"Wikingowie" mają za sobą wyjątkowo nieudany początek sezonu. Reprezentanci Państwa Fiordów zajęli w sobotę dopiero szóstą lokatę. Zdaniem Alexandra Stoeckla rozegranie finałowej rundy "drużynówki" do końca nie było tym razem możliwe. - To były trudne zawody ze względu na zmieniające się warunki pogodowe. Decyzja o anulowaniu drugiej rundy była właściwa, ponieważ na skoczni ze względu na wiatr zaczęło robić się niebezpiecznie. Mój zespół nie miał zbytnio szczęścia, ale skoki moich podopiecznych nie były też wystarczająco dobre. Polacy swoją formą mnie nie zaskoczyli, bo byli mocni już w okresie letnim i widać, że w tym roku udało im się dobrze wejść w sezon zimowy - mówi portalowi SportoweFakty.pl szkoleniowiec norweskiego zespołu.
Trener zwycięzców ostatniego Pucharu Narodów wyjaśnia też, co obecnie dzieje się z Bjoernem Einarem Romoerenem, Vegardem Haukoe Sklettem oraz Andersem Jacobsenem i wskazuje możliwy czas powrotu tego ostatniego do Pucharu Świata. - Wszyscy trzej bardzo ciężko trenują, by wrócić na swój najwyższy poziom. Jacobsen skacze obecnie dobrze, ale potrzebuje więcej treningu fizycznego, by mógł znów startować w Pucharze Świata. Być może uda mu się powrócić do rywalizacji w Lillehammer. Pozostali szansę na miejsce w składzie będą mogli wywalczyć w następny weekend podczas Pucharu Norwegii w Vikersund, po którym wyłoniona zostanie grupa narodowa na konkursy w Lillehammer - tłumaczy Stoeckl.
Austriak potwierdza, że szanse na przeprowadzenie indywidualnego konkursu w Klingenthal wydają się być niewielkie. - Poczekamy, zobaczymy. Raport pogodowy nie wróży nic dobrego, ale czasem się on nie sprawdza, więc miejmy nadzieję, że zawody się odbędą - zakończył optymistycznie 39-letni szkoleniowiec.