W noworocznych zawodach, drugim etapie 66. Turnieju Czterech Skoczni, Stoch oddał dwa kapitalne skoki i wygrał z wyraźną, ponad siedmiopunktową przewagą nad Freitagiem. W klasyfikacji generalnej cyklu ma o ponad 11 punktów więcej od niemieckiego skoczka, który był drugi zarówno w Ga-Pa, jak i wcześniej w Oberstdorfie.
Choć Freitagowi znów nie udało się pokonać podwójnego złotego mistrza olimpijskiego z Soczi, 26-latek uznał swój występ za nad wyraz udany.
- Jestem absolutnie zadowolony ze swojego występu. Kamil w obu seriach oddał dziś bardzo dobre skoki i nie zostawił innym miejsca na choćby najmniejszy błąd - mówił. - Czapki z głów przed Kamilem za to, co zrobił - dodał.
Po raz pierwszy od sezonu 2012/2013 jeden skoczek wygrał dwa pierwsze konkursy TCS, a w takich momentach nie sposób uniknąć odwołań do Svena Hannawalda. Tylko jemu udało się wygrać wszystkie zawody jednej edycji prestiżowego cyklu.
- Niech się Sven trochę pomartwi w czasie przerwy między konkursami. Oczywiście, że zrobię wszystko, by wciąż pozostał jedynym, któremu udało się tego dokonać - powiedział Freitag. - Kamil nie jest perfekcyjny, nie ma zawodników niemożliwych do pokonania. Mam nadzieję, że czeka nas ciekawa walka do ostatniego skoku w Bischofshofen - zaznaczył.
- Wciąż wszystko jest możliwe. Przed nami dzień przerwy, będzie czas na regenerację. Teraz Insbruck, mam stamtąd dobre wspomnienia, ale zdaję sobie sprawę, że na Bergisel nie będzie łatwo. Postaram się tam dobrze zacząć i cieszyć atmosferą - mówił lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i chyba jedyny zawodnik, który może odebrać Stochowi zwycięstwo w 66. edycji TCS. On sam podkreślił jednak, że konkurencja nie śpi i prowadząca w cyklu dwójka nie może czuć się bezpiecznie.
ZOBACZ WIDEO: "Gdyby rok temu Stoch musiał skakać w kwalifikacjach w TCS, miałby poważny problem"
Rychu, kogoś mi z Polski przypominasz. C Czytaj całość