Miał być Małyszem, jest asystentem posła PiS
Kiedy w 2008 roku zdobył brązowy medal podczas mistrzostw świata juniorów, wydawało się, że rośnie nam nowy wspaniały skoczek.
Bracia Rutkowscy - Łukasz i Mateusz - to były wielkie nadzieje polskich skoków. Zwłaszcza ten drugi, o którym na początku XXI wieku mówiono, że jest największym talentem w historii tej dyscypliny. Niestety, problemy z alkoholem, krnąbrny charakter i wiele innych czynników spowodowały, że jego gwiazda zgasła szybciej, niż tak naprawdę rozbłysła pełnym blaskiem.
Śladem brata próbował podążyć Łukasz. W 2008 roku - w konkursie drużynowym - zdobył brązowy medal mistrzostw świata juniorów (oraz czwarte miejsce w rywalizacji indywidualnej), potem próbował sił w seniorskim Pucharze Świata (ze zmiennym szczęściem), startował podczas igrzysk olimpijskich w Vancouver, jeszcze w 2010 roku skoczył 203 metry na skoczni Kulm, aż przepadł gdzieś w krajowej stawce.Polityka? Praca dodatkowa
29-latka znaleźliśmy w… biurze poselskim Jana Dudy. - Tak, jestem asystentem - przyznaje były skoczek. - Jak tylko poseł nie może uczestniczyć w ważnych uroczystościach, tutaj na Podhalu i w regionie, to po prostu jadę i go reprezentuję.
Rutkowski zarzeka się, że nie liczy na wielką karierę polityczną. Współpracy z posłem Prawa i Sprawiedliwości nie traktuje jako trampoliny do parlamentu. - Polityka nie jest moją pasją - twierdzi. - Oczywiście, znam takie powiedzenie "nigdy nie mówi nigdy", ale na razie bardziej cieszy mnie praca z młodzieżą. Z przyszłymi gwiazdami skoków narciarskich.
Głównym zajęciem Rutkowskiego jest Klub Sportowy Rutkow-SKI. - Założyłem klub, jestem trenerem, uczę młodych zawodników - ożywia się, gdy to mówi. - Chce pan się nauczyć jeździć na nartach? - pyta nagle. - Jestem też instruktorem narciarstwa. Gwarantuję, że będzie pan śmigał po stokach - śmieje się.
Kolega Lewandowskiego. Z uczelni
Rutkowski jest z wykształcenia trenerem. Ukończył Wyższą Szkołę Edukacji w Sporcie. Tę samą, na której w październiku 2017 dyplom obronił Robert Lewandowski. - To w ogóle ciekawa historia - przyznaje Rutkowski. - Pojechałem w październiku do Warszawy, by odebrać dyplom. Nie wiedziałem, że akurat tego dnia obronę miał wyznaczoną nasz najlepszy piłkarz. Wchodzę do budynku, idę korytarzem i widzę, jak Robert przestępuje z nogi na nogę. Podszedłem, przywitałem się, przedstawiłem. Okazało się, że Lewandowski czekał na decyzję komisji. Ucięliśmy sobie miłą pogawędkę. Bardzo miły facet! Taki normalny, w ogóle nie wyczułem, iż rozmawiam z jednym z najlepszych piłkarzy świata - wspomina Rutkowski.
Rutkowski został trenerem broniąc pracę pt. "Struktura rocznego planu treningowego zawodnika kadry narodowej w skokach narciarskich Łukasza Rutkowskiego w sezonie 2009/2010".
Obecnie w Rutkow-SKI trenuje pięciu chłopców. - Marzę, aby któryś z nich w przyszłości osiągnął więcej niż ja - marzy mu się.
Sześć godzin w busie, trzy razy w tygodniu
Klub działa w Zakopanem, ale młodzi adepci skoków jeżdżą na treningi do... Szczyrku i Wisły. - Masakra! - denerwuje się trener. - To ponad 130 km, prawie trzy godziny w busie, w jedną stronę. Wyjeżdżamy wcześnie rano, wracamy późnym popołudniem, często wieczorem.
To efekt tego, że nie działa wyciąg na średniej skoczni w Zakopanem. - Nagłaśniałem już tę sprawę w mediach, bo dla mnie to niezrozumiała sytuacja - przekonuje. - Skocznia została wyremontowana, ale zapomniano o wyciągu. Wszyscy żyją sukcesami kadry, mamy obietnice, że nasza sytuacja się zmieni, ale w rzeczywistości jest inaczej. Szkoda, że na młodych skoczków nikt nie zwraca uwagi. Za chwilę nie będzie następców Stocha, Kota czy Żyły.
Rutkowski nadal ma bliski kontakt z czołówką polskich skoczków. - Głównie utrzymuję kontakt z Piotrkiem (Żyłą - przyp. red.), Kamilem (Stochem) i Klimkiem (Murańką). Kibicuję im i życzę, jak najlepiej. Dzisiaj na świecie jest tyle zawiści, jeden drugiemu podkłada nogę. A ja sobie myślę, że jak ktoś kocha sport, to wspiera swoich kolegów, swoich idoli.
Rutkowski jeździ również na zawody Pucharu Świata i czynnie wspiera kolegów ze skoczni. Był podczas konkursów w Wiśle, które zainaugurowały tegoroczny Puchar Świata. - Nie mogłem odpuścić takiej okazji - przyznaje. - Skoki to całe moje życie. Nieważne czy jestem w roli zawodnika, trenera, kibica. To moja pasja.
Zapytany o brata - Mateusza - zmienia nieco ton. - Nie sądzę, aby Mateusz chciał rozmawiać z dziennikarzami, zostawmy go w spokoju - kończy.
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)