Piotr Żyła nie został dopuszczony do swojej pierwszej próby, gdyż złamał regulamin. Mimo to Polacy zdołali awansować do finałowej serii, a ostatecznie w Kuusamo zajęli szóste miejsce. Polski skoczek nie ukrywał zaskoczenia dyskwalifikacją.
- Nie mam sobie nic do zarzucenia w tej sytuacji. Trudno powiedzieć, gdyż wszystko dzieje się szybko. Do każdej próby przygotowuję się tak samo. W drugiej serii miałem ten sam strój, a różnica była znacząca. Nie mam pojęcia, dlaczego doszło do błędu. Solem pokazał mi, że wynik pomiaru faktycznie był niezgodny z przepisami. Próbowałem z nim rozmawiać, ale nie da się powtarzać pomiarów, bo takie są przepisy Międzynarodowej Federacji Narciarskiej - powiedział Żyła w rozmowie z portalem skijumping.pl.
Polak do skoku w pierwszej serii przygotowywał się w taki sam sposób jak do każdego innego skoku. Do tego jego kombinezon sprawdzany był przez członków sztabu. Mimo to nie spełniał regulaminowych norm.
- Podczas pomiaru Morten Solem z Norwegii pokazał mi, że coś jest nie tak i faktycznie tak było. To nie tak, że mogę mieć do kogokolwiek pretensje. Ta maszynka do pomiaru jest jaka jest i moim zdaniem, nie zachowała się do końca tak, jak powinna. Szkoda teraz to analizować, bo czasu się nie cofnie i trzeba zaakceptować zaistniałą sytuację. W niedzielę jest kolejny dzień skoków, więc należy walczyć dalej - dodał Żyła.
ZOBACZ WIDEO: Tymek Cienciała: Małysz i Żyła są dla mnie mistrzami, chcę ich naśladować