Maciej Mikołajczyk: Zacznijmy może od rewolucji związanej z kombinezonami. Co zmieniła?
Alexander Stoeckl: Myślę, że nowe zasady mają taki sam wpływ na każdego skoczka. Wysokość ciała nie robi bowiem różnicy. Sądzę jednak, że jest to nieco ważniejsza zmiana dla zawodników o atletycznej sylwetce. Wydaje się również, że teraz niewielkie błędy, popełnione w pierwszej części lotu są w dalszej jego fazie trudniejsze do opanowania. Podsumowując -uważam, iż droga, którą poszła FIS jest właściwa. Strój skoczka można łatwiej skontrolować po zawodach, a dodatkowo jeszcze większy wpływ na rezultat narciarza w konkursie mają jego umiejętności, stąd wyniki zawodów są bardziej sprawiedliwe.
Jak oceniasz występ twojej drużyny w Kuusamo? W Lillehammer spisaliście się znacznie lepiej...
- Jestem zadowolony z pojedynczych skoków, ale oczywiście nie z wyników. Moi zawodnicy pokazali na co ich stać, ale nie prezentowali stale wysokiego poziomu. Oznacza to, że możemy być spokojni, lecz mamy także świadomość, że musimy jeszcze więcej popracować.
Dlaczego tak szybko zakończyłeś swoją zawodniczą karierę? Miałeś wtedy zaledwie 22 lata...
- Na końcu mojej kariery nie osiągałem już dobrych wyników i by ją kontynuować musiałbym sam wszystko sobie sfinansować. Studia rozpocząłem, kiedy byłem wciąż aktywnym skoczkiem i zdecydowałem, że podejmę pracę trenerską. Po dłuższym czasie przekonałem się, że była to dobra decyzja..
Co sądzisz o postawie polskich skoczków? Nasza drużyna w sezonie letnim była naprawdę mocna, ale zimą znów radzi sobie dużo słabiej.
- Nie wiem, jak wasz zespół spędził ostatnie tygodnie, gdy był w najlepszej formie latem. Jestem jednak pewien, że Łukasz Kruczek wkrótce znajdzie źródło problemu.
Jak wspominasz lata współpracy z Miką Kojonkoskim? Czego nauczył Cię fiński szkoleniowiec?
- Byłem jego asystentem, kiedy był trenerem Austriaków. Nauczyłem się w tym czasie mnóstwo o technice w skokach narciarskich, ale także o ogólnych trenerskich umiejętnościach. Mika ma bardzo silną osobowość i ma niesamowity talent do indywidualnej pracy z zawodnikami. Potrafił sprawić, żeby każdy z członków drużyny zawsze dawał z siebie wszystko. Chciałbym powiedzieć, że Kojonkoski jest jednym z moich najważniejszych mentorów.
Za nami już dwa weekendy z Pucharem Świata. Co Cię najbardziej zaskoczyło na początku tego sezonu?
- Pierwsza rzecz to zwycięstwo w konkursie mieszanym w Lillehammer, którego się nie spodziewałem. Mieliśmy bardzo ciężkie lato i nasze wyniki w Grand Prix nie były zbyt obiecujące. W Kuusamo zaskoczyło mnie to, że nie udało się nam skakać nadal na tym samym poziomie, ale wiem, że tamtejszy obiekt jest wyjątkowy. Słoweńcy w zawodach drużynowych spisali się naprawdę dobrze i to oznacza, że Ruka jest skocznią, która bardziej odpowiada lotnikom.
Co dzieje się obecnie z Bjoernem Einarem Romoerenem i Vegardem Haukoe Sklettem? Obu zabrakło w pierwszych konkursach Pucharu Świata.
- Romoeren przechodzi aktualnie operację pleców. Jest bardzo zmotywowany i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to wróci na skocznię już w styczniu. Vegardowi nie udało się natomiast rozpocząć tego sezonu w dobrej formie, więc trenuje w domu. Pracuje teraz nad pewnymi szczegółami technicznymi i będzie próbował je rozwiązać, startując w zawodach Pucharu Kontynentalnego.
