas na szczycie. Często młodzi zawodnicy lepsze okresy przeplatają gorszymi.
Zawsze są pewne obawy z tyłu głowy. Nie powiem jednak, że nas przytłaczają, bo bym skłamał. Zdajemy sobie po prostu sprawę, że okres słabszej formy w końcu nadejdzie i to jest nieuniknione. Wtedy musimy być gotowi na proces naprawczy i odpowiednie korekty. Jedna z ważniejszych zasad brzmi - nie możesz dać się zaskoczyć.
Na razie się cieszymy i jesteśmy dumni. Nie tracimy jednak czujności. Sukces napędza nas tylko do jeszcze cięższej pracy.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Skoki narciarskie w Wiśle - oglądaj w TVP1 o 14:40 w Pilocie WP (link sponsorowany)
Spuść z siebie powietrze bo się udusisz!
W tej naszej beznadziei narciarskiej, pojawił się odważny, zdolny chłopak?
Trzecią dziesiątka w konkursie to nasz szcz Czytaj całość