Szymon Łożyński: Takim konkursom mówię zdecydowane stop! To była parodia skoków (komentarz)

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Na zdjęciu: Kamil Stoch
WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Na zdjęciu: Kamil Stoch
zdjęcie autora artykułu

Wiele skoków na bulę i tradycyjnie żonglowanie rozbiegiem przez jury jak na dobrej karuzeli. Sobotnia drużynówka w Vikersund była więcej niż kuriozalna i nie obroni jej nawet kolejne miejsce Polaków na podium.

Szykowaliśmy się na zawody, w którym będą bite rekordy krajowe, a może nawet rekord globu. Tymczasem zamiast pysznie zapowiadającego się dania głównego otrzymaliśmy zaledwie przystawkę. Duży głód trzeba było powstrzymać i obejść się smakiem.

Gdyby nie Biało-Czerwoni walczący ze Słowenią o 2. miejsce, konkurs można było przestać oglądać na półmetku. Przewaga Norwegów nad resztą stawki była gigantyczna. Tylko oni potrafili poradzić sobie z trudną skocznią Vikersundbakken i tradycyjnie szalejącym na nim wietrze, który to wiał pod narty, to nagle z boku, by w drugiej części zawodów obrazić się na wszystkich i zawiewać w plecy.

Norwegowie skakali fenomenalnie, ale i na ich zwycięstwie jest mała łyżka dziegciu. Wróćmy do skoków pierwszej grupy finałowej kolejki. Jury rozpoczyna asekuracyjnie z belki startowej o nr 8. Wiatr pod narty cichnie, ba zaczyna nawet zawiewać z góry skoczni. Tymczasem Domen Prevc, Andreas Wellinger czy Piotr Żyła zostają puszczeni na pożarcie. Nagle przed skokiem Daniela Andre Tande jury robi krótką przerwę i podnosi rozbieg aż do nr 12. Dlaczego takiej decyzji nie podjęto kilka chwil wcześniej? Na to pytanie niech każdy odpowie już sobie sam.

Nie pamiętam zawodów, by w walce o podium, nawet na mamucie, liczyły się reprezentacje, w których skoczkowie zawalili przynajmniej po jednej próbie, a różnice były tak gigantyczne. Nie ogląda się dobrze zawodów, gdy przed ostatnią grupą Norwegowie nie muszą nawet skakać, by zapewnić sobie triumf, a za czołową trójką grupa pościgowa jest tak daleko, że nawet przeskoczenie obiektu nie pomogłoby im.

Gdyby nie system z przelicznikami za wiatr i za zmienianą belkę, sobotni konkurs pewnie nie odbyłby się. I dobrze by się stało, bo rywalizacja z takimi przewagami danych drużyn i z tak wieloma skokami na bulę traci jakikolwiek sens.

ZOBACZ WIDEO Maciej Kot. Skoczek z licencją rajdowca

Źródło artykułu:
Czy zgadzasz się, że sobotni konkurs drużynowy przypominał parodię?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (11)
avatar
Miroslawa Glinkowski
18.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
dla mnie sędziowie do poprawki i sam Hofer, który się chyba zasiedział  
avatar
Marcin Głąb
18.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kamil Stoch Kamil Stoch Kamil Stoch Kamil Stoch Kamil Stoch Kamil Stoch Kamil Stoch Kamil Stoch Kamil Stoch Kamil Stoch Kamil Stoch Kamil Stoch Kamil Stoch.1  
avatar
Marcin Głąb
18.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kamil Stoch .1 Kamil Stoch .1 Kamil Stoch .1  
avatar
Marcin Głąb
18.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kamil Stoch .1 Kamil Stoch .1 Kamil Stoch .1  
avatar
Marcin Głąb
18.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kamil Stoch .1