Zakopiańczyk po dużym błędzie na progu uzyskał zaledwie 112 metrów i nie wywalczył awansu do niedzielnego konkursu indywidualnego. Po nieudanych eliminacjach, co zrozumiałe, Maciej Kot nie był w dobrym nastroju.
- Na kwalifikacje miałem nowe zadania i pomysł wyeliminowania błędu za progiem, ale jak wszyscy widzieli, poszło to w drugą stronę. Skrzywiło mnie w locie jeszcze bardziej, co spowodowało brak awansu do zawodów. Jest to porażka, ale nic z tym nie zrobię. Jedyne, co mi zostało, to poprawić się w Lillehammer - podkreślił 26-latek w rozmowie z reporterem skijumping.pl i dał do zrozumienia, że nie liczy na powołanie do drużynówki.
Tymczasem Stefan Horngacher dał mu drugą szansę. Obok Kamila Stocha, Dawida Kubackiego i Stefana Huli to właśnie Maciej Kot a nie Piotr Żyła znalazł się w składzie Biało-Czerwonych. Mogły o tym zadecydować wcześniejsze treningi w Oslo, gdzie Kot prezentował się nieco lepiej niż jego kolega z reprezentacji. Być może trener Horngacher wziął także pod uwagę wcześniejsze drużynówki w Lahti i na IO w Pjongczangu, gdzie triumfator Letniego Grand Prix 2016 był bardzo mocnym punktem polskiego zespołu.
Na razie w Oslo najwięcej uwagi poświęca się fenomenalnej dyspozycji Kamila Stocha. Od Lahti trzykrotny mistrz olimpijski skacze jak nakręcony. Pod wrażeniem jego dyspozycji jest również Maciej Kot.
- Jego próby są bardzo dobre, ale przede wszystkim są wykonywane na luzie, co widać. Kiedy ten luz pojawia się u Kamila, mimo drobnych błędów, ze skoku na skok jest w stanie skakać daleko - podkreślił rozmówca.
Początek sobotniej drużynówki w Oslo o 17:00. Relacja na żywo oraz podsumowanie zmagań na WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO Maciej Kot. Skoczek z licencją rajdowca