Gdy Turniej Czterech Skoczni trwa w najlepsze, jego wielki nieobecny, Gregor Schlierenzauer, robi wszystko, by druga najważniejsza impreza tego sezonu, mistrzostwa świata organizowane w Seefeld i Innsbrucku, odbyły się już z jego udziałem. Pod okiem trenera Floriana Liegla skoczek trenuje w słoweńskiej Planicy na obiekcie o punkcie K-120.
- Daję Gregorowi feedback, w którym kierunku mają iść jego skoki. Jestem jak system nawigacji - tłumaczył na łamach austriackiej gazety "Tiroler Tageszeitung" Liegl. Jak przyznał w rozmowach z przedstawicielami mediów szkoleniowiec reprezentacji Austrii, Andreas Felder, Schlierenzauer przegapił odpowiedni moment na wprowadzenie pewnych zmian w technice skoku, i teraz robi wszystko, by zdążyć z ich implementacją przed MŚ.
Czempionat jest dla skoczka szczególnie ważny, ponieważ odbędzie się w Tyrolu, czyli regionie, z którego pochodzi. - Obiecałem sobie, że dam z siebie wszystko - napisał na swoim blogu znakomity niegdyś zawodnik w kontekście lutowych mistrzostw świata.
Na razie nie wiadomo, kiedy dokładnie Austriak miałby powrócić do rywalizacji. Jak podkreślił Liegl, najważniejsze jest, by skoczek rzeczywiście wrócił do optymalnej formy i odzyskał dawną pewność siebie.
ZOBACZ WIDEO: Co z następcami polskich skoczków? "Wyrwa może być widoczna"