Kamil Stoch bez bułki z bananem. Takim fenomenem jak Adam Małysz nie będzie

Małysz był skromnym Adasiem z wąsem, obecnym na obiadach w milionach domów. Na jego sukcesy czekaliśmy wygłodniali. Kamil Stoch, który sportowo mistrza z Wisły być może przebił, takim fenomenem społecznym nigdy nie będzie.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk
Kamil Stoch i Adam Małysz PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch i Adam Małysz

Zszokowani Niemcy nie wiedzieli, co się dzieje. W studiu RTL długo oglądali narty, na których skakał nasz mistrz. Analizowali, czy może inaczej się wyginają, dopytywali, co w nich jest takiego magicznego, że polski skoczek Adam Małysz miażdży ich zawodników. Były jakieś kosmiczne. To było w 2001 roku, gdy "Orzeł z Wisły" wygrywał Turniej Czterech Skoczni i rozpoczynał swoje panowanie na europejskich skoczniach. To było wówczas, gdy z niecierpliwością, co tydzień czekaliśmy przy schabowym i rosole na jego kolejne niesamowite loty.

I drwiliśmy wówczas w reklamach z Niemców, którzy mieli podpatrywać zza krzaków Małysza i naśladować, gdy je bułkę z bananem. Bo to ponoć zapewniało mu siłę.

Kamil Stoch swojej bułki z bananem nie ma. Sportowcem jest wielkim, ale takich emocji u Polaków już nie wywołuje. Ba, dzisiaj to ciągle Adam Małysz w rankingach na rozpoznawalnych sportowców, osoby najbardziej w sporcie wpływowe jest na czele. - Bo uwielbienie Adama Małysza wykraczało poza sport. I to on jednak był pierwszy - nie ma wątpliwości dr Krzysztof Martyniak, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego tłumacząc WP SportoweFakty, dlaczego "stochomania" nigdy nie będzie pamiętną "małyszomanią".

Dodaje: - W przypadku Adama Małysza chodziło też o osobowość. To było takie uwielbienie tego naszego Adasia - niskiego, skromnego, z wąsikiem. Naszego chłopaka. Jego fenomen wykraczał daleko poza sport. Pamiętamy te niedziele, gdy przy obiedzie czekaliśmy na jego skoki. W tamtych czasach pozwalały one nam poczuć się lepiej. Skoki przecież nie były sportem rodzinnym, a takim się stały.

- Pożywką dla "małyszomanii" było też nasze pragnienie jakichkolwiek polskich sukcesów. Małysz trafił więc na bardzo podatny grunt, on odczarował te nasze sukcesy - argumentuje nam z kolei Jędrzej Hugo-Bader z firmy marketingowej Havas. - Nagle, po latach posuchy okazało się, że jesteśmy w czymś najlepsi. I wszyscy tego Adama oglądali. Wygrane Małysza sprawiły, że dziś nie są już one dla nas nowością. Małysz nas po prostu do nich przyzwyczaił.

Adam Małysz cztery razy wygrał cykl Pucharu Świata, raz triumfował w Turnieju Czterech Skoczni. Jest czterokrotnym mistrzem świata, w dorobku ma też trzy srebrne medale Igrzysk Olimpijskich i jeden brązowy. Stoch jest dwukrotnym mistrzem olimpijskim, dwukrotnym mistrzem świata, dwa razy wygrał Turniej Czterech Skoczni i raz Puchar Świata. Jego zasług dla polskiego sportu nikt nie śmie podważać.

Jędrzej Hugo-Bader jeszcze dodaje: - Dziś jesteśmy w zupełnie innym punkcie. Mamy świetne wyniki w innych dyscyplinach, mamy fenomenalną Anitę Włodarczyk. A przede wszystkim Roberta Lewandowskiego. Adam Małysz nie miał żadnej - tak mocnej alternatywy. Nie było komu co tydzień razem kibicować. Dziś nie ma takiej posuchy. W pewnym sensie Stoch ma więc trudniej.

ZOBACZ WIDEO Kibice z Zębu liczą na... złoto olimpijskie Kamila Stocha w Pjongczang

Dr Martyniak: - Tak, jesteśmy trochę nasyceni. Ale też jesteśmy bardziej dumni, europejscy, jeździmy po kontynencie, mamy podobne sukcesy, zainteresowania. Jesteśmy też już widzami, którzy oczekują czegoś więcej. Trudniej nam zaimponować.

Kilkanaście lat wcześniej było zupełnie inaczej.

Adam Małysz dziś jest dyrektorem polskich skoków. Dziś to on dba też o rozwój Stocha. Po wygranej w Innsbrucku widzieliśmy kapitalną scenę, gdy nad udzielającym wywiadów młodszym kolegą trzymał parasol. A potem komentował: - Taką mam dziś robotę.

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Kto jest największym polskim skoczkiem w historii?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×