Wszystkie trzy skoki oddane we wtorek przez Martina Schmitta w Wiśle, zarówno te treningowe, jak i kwalifikacyjne, zostały przyjęte przez publiczność w sposób owacyjny. Śmiało można powiedzieć, że cieplej niż weteran niemieckiej kadry zostali przywitani tylko polscy skoczkowie. - Cieszę się bardzo, że znów jestem w Polsce - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Schmitt i widać było, że to nie tylko słowa kurtuazyjne. - Już nie mogę się doczekać środowego konkursu. Mam nadzieję, że będzie dla mnie udany. Bardzo ucieszyła mnie reakcja publiczności, przy takich widzach skacze się naprawdę przyjemnie, i mam nadzieję, że tak samo będzie w trakcie zawodów.
W ostatnią niedzielę Schmitt zakończył Turniej Czterech Skoczni na wysokim dziesiątym miejscu. Początek sezonu był dla niego nieudany i wydawało się, że trudno będzie mu w ogóle załapać się do niemieckiej kadry, tymczasem na zawodach 34-letni skoczek pokazał się z bardzo dobrej strony. - Nie przypuszczałem, że będzie tak dobrze. Moim celem przed startem było po prostu kwalifikowanie się do zawodów. Dziesiąte miejsce w klasyfikacji łącznej jest dla mnie naprawdę znakomitym wynikiem.
W tegorocznym Turnieju Czterech Skoczni Schmitt miał drugi wynik spośród wszystkich niemieckich zawodników. Kibice zaczęli już więc dywagacje, czy dzięki temu weteran zdoła wywalczyć sobie miejsce w składzie na mistrzostwa świata w Val di Fiemme. - Nie rozmawialiśmy o mistrzostwach świata. Może rzeczywiście uda mi się dołączyć do drużyny i pojechać do Włoch, jednak nie będzie to łatwe. Mamy bardzo mocny zespół pełen wielu młodych skoczków. Myślę, że muszę się jeszcze poprawić, a wtedy może się uda. Zobaczymy jak to będzie - powiedział nam Martin Schmitt.
Z Wisły dla SportoweFakty.pl
Daniel Ludwiński