W sezonie 2001/2002 Sven Hannawald wygrał wszystkie konkursy Turnieju Czterech Skoczni i został pierwszym w historii skoczkiem, który dokonał tej sztuki. W jego ślady może pójść Kamil Stoch. Polak na półmetku prestiżowego turnieju prezentuje wysoką formę i ma przewagę 11,8 pkt nad Richardem Freitagiem.
Po tym, gdy Stoch wygrał zawody w Garmisch-Partenkirchen pojawiło się wiele porównań do wyczynu Hannawalda. W pokonkursowych rozmowach z dziennikarzami Polak ucinał ten temat. Chce skupić się na sobie i na tym co dla niego najważniejsze: oddaniu dwóch dobrych skoków.
- Nie chcę o tym rozmawiać z prostego powodu: nie chcę sobie dodawać ani presji, ani nerwów. Mam tego pod dostatkiem. Denerwuję się przy każdych zawodach, bo nie jestem robotem. Dla mnie najważniejsze jest skupienie się nad tym, by oddawać dobre skoki. Nie zawsze da się wygrać i wiem o tym. Uważam, że jestem na odpowiedniej drodze, by wszystko dobrze się potoczyło. Muszę wykonać pewne czynności, które dadzą mi poczucie satysfakcji - powiedział Stoch w rozmowie z TVP Sport.
Dla Stocha wygrane w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen były pierwszymi w tym sezonie. Eksplozja formy nastraja optymistycznie kibiców przed najważniejszą imprezą w tym sezonie. Polak jednak spokojnie podchodzi do dalszych konkursów. - Nie znam wszystkich pokładów swojej możliwości, ale czuję, że w dalszym ciągu mogę się rozwijać. Jeszcze można zrobić coś lepiej - ocenił Stoch.
Przypomnijmy, że liderem 66. Turnieju Czterech Skoczni jest Kamil Stoch, który wygrał w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen. Polak ma 11,8 punktu przewagi nad Richardem Freitagiem. 4 stycznia odbędą się zawody w Innsbrucku, a dwa dni później skoczkowie rywalizować będą w Bischofschofen.
ZOBACZ WIDEO: "Rywalizacja Stocha z Kraftem napędziła oglądalność, walka na miarę Małysza ze Schmittem i Hannawaldem"