Mocne słowa młodego polskiego skoczka. "Zostawili mnie na pastwę losu"

PAP/EPA / EPA/URS FLUEELER / Tomas Vancura nie miał sobie równych w konkursie w Libercu
PAP/EPA / EPA/URS FLUEELER / Tomas Vancura nie miał sobie równych w konkursie w Libercu

Krzysztof Leja nie owija w bawełnę. Młody polski skoczek mówi o swojej obecnej sytuacji, treningach z Krzysztofem Sobańskim oraz poszukiwaniu sponsora.

W tym artykule dowiesz się o:

Trenujący na co dzień poza kadrami Krzysztof Leja pokazał się z dobrej strony podczas konkursów z cyklu FIS Cup, które w środę i czwartek rozegrano na obiekcie HS 100 w rumuńskim Rasnovie. Młody zakopiańczyk bardzo ceni sobie swojego obecnego szkoleniowca. - Do startu nie przygotowywałem się jakoś specjalnie. Od początku letniego sezonu trenuję pod opieką Krzysztofa Sobańskiego, który wierzy, że mam ogromny talent. To właśnie on pomógł mi pozbierać się po tym, gdy dwa lata temu nie znalazłem się w kadrze. Brak mi słów, żeby mu za to podziękować, bo to on pomógł mi dźwignąć się z dna i tylko on wyciągnął do mnie pomocną dłoń, kiedy inni po prostu zostawili mnie na pastwę losu - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Leja.

21-latek nie zamierza spoczywać na laurach. - Swoim dobry występem w Rasnovie jestem trochę zaskoczony, ale wiedziałem w głębi duszy, że potrafię skakać. Trenuję już przecież 15 lat i nigdy nie przestanę, bo kocham ten sport. Wylewam na treningach siódme poty, by spełniać swoje marzenia związane z tą dyscypliną. Moje motto brzmi "never give up", czyli "nigdy się nie poddawaj" - dodaje nasz młody reprezentant.

Leja nie ukrywa, że potrzebuje jak najszybciej znaleźć sponsora. - Moja sytuacja finansowa jest ciężka, bo trzeba ze swojej kieszeni praktycznie za wszystko płacić, a ja nie pracuję, ponieważ studiuję i trenuję, a gdyby pojawiła się robota, to wszystkie trudy i wysiłki poszłyby na marne, dlatego pomagają mi rodzice. Im też jest ciężko, bo jak miałem sponsora, to miałem z czego sam się utrzymać bez ich pomocy, a od dwóch lat jestem w sumie na garnuszku rodziców i dziękuję im z całego serca za wsparcie. Wciąż poszukuję sponsora, ale jak na razie nikt nie jest chyba mną zainteresowany - z przykrością przyznaje podopieczny Sobańskiego.

Nasz rodak formę wykuwa m.in. w stolicy polskich Tatr, ale i tam napotyka na kłopoty. - Trenuję na obiekcie w Szczyrku, ale to wygląda to tak, że jadę tam na dwa dni, oddaję około dwadzieścia skoków i wracam do domu. Potem znowu mam tydzień przerwy, chyba, że mamy trening w Zakopanem, ale tam mogę oddać maksymalnie trzy próby, ponieważ nie ma uruchomionego wyciągu. Trzeba więc na nogach wchodzić na górę, a z całym sprzętem jest to bardzo męczące. Najważniejsza jest jednak głowa. Ciągle mówię do siebie - "dasz radę, przecież potrafisz" - opowiada Leja.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Luksusy Floyda Mayweathera

Źródło artykułu: