Wreszcie doczekaliśmy się odpowiedzi na pytania o formę podopiecznych Stefana Horngachera po lecie. Odpowiedzi, oczywiście, pozytywnych. Świetne drugie miejsce w konkursie drużynowym i drugie Kamila Stocha w indywidualnym pozwalają ze spokojem śledzić dalszy ciąg rywalizacji w PŚ. Brak zwycięstw, paradoksalnie, może wręcz cieszyć. Przecież to igrzyska są głównym celem skoczków w rozpoczętej w piątek rywalizacji. Utrzymanie najwyższego poziomu przez cały sezon właściwie się nie zdarza, a najważniejsze zawody często zwycięża się dyspozycją dnia.
Liczebność grupy, która, przynajmniej na początku sezonu, będzie trzymać władzę w polskiej kadrze - również cieszy. Aż pięciu skoczków na wysokim poziomie. To już nie tylko kwestia wyników, ale także emocji - możemy być o nie pewni, w każdym z kilku kolejnych konkursów. Jeśli nie Kamil Stoch to Dawid Kubacki. Jeśli nie Kubacki, to Maciej Kot. Jeśli nie Kot to Piotr Żyła. Jeśli nie on to... Stefan Hula.
Ostatni z wymienionych, choć często sztab szkoleniowy krytykowano, że zabiera miejsce w kadrze młodszym (Hula ma już 31 lat), wreszcie odpalił. W jego przypadku to ostatni dzwonek, ale jeśli ma skakać tak, jak w Wiśle, warto było czekać. Tajner, w wywiadzie przed zawodami mówił, że w Huli "na nowo obudził się wielki skoczek". Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale wreszcie wszyscy mogą się przekonać, co zawsze widzieli w nim trenerzy. Bo przecież mowa tutaj nie tylko o Horngacherze.
W tym samym wywiadzie jednak Tajner wspomniał, że aż siódemka Polaków może walczyć na najwyższym poziomie. Zarówno serie treningowe, jak i sam konkurs, każą szczęśliwą liczbę pomniejszyć do mniej działającej na wyobraźnię piątki.
ZOBACZ WIDEO Adam Małysz: Skoki narciarskie na stadionach? Myślę, że pójdziemy w tym kierunku
[color=#000000]
[/color]
Klemens Murańka nie istniał. Świetnie radził sobie podczas przygotowań (co można łatwo wywnioskować ze słów prezesa Polskiego Związku Narciarskiego), a na zawodach "u siebie" odpadł w przedbiegach. W kwalifikacjach uplasował się na 52. lokacie i start kolegów mógł oglądać tylko spod skoczni.
Jakub Wolny, który po kontuzji wreszcie wskoczył na odpowiedni poziom, również w oficjalnych zawodach zawiódł. Przeszedł kwalifikacje, ale druga seria okazała się celem zbyt wygórowanym. Niedzielną rywalizację zakończył na 32. miejscu.
Zawody odbyły się w Polsce, więc nasi skoczkowie mieli przewagę, jednak to dopiero pierwsze podrygi zimy. Odpowiedzi na pytania po lecie już znamy. Można brać je zupełnie serio, ale to wyłącznie informacje na teraz. Za kilka tygodni sytuacja, jak to w skokach, może się zmienić. A nawet jeśli zostanie jak jest, to świetnie. Z zapowiadanej siódemki mamy znakomitą piątkę i silną drużynę.
Dwójka, która, być może chwilowo, z tej siódemki wypadła, to zawodnicy młodzi (Murańka 23 lata, Wolny 22), którzy wciąż mogą bronić się wyświechtanym "jeszcze mamy czas". Nie wolno jednak zaniedbać informacji o świetnych wynikach poza zawodami i gorszych w ich trakcie. Jeśli problem tkwi w głowie, co w skokach jest częstym przypadkiem, należy go pokonać szybko. Wiele już było przypadków, również w Polsce, że nieleczony może doprowadzić do przypadłości przewlekłej.
Kiedy jednak myślę o pozytywnym scenariuszu - Stoch, Kot, Kubacki, Żyła i Hula skaczą tak świetnie, jak teraz, a Murańka i Wolny przekładają dyspozycję z treningów na zawody - to aż serce rośnie, jak mogą wyglądać kolejne konkursy. Wiem, wiem, to dopiero początek. Ale biało-czerwone podia, choć byłyby celem z duża dozą zachłanności, są możliwe do realizacji.