Miał być Małyszem, jest asystentem posła PiS

Kiedy w 2008 roku zdobył brązowy medal podczas mistrzostw świata juniorów, wydawało się, że rośnie nam nowy wspaniały skoczek.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Łukasz Rutkowski podczas MP w Wiśle, w 2016 roku Newspix / Łukasz Laskowski/PressFocus / Na zdjęciu: Łukasz Rutkowski podczas MP w Wiśle, w 2016 roku

Bracia Rutkowscy - Łukasz i Mateusz - to były wielkie nadzieje polskich skoków. Zwłaszcza ten drugi, o którym na początku XXI wieku mówiono, że jest największym talentem w historii tej dyscypliny. Niestety, problemy z alkoholem, krnąbrny charakter i wiele innych czynników spowodowały, że jego gwiazda zgasła szybciej, niż tak naprawdę rozbłysła pełnym blaskiem.

Śladem brata próbował podążyć Łukasz. W 2008 roku - w konkursie drużynowym - zdobył brązowy medal mistrzostw świata juniorów (oraz czwarte miejsce w rywalizacji indywidualnej), potem próbował sił w seniorskim Pucharze Świata (ze zmiennym szczęściem), startował podczas igrzysk olimpijskich w Vancouver, jeszcze w 2010 roku skoczył 203 metry na skoczni Kulm, aż przepadł gdzieś w krajowej stawce.

Polityka? Praca dodatkowa

29-latka znaleźliśmy w… biurze poselskim Jana Dudy. - Tak, jestem asystentem - przyznaje były skoczek. - Jak tylko poseł nie może uczestniczyć w ważnych uroczystościach, tutaj na Podhalu i w regionie, to po prostu jadę i go reprezentuję.

Rutkowski zarzeka się, że nie liczy na wielką karierę polityczną. Współpracy z posłem Prawa i Sprawiedliwości nie traktuje jako trampoliny do parlamentu. - Polityka nie jest moją pasją - twierdzi. - Oczywiście, znam takie powiedzenie "nigdy nie mówi nigdy", ale na razie bardziej cieszy mnie praca z młodzieżą. Z przyszłymi gwiazdami skoków narciarskich.

Głównym zajęciem Rutkowskiego jest Klub Sportowy Rutkow-SKI. - Założyłem klub, jestem trenerem, uczę młodych zawodników - ożywia się, gdy to mówi. - Chce pan się nauczyć jeździć na nartach? - pyta nagle. - Jestem też instruktorem narciarstwa. Gwarantuję, że będzie pan śmigał po stokach - śmieje się.

Kolega Lewandowskiego. Z uczelni

Rutkowski jest z wykształcenia trenerem. Ukończył Wyższą Szkołę Edukacji w Sporcie. Tę samą, na której w październiku 2017 dyplom obronił Robert Lewandowski. - To w ogóle ciekawa historia - przyznaje Rutkowski. - Pojechałem w październiku do Warszawy, by odebrać dyplom. Nie wiedziałem, że akurat tego dnia obronę miał wyznaczoną nasz najlepszy piłkarz. Wchodzę do budynku, idę korytarzem i widzę, jak Robert przestępuje z nogi na nogę. Podszedłem, przywitałem się, przedstawiłem. Okazało się, że Lewandowski czekał na decyzję komisji. Ucięliśmy sobie miłą pogawędkę. Bardzo miły facet! Taki normalny, w ogóle nie wyczułem, iż rozmawiam z jednym z najlepszych piłkarzy świata - wspomina Rutkowski.

Rutkowski został trenerem broniąc pracę pt. "Struktura rocznego planu treningowego zawodnika kadry narodowej w skokach narciarskich Łukasza Rutkowskiego w sezonie 2009/2010".

Obecnie w Rutkow-SKI trenuje pięciu chłopców. - Marzę, aby któryś z nich w przyszłości osiągnął więcej niż ja - marzy mu się.

Sześć godzin w busie, trzy razy w tygodniu

Klub działa w Zakopanem, ale młodzi adepci skoków jeżdżą na treningi do... Szczyrku i Wisły. - Masakra! - denerwuje się trener. - To ponad 130 km, prawie trzy godziny w busie, w jedną stronę. Wyjeżdżamy wcześnie rano, wracamy późnym popołudniem, często wieczorem.

To efekt tego, że nie działa wyciąg na średniej skoczni w Zakopanem. - Nagłaśniałem już tę sprawę w mediach, bo dla mnie to niezrozumiała sytuacja - przekonuje. - Skocznia została wyremontowana, ale zapomniano o wyciągu. Wszyscy żyją sukcesami kadry, mamy obietnice, że nasza sytuacja się zmieni, ale w rzeczywistości jest inaczej. Szkoda, że na młodych skoczków nikt nie zwraca uwagi. Za chwilę nie będzie następców Stocha, Kota czy Żyły.

Mimo pracy szkoleniowej Rutkowski nie zakończył jeszcze oficjalnie czynnej kariery. - Nadal zdarza mi się skoczyć - mówi. - Ostatnio? We wrześniu. Skoczyłem trochę dla siebie, a trochę dla moich podopiecznych, aby im pokazać, że nie tylko im mówię, jak mają skakać, ale i sam jeszcze coś tam potrafię.

Rutkowski nadal ma bliski kontakt z czołówką polskich skoczków. - Głównie utrzymuję kontakt z Piotrkiem (Żyłą - przyp. red.), Kamilem (Stochem) i Klimkiem (Murańką). Kibicuję im i życzę, jak najlepiej. Dzisiaj na świecie jest tyle zawiści, jeden drugiemu podkłada nogę. A ja sobie myślę, że jak ktoś kocha sport, to wspiera swoich kolegów, swoich idoli.

Rutkowski jeździ również na zawody Pucharu Świata i czynnie wspiera kolegów ze skoczni. Był podczas konkursów w Wiśle, które zainaugurowały tegoroczny Puchar Świata. - Nie mogłem odpuścić takiej okazji - przyznaje. - Skoki to całe moje życie. Nieważne czy jestem w roli zawodnika, trenera, kibica. To moja pasja.

Zapytany o brata - Mateusza - zmienia nieco ton. - Nie sądzę, aby Mateusz chciał rozmawiać z dziennikarzami, zostawmy go w spokoju - kończy.

ZOBACZ WIDEO Adam Małysz: Skoki narciarskie na stadionach? Myślę, że pójdziemy w tym kierunku


Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)
Łukasz Rutkowski powinien zostać...

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×