Przez wiele lat obecność Turków na mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym ograniczała się do występów biegaczy, którzy nigdy jednak nie osiągali żadnych dobrych wyników, najczęściej zajmując bardzo odległe lokaty. W tureckich skokach coś drgnęło dopiero stosunkowo niedawno. W 2011 roku świeżo zbudowane obiekty w Erzurum, prawdziwa duma tamtejszego narciarstwa, były areną rozgrywek Uniwersjady.
Wydawało się, że nowoczesne skocznie wkrótce będą gościć coraz to bardziej prestiżowe konkursy, gdy w 2014 roku doszło do katastrofy i to w dosłownym znaczeniu tego słowa. Trzęsienie ziemi sprawiło, że zniszczeniu uległy zeskoki wszystkich obiektów i przyszłość tureckich skoków nagle stanęła pod znakiem zapytania. Na szczęście skocznie udało jednak się odbudować, a niedawno odbyły się na nich nawet pierwsze zawody Pucharu Kontynentalnego.
Jeszcze przed katastrofą treningi rozpoczęło grono skoczków marzących o profesjonalnych karierach. Wśród był Fatih Arda Ipcioglu, który czynił najszybsze postępy. W grudniu ubiegłego roku jako pierwszy w historii Turek zdobył w Vikersund punkty Pucharu Kontynentalnego. Przyzwoite umiejętności sprawiły, że Ipcioglu zdecydował się na start także na mistrzostwach świata w Lahti.
W piątek 19-latek wziął udział w kwalifikacjach na normalnym obiekcie i zajął w nich czterdzieste trzecie miejsce skacząc 83 metry. Do awansu do właściwych zawodów zabrakło mu niewiele - zaledwie trzech lokat i 3,5 punktu. To jednak nie koniec mistrzostw - Ipcioglu stanie przed kolejną szansą na dużym obiekcie w środę 1 marca.
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Zimnoch: Pójdę poziom wyżej i zwyciężę Mike'a Mollo