Obecnie jesteście jedynym narodem z północy Europy, który z powodzeniem rywalizuje w zawodach Pucharu Świata. Jak myślisz - co jest powodem zniknięcia Finów ze ścisłej czołówki?
- Finlandia walczy obecnie z ogromnymi problemami finansowymi. Ich skocznie są już przestarzałe, nie ma pieniędzy na trenerów i zgrupowania, a dodatkowo wielu sportowców jest z urazami. Bardzo doceniam entuzjazm Pekki Niemelae, który jest w tak beznadziejnej sytuacji. Mam nadzieję, że uda mu się wkrótce osiągnąć jakieś niezłe wyniki, bo w przeciwnym razie trudno będzie w tym kraju zmotywować dzieci do uprawiania tego fantastycznego sportu.
A co dolega skokom w Szwecji? Wkrótce, bo w 2015 roku w tym kraju odbędą się następne po Val die Fiemme mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym...
- To samo, co w Finlandii. Zwłaszcza, jeśli chodzi o obiekty. Zainteresowanie skokami w Szwecji jest naprawdę bardzo niskie, stąd nie mają oni zbyt wielu zawodników, którzy mogą konkurować z innymi.
Gdzie i kiedy Norwegowie oddali swoje pierwsze skoki na białym puchu?
- Pierwsze zgrupowanie na śniegu odbyliśmy w Lillehammer tydzień przed inauguracją sezonu. Potem jeszcze skakaliśmy podczas krajowych mistrzostw w Renie, a stamtąd bezpośrednio powróciliśmy już na rozpoczęcie Pucharu Świata.
Co Alexander Stoeckl sądzi o konkursach mieszanych?
- To ciekawy format. Jest to wyzwanie dla zespołów i trenerów, którzy mają tylko dwóch skoczków i myślę, że takie zawody są interesujące dla telewidzów. Poza tym w tych konkursach swoje szanse mają słabsze nacje, które nie mają dwóch zawodników na najwyższym poziomie.
Jakie miesiące są najcięższe pod względem treningów dla skoczków narciarskich?
- Najbardziej wymagający trening jest zawsze na początku lata. Kwiecień i Maj to również bardzo ciężki okres, gdy wiele czasu poświęca się na trening fizyczny, a także skoki na plastiku, więc jest ogólnie wysoka intensywność.
Kto jest obecnie liderem norweskiej drużyny?
- Na ten moment najlepsi są Fannemel, Bardal i Jacobsen. Ta "trójka" miała udany początek sezonu i mam nadzieję, że utrzyma swój poziom wydajności.
Czy któryś z twoich podopiecznych jest w stanie wygrać tej zimy Turniej Czterech Skoczni, zdobyć indywidualnie złoty medal MŚ lub powtórzyć sukces Andersa Bardala?
- Myślę, ze w TCS jest taka szansa, ale na to musimy jeszcze poczekać. To specjalna impreza, w której trzeba oddać osiem dobrych skoków na czterech zupełnie innych obiektach. Na Val die Fiemme naszym celem w zawodach indywidualnych jest co najmniej jeden medal i mamy nadzieję, że we Włoszech nasz plan minimum zostanie wykonany. Z kolei klasyfikacja generalna Pucharu Świata to coś, o czym jeszcze wcześnie mówić. Sezon jest bardzo długi i nie wiemy, jak zawodnicy będą się rozwijać. Dla Bardala zdobycie kolejnej Kryształowej Kuli nie jest realne, ale jest w dobrej formie i będzie próbował osiągnąć podium.
Jak ważna dla teamu jest praca psychologa?
- Nasz zespół nie pracuje stale z psychologiem. Myślę, że to należy do trenerów, aby pełnili taką rolę. Ważne jest, by sportowcy wiedzieli, że mają na kogo liczyć, a szkoleniowcy potrafili swoich zawodników przygotowywać także pod kątem mentalnym.