Dawid Góra: Po konkursach w Wiśle pierwszy raz od dłuższego czasu na pana twarzy można było dostrzec uśmiech.
Maciej Kot: To prawda, skoki mnie cieszyły, wyniki też były dobre i stąd ta radość. Cieszy również fakt, że cała kadra skakała na wysokim poziomie i jako reprezentacja wypadliśmy dobrze.
[b]
Na początku sezonu letniego forma zawodnika nie jest bardzo istotna. Podkreślają to wszyscy eksperci. Trudno jednak nie być zadowolonym, jeśli zawodnicy już w sierpniu są w świetnej dyspozycji.[/b]
- Faktycznie, letnia forma nie jest aż tak istotna i wiadomo, że im bliżej zimy, tym będzie ona ważniejsza. Najistotniejsze będą ostatnie konkursy letniego Grand Prix. Oczywiście teraz jeżdżąc na zawody również walczę o jak najwyższe miejsca i kiedy udaje się je zdobywać, odczuwam radość. Poza tym, w lecie nie tylko sprawdza się formę, ale także kondycję psychiczną, jest to swego rodzaju trening mentalny. Fajnie, że forma jest, trzeba teraz pracować i przygotowania rozplanować tak, żeby dobra dyspozycja przyszła też w zimie.
Czyli niezłe skoki w tej części sezonu można jednak uznać za choć częściowy prognostyk na zimę.
- Tak - patrząc na historię letniego Grand Prix, byli zawodnicy, którzy wygrywali całe lato, a potem przenosili formę na zimę. Jednak oczywiście nie ma na to reguły. Andreas Wank zwyciężył w klasyfikacji generalnej poprzedniego LGP, a w zimie nie prezentował się już tak dobrze. Wszystko jest kwestią dobrego rozplanowania przygotowań, formę trzeba szanować. Mamy na to sposób, o czym świadczy choćby ostatnia zima. Teraz, w lecie na pewno odpuścimy niektóre starty, żeby nie podróżować za dużo i skupić się na treningach.
Skoro nie ma reguły na porównanie letniej i zimowej formy, to zapewne nie warto się przejmować słabszymi występami Piotra Żyły i Dawida Kubackiego.
- Dobra dyspozycja cieszy, ale jak jest gorsza, nie ma powodów do zmartwień. Można przypomnieć choćby słabszą formę Kamila Stocha w sezonie letnim. Potem, w zimie prezentował się fantastycznie. Piotrek Żyła też miał słaby początek, a później skakał coraz lepiej. Jest sporo czasu, aby nad tym popracować. Szczególnie, że zarówno Dawid, jak i Piotrek mieli już okresy tego lata, że skakali świetnie. Dawid przecież w Hinterzarten wygrał kwalifikacje. Może w Wiśle miał po prostu gorszy weekend. Piotrek natomiast nie skacze może bardzo stabilnie, ale myślę, że konkurs w Wiśle był dla niego ważny, wszedł do dwudziestki i wszystko w jego przypadku idzie w dobrą stronę.
Jest pan zawodnikiem, który nienawidzi przegrywać. Charakter, który objawiał się szczególnie w zimie, przenosi się na letnie konkursy?
- Jestem ambitny i rzeczywiście nie lubię przegrywać. Jak już jadę na zawody to skaczę na 100 procent. Oczekuję dobrych wyników. Przyznaję jednak, że w zimie były momenty, kiedy zaczynałem się frustrować, bo może moje próby nie były bardzo złe, ale nie zadowalały mnie. Wyciągnąłem wnioski z tego czasu i stwierdziłem, że potrzeba mi trochę więcej radości i mniej myślenia o samych wynikach. Takie podejście przynosi rezultaty. Myślę, że to jest sposób na to, aby "luźne" nastawienie z lata przenieść na zimę. Radość z tego co się robi pomaga w osiąganiu sukcesów.
Coraz więcej polskich zawodników skacze tak, jak życzą sobie tego kibice. Jak wpływa na pana większa konkurencja w kadrze?
- Na pewno bardzo pozytywnie. Zresztą, nie tylko na mnie, ale w ogóle na całe polskie skoki. Wewnętrzna konkurencja podwyższa poziom skoków, bo czujemy na plecach oddech innych zawodników, co daje dodatkową motywację. Podczas treningów możemy się ze sobą porównywać. Trenerzy natomiast, mając szeroką kadrę, mogą wybrać najlepszych, którzy potem osiągają dobre rezultaty na zawodach.
[b]
Jak pan ocenia szanse Krzysztofa Bieguna na wejście na stałe do polskiej drużyny? To młodziutki zawodnik, a już rozbudza nadzieje na przyszłość.[/b]
- To młody chłopak, który już w zeszłym sezonie latem pokazywał dobrą formę. Zimą szło mu trochę gorzej, choć odnosił sukcesy w Pucharze Kontynentalnym. Ponadto, zdobył pierwsze punkty Pucharu Świata. W lecie, w jego przypadku będzie liczyło się mądre rozplanowanie treningów i umiejętność wykorzystania potencjału, żeby w lecie go nie wyeksploatować, żeby nie chcieć od razu zbyt wiele. Pamiętam choćby na swoim przykładzie, że kiedy chce się przeskoczyć jakiś etap przygotowań, to potem mogą być problemy. Potrzeba spokoju, bo trenerzy naprawdę dbają o rozwój młodych zawodników. Znam Krzyśka osobiście i uważam, że będziemy mieli dzięki niemu jeszcze wiele radości.
Przed wami kolejne konkursy letniego Grand Prix. Jakie cele stawia pan sobie przed nimi?
- Na pewno pojedziemy na najbliższe, czyli do Courchevel oraz Einsiedeln. Dla mnie celem jest cały czas pierwsza dziesiątka. Chcę utrzymywać dobry i równy poziom. Jak się jednak pojawi szansa na zajęcie lepszych lokat, warto ją wykorzystać.