Przed sezonem 1970/1971 Ingolf Mork był mało znanym zawodnikiem, jednak gdy już dołączył do czołówki to od razu znalazł się na szczycie. Niewiele brakowało, a od razu zwyciężyłby w Turnieju Czterech Skoczni, jednak upadek w konkursie w Innsbrucku sprawił, że ostatecznie zajął drugą pozycję, choć wygrywał w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen i Bischofshofen. W tym samym sezonie był też najlepszy m.in. w próbie przedolimpijskiej w Sapporo. Dzięki swym sukcesom momentalnie stał się bardzo popularny w całej Norwegii.
W sezonie 1971/1972 nie wygrał ani jednego konkursu w ramach Turnieju Czterech Skoczni, jednak mimo to zdołał zwyciężyć w klasyfikacji generalnej, co nie udało mu się rok wcześniej. Do Sapporo na igrzyska olimpijskie udał się w roli jednego z faworytów, jednak medalu nie zdobył - na średniej skoczni był czwarty. W kolejnych latach nie był już tak mocny i więcej na międzynarodowej arenie nie odniósł poważnych sukcesów. W 1971 i 1972 roku zdążył za to wygrać dwukrotnie w Holmenkollen, a także na mistrzostwach Norwegii.
- To bardzo smutna wiadomość. Był wspaniałym człowiekiem, a także jednym z naszych najlepszych skoczków. Wiele mu zawdzięczam, był moim mentorem. Nauczył mnie wielu rzeczy jeśli chodzi o skoki, dał dużo wskazówek i jestem mu za to wdzięczny. Pozostanie dla mnie jako jeden z najwspanialszych norweskich skoczków wszech czasów - powiedział Arne Scheie, komentator NRK.
- Miał ogromny wpływ na rozwój skoków w Norwegii. Gdy był czynnym zawodnikiem rozwinął metody treningowe wcześniej niestosowane. Kolejna generacja, w skład której wszedłem również ja, mogła z tego korzystać. Pamiętam jak słuchałem w radiu i oglądałem w TV jego starty, zwłaszcza w Turnieju Czterech Skoczni - wspomina Per Bergerud, mistrz świata w drużynie z 1982 roku i indywidualny mistrz świata z 1985 roku.
Ingolf Mork zmarł w środę wieczorem po krótkiej chorobie. W tym roku skończyłby 65 lat.